Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z przeszkodami na ołtarze

Krzysztof Ogiolda
Wierni są przekonani, iż Jan Paweł II jest święty. Beatyfikacja będzie tylko formalnym potwierdzeniem tego kultu przez Kościół.
Wierni są przekonani, iż Jan Paweł II jest święty. Beatyfikacja będzie tylko formalnym potwierdzeniem tego kultu przez Kościół.
Do zakończenia procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II zostały dwa ostatnie kroki: ogłoszenie dekretu o heroiczności cnót kandydata na ołtarze oraz uznanie cudu dokonanego za jego przyczyną. Potem potrzebny będzie tylko podpis papieża i wyznaczenie daty beatyfikacji.

Ponieważ finisz jest już blisko, ożyły na nowo spekulacje, kiedy proces się zakończy. Watykaniści najczęściej są zdania, że uroczystość odbędzie się w 2010 roku. Pozornie najlepszą datą powinna być rocznica śmierci papieża, czyli 2 kwietnia. Ale wtedy beatyfikacji nie będzie na pewno. Powód?

2 kwietnia 2010 wypada Wielki Piątek, a to jest w Kościele dzień modlitwy i pokuty, a nie uroczystości. Bardziej prawdopodobny jest więc termin październikowy, związany z rocznicą wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Tym bardziej, że w październiku odbywać się będzie w Rzymie synod biskupów, a zatem wielu hierarchów z całego świata będzie na miejscu i może łatwo uczestniczyć w uroczystościach.

Bo całował Koran
Pięć lat czekania na beatyfikację to rekordowo krótko, jeśli się wie, że, według dotychczasowych kościelnych procedur, proces powinien się wtedy dopiero rozpoczynać, a nie kończyć. Ale kto pamięta, że wymóg owego pięcioletniego czekania uchylił niedługo po śmierci Karola Wojtyły jego następca, i kto słyszał na pogrzebie okrzyki "Santo subito!" (Święty natychmiast!), może się czuć lekko zniecierpliwiony. Proces, który zanosił się na najkrótszy w dziejach Kościoła, na pewno taki nie będzie (szybciej wyniesiono na ołtarze Matkę Teresę z Kalkuty).

W ostatnich miesiącach co chwilę słychać było głosy, że proces Karola Wojtyły napotyka na trudności. Z jednej strony wszyscy są zgodni, że osobistej świętości Jana Pawła II nikt poważny w Kościele nie podważa. Coraz częściej natomiast podnoszone są wątpliwości dotyczące przebiegu procedur, rozbieżności w zeznaniach świadków i oceny różnych papieskich gestów i zachowań.

Jednym z takich gestów jest złożony rzekomo przez Jana Pawła II w 1999 r. - podczas spotkania z delegacją chrześcijańskich i muzułmańskich przywódców religijnych z Iraku - pocałunek na księdze "Koranu". Złożony rzekomo, bo jak pisał "Il Giornale", na zdjęciu widać gest papieża, ale świadkowie, w tym m.in. kardynał Stanisław Dziwisz, mieli zaprzeczać, jakoby miał on miejsce. I znowu jesteśmy zdani na domysły, bo do zakończenia procedury wszystkie procesowe zeznania są tajne.

Rozbieżne oceny wywołują także niektóre papieskie inicjatywy, jak choćby publiczne przeprosiny za winy Kościoła z okazji jubileuszu roku 2000 czy zwołane w Asyżu w roku 1986 modlitewne spotkanie przedstawicieli wielkich religii z całego świata. Inicjatywa ta budziła zresztą wątpliwości części teologów już w chwili jej ogłoszenia. Krytyczne głosy, jakoby papież zrównał w ten sposób wszystkie religie albo nawet pozwolił sobie na ich synkretyzm, czyli połączenie w całość rozbieżnych systemów religijnych czy filozoficznych, odżyły także podczas procesu. Zresztą kiedy kilka tygodni temu podobne modlitewne spotkanie odbywało się w Krakowie, część bardziej konserwatywnych obserwatorów uznała, iż "duch Asyżu znów straszy w Kościele".

Z taką oceną papieskich inicjatyw polemizuje Marcin Przeciszewski, prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej.

