Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za kilka dni na ekrany polskich kin wchodzi film o historii księdza Jerzego Popiełuszki

Redakcja
- W moim rodzinnym domu zawsze wisiało zdjęcie księdza Popiełuszki - mówi Adam Woronowicz, aktor, który wcielił się w postać księdza w filmie "Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Ksiądz z jego parafii zaś mówił o nim, że "materiał na księdza poszedł w aktory”.
- W moim rodzinnym domu zawsze wisiało zdjęcie księdza Popiełuszki - mówi Adam Woronowicz, aktor, który wcielił się w postać księdza w filmie "Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Ksiądz z jego parafii zaś mówił o nim, że "materiał na księdza poszedł w aktory”.
Podczas studiów aktorskich mieszkał w klasztorze, a przygotowując się do roli - spędził tydzień w seminarium. Z Adamem Woronowiczem, aktorem z Białegostoku, który zagrał księdza Jerzego Popiełuszkę, rozmawia Adrian Todorczuk.

Twój tato był w komitecie organizacyjnym budowy pomnika księdza Popiełuszki w Białymstoku. Czy ks. Popiełuszko, jeszcze przed realizacją filmu, był dla Ciebie ważną postacią?

- Dla mojego taty, związanego z "Solidarnością" na pewno tak. W naszym domu zawsze było zdjęcie księdza Jerzego. Pamiętam ten dzień, kiedy przywieziono jego zwłoki do kostnicy w Białymstoku. Miałem naście lat. Ja z kolegami graliśmy w piłkę, ludzie tłumnie zaczęli wychodzić z domów... Zwłoki wiozła "nyska", jechała pod prąd. Oczywiście, wiedzieliśmy, że ksiądz został uprowadzony, później zamordowany. Wiedzieliśmy, że to był bohater. Wtedy nie przypuszczałem, że będę aktorem. Ani tym bardziej, że zagram postać ks. Popiełuszki.

Ksiądz proboszcz z białostockiej parafii św. Rocha kiedyś o Tobie powiedział: "materiał na księdza poszedł w aktory, na zmarnowanie". Nie żałujesz, że zostałeś aktorem?

- Im dalej w las, tym bardziej się utwierdzam, że był to dobry wybór. Kiedyś religia była w salach katechetycznych, które były poza szkołą. Księża, którzy uczyli nas katechezy, zachęcali do tego, byśmy zostali ministrantami, więc wszyscy nimi zostawali. Był taki moment, gdzie ministrantami w Rocha były ogromne ilości chłopaków. Były to lata 80., wychowaliśmy się w tym kościele, lataliśmy, rozdawaliśmy dary. Pomagaliśmy księżom, jeździliśmy na różnego rodzaju zbiórki, potem zaczęliśmy jeździć na oazy. Proboszcz pewnie myślał, że skoro jestem taki gorliwy, to świetny materiał na księdza. Fakt, że ktoś jest codziennie w kościele, nie oznacza wcale, że może być dobrym księdzem. To nie zawsze idzie w parze. Realizuję się tutaj, gdzie jestem.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z aktorstwem?

- Nie zapomnę jednego z pierwszych przedstawień białostockiego, młodzieżowego teatru "Klaps", jakie widziałem. Wtedy strasznie mnie strzeliło, wiedziałem, że coś w tym jest, tylko nie potrafiłem tego ugryźć. Potem były przesłuchania. Do "Klapsa" już się skończyły, więc trafiłem do "Mandragory". Pani Tosia (prowadząca "Klaps" Antonina Sokołowska - przyp. red.) zapytała mnie po przesłuchaniu, czy zamierzam zdawać do szkoły teatralnej. Oczywiście, odpowiedziałem: "Nie" i usłyszałem, że to "bardzo dobrze". Gdzieś tam mi przebłyskało, że może chciałbym zostać aktorem, ale w II klasie liceum nie myślałem o tym poważnie. Chciałem to tylko powąchać. Jak się okazało, podobało mi się coraz bardziej...

Pani Antonina Sokołowska opowiedziała mi o warsztatach w Berlinie i pewnej sytuacji, kiedy sprawdzała, czy uczestnicy są w swoich pokojach. W żadnym nie było Ciebie...

- Tak, tak. Pewnie wtedy troszkę się modliłem.

Jesteś bardzo wierzący.

- Wyszedłem z takiej rodziny, dzięki której jest to dla mnie bardzo naturalne. Otrzymałem to od rodziców, dziadków. W moje życie wiara wpisała się tak, jak smarowanie kromki chleba. Jest to normalna czynność. Dzisiaj, patrząc z perspektywy czasu, to mnie w jakiś sposób ochroniło. Bez wiary chyba bym sobie nie poradził w tej szkole.

Mówisz o szkole teatralnej?

- Tak, mówię o PWST. Nie wiem, może gdyby nie wiara, dzisiaj bym się zapił. Uratowała mi życie. To są bardzo trudne rzeczy: nagle jesteś absolwentem liceum i nie jesteś z rodziną, tylko Cię rzuca do innego miasta, do jakiegoś akademika, z jakimiś obcymi ludźmi. Ludzie są zupełnie różni, a Ty, podobnie jak i oni, lądujesz bardzo wysoko. Bo przeszedłeś sito egzaminów, które zdawało kilkaset osób. Niektórym odbija, wariują, myślą, że są wielkimi gwiazdami. A na studiach zaczyna się selekcja. Straszny stres, okropne napięcie. Bez wiary nie dałbym rady. Generalnie jestem słabym człowiekiem i nie należę do jakichś gigantów. Pamiętam trudne momenty: szedłem po mieście, widziałem, że w czyimś oknie pali się światło i chciało mi się płakać, chciałem do domu. W tym mieście jest okrutne tempo i nie przeżyłbym tego, gdyby nie wiara.

Czy to prawda, że w trakcie studiów w Akademii Teatralnej mieszkałeś w klasztorze?

- Tak, mieszkałem na Miodowej w Warszawie, miałem dwa kroki do szkoły. Po III roku szukałem swojego miejsca. Moja ciocia pracowała w sekretariacie księdza prymasa i znając ojców kapucynów zaproponowali mi pokój za "Bóg zapłać" i mieszkałem przez rok w klasztorze. Miałem swoje klucze, wchodziłem do swojego pokoju nie uczestnicząc w życiu zakonu. Mój pokój znajdował się na samej górze, okno wychodziło na dzwonnicę. To mieszkanie było powodem wielu żartów ze strony moich kolegów. Proponowano mi, żeby robić tam imprezy (śmiech).

Potem przyszło kolejne zetknięcie z klerykami. Tydzień przygotowań do roli w filmie "Popiełuszko" spędziłeś w seminarium, w którym pracował ks. Popiełuszko. Co dało Ci to doświadczenie?

- To było warszawskie seminarium, w którym studiował ksiądz Jerzy Popiełuszko. Bliżej miał do seminarium w Białymstoku, ale wybrał stolicę. Chciał być jak najbliżej księdza kardynała Stanisława Wyszyńskiego. Przykład zawsze idzie z góry, jeśli ktoś chce komuś dorównać, to zawsze tym wielkim: Wojtyle albo Wyszyńskiemu. To było ogromne doświadczenie. Zweryfikowałem swoje poglądy. Byłem przekonany, że w seminarium spotkam chłopaków, którzy uciekają przed życiem, a spotkałem ludzi, którzy odpowiadają sobie na pytanie "jak mają żyć". Odchodzą na bok i mają odwagę stawiania tego pytania.

Więcej w papierze w Magazynie Gazety Współczesnej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna