Diagności nie przyznają się do winy, ale grozi im do ośmiu lat więzienia. - Wystąpiłem też do starosty suwalskiego o cofnięcie uprawnień oskarżonym - informuje Ryszard Tomkiewicz, naczelnik wydziału śledztw Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.
Na początku tego roku organy ścigania dowiedziały się, że w Raczkach badania techniczne pojazdów prowadzone są nie tak, jak powinny. Podejrzenia potwierdziły działania operacyjne.
Gdy zakład był pod nadzorem, jeden samochód w ogóle nie wjechał do budynku stacji kontroli, a diagności potwierdzili, że jest sprawny. W innych przypadkach stan pojazdu sprawdzali pobieżnie, bo przegląd trwał od kilku do kilkunastu minut.
- Powołany przez nas biegły stwierdził, że na rzetelne badanie techniczne potrzeba ponad 20 minut - dodaje prokurator Tomkiewicz.
W świetle obowiązujących przepisów diagności powinni sprawdzić bowiem nie tylko hamulce, czy światła, ale też m.in. poziom oleju w silniku, płynu hamulcowego, czy ciśnienie w kołach.
Prokuratura oskarżyła trzech, czyli wszystkich pracujących na stacji diagnostów o poświadczenie nieprawdy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Mężczyźni przebywają na wolności, ponieważ wpłacili poręczenie majątkowe. Mają zakaz opuszczania kraju. Zakład jest czynny, bo starostwo - póki co - nie cofnęło fachowcom uprawnień.
- Postępowanie w tej sprawie zostało wszczęte i zawieszone do czasu wydania prawomocnego wyroku - informuje Witold Kowalewski, wicestarosta suwalski.
Na Suwalszczyźnie to już kolejni nieuczciwi diagności. Wcześniej oskarżani byli fachowcy z Wiżajn i Sejn.
Zobacz także: Magazyn Informacyjny z 14.12.2017
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?