- Różne poglądy na temat takich czy innych decyzji i inicjatyw papieża nie są niczym dziwnym - mówi. - Na procesie, obojętnie beatyfikacyjnym czy karnym, zawsze ścierają się różne poglądy. Ale to, że Ojciec św. z pokorą uznał winy popełnione przez Kościół w historii, jest - przynajmniej dla mnie - ważnym dowodem na jego świętość. Przecież do sensu jubileuszu od wieków należy także darowanie win i długów i papież po prostu wpisał się w tę tradycję. Pocałunek złożony na księdze "Koranu" też nie powstrzyma procesu beatyfikacyjnego. Szacunek okazywany innym religiom, w tym muzułmanom, jest czymś dobrym i w Kościele akceptowanym. Najlepszy dowód, że Benedykt XVI także odwiedził meczet i modlił się w nim. Jan Paweł II był papieżem, który przełamywał utarte schematy, więc miał swoich oponentów, ale to nie zaprzecza jego świętości.

Co z aferą finansową?
Prezes KAI odrzuca także zarzut o synkretyzmie religii w Asyżu. Goście tego spotkania modlili się w tym samym czasie i w tym samym mieście, ale osobno, każda z grup we własnym gronie, więc na pewno nie doszło tam do naruszenia kościelnej doktryny.

Mediolański watykanista Andrea Tornielli podniósł niedawno kwestię innych obiekcji, które mogą nieco zwolnić przebieg procesu. Podkreślił, że w opiniach teologów na temat tzw. Positio, czyli dokumentu o heroiczności cnót Jana Pawła II, pojawiło się szereg zastrzeżeń. Ich ostateczna opinia była pozytywna, ale wcale nie jednomyślna.

Zastrzeżenia, o których pisał Tornielli, dotyczyły m.in. zbyt szybkiego rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II w sytuacji, w której trwają procesy Piusa XII, Pawła VI i Jana Pawła I. Zwracał on też uwagę na opisane w tajnej części Positio sprawy kontrowersyjne związane z pontyfikatem polskiego papieża: aferę związaną z abp. Paulem Marcinkusem i bankiem watykańskim, finansowanie "Solidarności" przez Stolicę Apostolską oraz niektóre nominacje biskupów, którym potem stawiano zarzuty dotyczące ich moralności (by przypomnieć oskarżenia o zachowania homoseksualne i molestowanie nieletnich dla byłego abp. Wiednia Groera).

- Te sprawy niewątpliwie papieża jakoś ubocznie dotykają - przyznaje ks. prof. Tadeusz Dola z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego. - Z drugiej strony, nie są to zarzuty pod jego adresem, ale jego podwładnych i współpracowników. Ojciec Święty rzeczywiście osobiście mianuje każdego biskupa, ale naturalnie nie ma szans, by każdego osobiście poznać. Podobnie rzecz się ma z aferą finansową. Papież wyznacza pewne ogólne kierunki w Kościele, ale nie zajmuje się wypisywaniem bankowych rachunków ani szerzej polityką finansową Stolicy Świętej. Zdaje się w tym na swoich współpracowników. Tym bardziej Jan Paweł II, który miał zdecydowanie naturę bardziej mistyka niż księgowego. Czy papieżowi mogły się przy nominacjach tych czy innych osób zdarzać pomyłki? Tak, potknięcia zdarzają się także świętym.

Ks. prof. Dola podkreśla, że proces beatyfikacyjny nie ma dowodzić, iż kandydat na ołtarze był przez całe życie nieomylny i doskonały. Wykazuje on raczej, że sługa Boży był dla nas przykładem życia, bo w sposób szczególny wcielał w życie zasady Ewangelii. Ale świadomość swojej grzeszności miał także Jan Paweł II, czemu dał wyraz m.in. w testamencie. A spowiadał się co tydzień.

- Tak właśnie zachowują się święci wrażliwi ludzie - dodaje ks. prof. Dola. - Nie mówią, że nie mają żadnych grzechów, tylko stają z tymi grzechami przed Bogiem, żeby od Niego otrzymać pomoc.

Kto przeczyta wszystkie listy?
Paradoksalnie, hamulcem wstrzymującym tempo procesu beatyfikacyjnego może być także ogromna aktywność papieża, w tym aktywność pisarska.

O tym że może to być problem, przekonaliśmy się kilka miesięcy temu, kiedy drukiem ukazał się bardzo obszerny tom korespondencji Karola Wojtyły z Wandą Półtawską, więźniarką Ravensbrück, lekarką i długoletnią przyjaciółką papieża. Pomysł opublikowania tych pism w czasie trwania procesu skrytykował kardynał Stanisław Dziwisz. Wszczęto dyskusję nie tylko o tym, czy trybunał zna te konkretne listy, ale - co może ważniejsze - czy do wszystkich pism papieskich, także prywatnych uda się w ogóle dotrzeć i ile czasu będzie potrzeba na ich solenne przeczytanie.

- Według prawa ustanowionego zresztą przez samego Jana Pawła II, na szczeblu diecezjalnym powinna zostać ujawniona cała dokumentacja, czyli wszystko, co ukazało się drukiem - mówi siostra Margarita Cebula, elżbietanka, która przez wiele lat opracowywała dokumentację podczas procesu beatyfikacyjnego nyskiej założycielki elżbietanek Marii Merkert. - Staraliśmy się uwzględnić także wszystkie listy.

Ale proces Marii Merkert miał charakter historyczny, dotyczył osoby zmarłej dawno. Przy procesach osób żyjących współcześnie rośnie znaczenie zeznań świadków, czyli osób, które znały sługę Bożego. Jedno jest pewne, sam Jan Paweł II, kodyfikując w 1983 r. zasady prowadzenia procesu beatyfikacyjnego, chciał, by był on prowadzony krytycznie i szczegółowo. Trudno sądzić, że myślał wtedy o swoim procesie, ale ustalone przez niego zasady obowiązują.

Ks. prof. Dola jest zdania, że sama liczba dokumentów nie musi powstrzymywać procesu. Do ich czytania wystarczy przecież zatrudnić więcej - choćby i kilkadziesiąt - osób.

- Inna sprawa, że trudno sądzić, iż nagle ktoś odnajdzie jakiś jeden zapomniany list Karola Wojtyły i ten akurat list przewartościuje nasze oceny papieża i przewróci do góry nogami proces beatyfikacyjny - uważa ks. Dola. - Przecież kto jak kto, ale Jan Paweł II prowadził życie wyjątkowo otwarte. Są setki, tysiące jego wystąpień. Dostęp do niego, także wtedy, gdy był papieżem, miało stale mnóstwo ludzi. Nie ma obawy, że prowadził jakieś podwójne życie i z pewnością nie dowiemy się o jakichś sensacjach z jego biografii. Bo on żył tak, jak mówił.

Jeśli wierzyć przeciekom, w procesie przepytywano także jego ideowych przeciwników. Mówiło się, że wśród świadków byli m.in. Wojciech Jaruzelski czy Aleksander Kwaśniewski. Z pewnością nikt nie próbował żadnych faktów z życia papieża ukrywać.

Cud nie będzie przeszkodą
Procesową przeszkodą nie powinien za to być cud dokonany za wstawiennictwem Jana Pawła II. Świadectw tego typu jest bardzo wiele, a opublikowana w Polsce książka opisująca te cuda obejmuje dwa obszerne tomy. W procesie na szczeblu diecezjalnym uznany został cud uzdrowienia francuskiej zakonnicy cierpiącej na chorobę Parkinsona. Czy zostanie on zaakceptowany także przez Rzym, czy też wybrane zostanie inne uzdrowienie, pokaże przyszłość. Jak odległa? Tego dziś nikt ostatecznie nie przewidzi. Zwolennicy jak najszybszej beatyfikacji chętnie powołują się na dawny zwyczaj, kiedy do wyniesienia na ołtarze wystarczyło powszechne przekonanie ludu o świętości kandydata. Przeciwnicy wynoszenia na ołtarze na skróty podkreślają, że i wtedy ów głos ludu musiał być zatwierdzony przez biskupa, a papieskie trybunały powstały po to właśnie, by wykluczyć niebezpieczeństwo jakichkolwiek nadużyć.

- To nawet lepiej dla procesu, żeby trochę jeszcze potrwał - uważa siostra Margarita Cebula. - Opadają emocje, a wierni nabierają trochę dystansu do nowego błogosławionego. Jego życie i dzieło poznają nie tylko prowadzący proces, ale także wszyscy zainteresowani. Nie ma z całą pewnością powodu, by przyspieszać coś na siłę.

- Najważniejsze jest to, że wśród wiernych trwa przekonanie, iż Jan Paweł II jest święty - dodaje Marcin Przeciszewski. - Beatyfikacja będzie tylko formalnym potwierdzeniem tego kultu przez Kościół. Wszystkim, którzy się niecierpliwią, przypominam, że w Kongregacji ds. Świętych odbywa się obecnie kilkaset procesów. Na pewno wszyscy możemy się z czystym sumieniem prywatnie modlić za jego wstawiennictwem. Ja sam byłem po śmierci papieża trzy razy przy jego grobie i modliłem się, prosząc go o pomoc w różnych sprawach. Mam wrażenie, że moje prośby zostały wysłuchane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna