Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za kratami czasem płaczą. I piszą. Z tęsknoty za życiem

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Klaudia w roli Kapturka
Klaudia w roli Kapturka Wojciech Wojtkielewicz
Więzienie to nie wczasy. Ale jest dla ludzi, tylko trzeba się przystosować, trzymać emocje na wodzy i czasem ugryźć w język - mówią osadzone z białostockiego aresztu śledczego. - A wykrzyczeć się możemy dopiero na próbach „Warto“.

Moja cela jest wesoła. Żadna z nas tu nie ma doła. Bo od rana, jak wstajemy, wszystkie głośno się śmiejemy. Po gorącej kawie z mlekiem, my sprzątamy tu z pośpiechem. Starsza z celi do nas krzyczy - dawać laski, będzie kipisz. Moja Sylwia przy obiedzie, po peronce wózkiem jedzie. Moja Basia ciągle czeka na list z bardzo niedaleka. Mamy także tu Tereskę, która zrobi mi serwetkę. Moja Monia wszystko myje, bo w czystości zawsze żyje. Moja Klaudia, małolata, zawsze wszędzie dużo lata.

Chór (Sylwia, Iza, dwie Moniki, Klaudia, Barbara): - I takie to życie na Kopernika. Bo tutaj nikt w nic nie wnika.

Monika

To o was? - Tak. Koleżanka z więzienia napisała. Sylwia faktycznie pracuje na kajfuszce. Jedzie wózkiem po peronce to znaczy wydaje posiłki. Basia czeka na list z niedaleka. Bo na przeciwko naszego jest oddział męski. Tereska u nas szyje - wymienia 36-letnia Monika. Za kratami przebywa, z niewielkimi przerwami, od 2009 r. Za co? - Za błędy młodości... może tak powiem najprościej. Życie jest nieprzewidywalne. Nie wiadomo, co komu przyniesie los...

Siedzi za rozboje. Do końca wyroku jeszcze dwa lata. W maju Monika może ubiegać się o warunkowe zwolnienie.

- Nie boję się, co będzie potem. Mam rodzinę na miejscu, mam syna, widzenia. Mam do kogo wracać. Może dlatego inaczej na to patrzę. Wolność mnie nie przeraża - mówi Monika. - Bardziej przerażał mnie wyrok.

Pracuje na terenie zakładu, sprząta. To przywilej osadzonych. Monika jest bardzo zadowolona. -Przynajmniej nie siedzę „pod celą”. Czas mi leci z górki. To odskocznia.

Jest nim też udział w Grupie Teatralnej WARTO, która działa na oddziale dla kobiet z Aresztu Śledczego w Białymstoku. Właśnie na scenie widzę Monikę po raz pierwszy. Występuje w białostockiej Akademii Teatralnej. Sześć osadzonych pokazało tam w miniony poniedziałek premierowe przedstawienie „Cele poezji”.

- Jak jest praca i teatr, to człowiek nie myśli o problemach. To tak jak zakupy dla kobiet na wolności. Ale nie dla nas - zaznacza 36-latka. - Tu człowiek na wszystko czeka: na wypiskę, na widzenie. Telefon jest ograniczony. Tu są same ograniczenia. Na ogół wszystkie emocje trzymamy w sobie. Musimy. Za dużo mamy do stracenia. Nie zawsze możemy też powiedzieć, co byśmy chciały - uważa Monika. - Ale na zajęciach z WARTO, albo na scenie, można rozładować te negatywne emocje. Dzięki temu czuję się jak normalny człowiek, nie jak więzień.

Barbara

„Cele poezji” to kompozycja 12 wierszy wybranych przez osadzone. Większość autorstwa polskich poetów (Wisławy Szymborskiej, Adama Mickiewicza, Rafała Wojaczka, Leopolda Staffa, Zbigniewa Herberta, Edwarda Stachury). Pięć napisały same skazane. Jedna autorka była na scenie.

- „Deszcz łez płynący po policzku, szał wyrywający się z piersi silnej kobiety, która pragnie wrócić do siebie, do swego życia pełnego miłości. Do wszystkiego, co ma najcenniejsze, do bliskich jej sercu. Ale dziś musi otrzeć łzy, zdławić szloch, przestać być silną, a stać się wytrwałą w poszukiwaniu drogi powrotu zagubionego życia”- cytuje swój wiersz ze spektaklu 37-letnia Barbara Możejko (zgadza się na podanie nazwiska).

Na scenie ostra, zdecydowana. W bezpośredniej rozmowie otwarta. Gdy recytuje „Drogę powrotu” za kulisami, ma łzy w oczach.

- Wszystko zawsze duszę w sobie. Choćby nie wiem co, staram się uśmiechać, i że niby wszystko jest ok - mówi. - Ale czasem nachodzi mnie żal, żal tego życia poprzedniego. Tęsknię za synem. Wiem, że kiedyś wyjdę na wolność, ale czy odzyskam swoje życie, nie wiem...

Gdy pytam, jak trafiła za kratki, odpowiada: - To długa historia... W skrócie to za handel ludźmi, za wywóz dziewcząt do prostytucji w Wielkiej Brytanii.

Mówi, że znajomi i tak wiedzą, że siedzi, a sprawa była opisywana przez media. Dlatego nie zależy jej na ochronie tożsamości. Faktycznie o sprawie Barbary Możejko było głośno w Podlaskiem. Sąd uznał, że kusiła bezrobotne i niezaradne kobiety pracą w Anglii. Miały być opiekunkami lub sprzątaczkami. Oferowała sfinansowanie dojazdu i zorganizowanie im dachu nad głową. Na miejscu, w Londynie, zabierała im paszporty i razem z siostrą więziła je, zmuszała do prostytucji... Gdy któraś z kobiet się sprzeciwiała, była bita. Z handlu ludźmi oskarżone uczyniły sobie stałe źródło dochodu. Na tyle intratne, co podkreślił sąd, że mogły zrezygnować z pracy i bez problemu się utrzymać. Zarzuty obejmują lata 2002-2005.

Barbara mieszkała w Wlk. Brytanii na stałe. Została zatrzymana na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania pod koniec 2012 r. Ale dopiero w lutym 2014 r. doszło do ekstradycji i kobieta została przekazana polskim organom ścigania. W AŚ w Białymstoku jest już dwa lata. W sumie do odsiadki ma 6,5 roku.

- Byłam przygotowana na karę, ale nie sądziłam, że będzie tak wysoka - przyznaje. Co było najtrudniejsze? - Brak telefonu. Nie miałam kontaktów z synem, który mieszka za granicą. Resztę jakoś sobie poukładałam. Dużo czytałam. Jakoś się trzymałam. Chyba jestem silna. Wiem, że to więzienie, a nie przedszkole. Nie relaks, urlop. Tylko więzienie. Musisz się człowieku dostosować.

Pracuje pięć dni w tygodniu, po 7 godzin dziennie. Wolne ma tylko weekendy.

Sylwia

- Straciłam trochę czasu. Wiem, że nie mogę go cofnąć. Ale trzeba żyć dalej. Bo „Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny” - jak w wierszu Szymborskiej - moim ulubionym - opowiada 31-letnia Sylwia, która na scenie brawurowo zarapowała utwór naszej wieszczki.

Za 7 miesięcy może się starać o warunkowe zwolnienie. W zakładzie penitencjarnym jest rok i 8 miesięcy.

- Moje przestępstwo zostało popełnione bardzo dawno temu. Ale los chciał, że dopiero teraz tu trafiłam. Miałam wtedy 18 lat, a teraz mam 32. Myślę, że już dawno zrozumiałam swój błąd. Muszę więc jedynie zacisnąć zęby i czekać do wyjścia.

Sylwia również odsiaduje wyrok za handel ludźmi, ale mówić o tym nie chce. Przekonuje natomiast, że mimo stresu więzienie pozytywnie ją zaskoczyło.

- „Więzienie też jest dla ludzi”, słyszałam w jakimś filmie. I coś w tym jest - podkreśla. I dodaje, że za kratami poznała mnóstwo fajnych osób. Z dziewczynami z grupy WARTO znają się, lubią, chętnie razem pracują.

Twierdzi, że pobyt w jednostce bardzo ją zmienił. - Moje dzieci mają teraz 4 i 9 lat. Ostatni raz widziałem je ponad półtora roku temu... I wiem, że zrobię wszystko, żeby ich więcej nie opuścić. Wszystko! - kilkakrotnie podkreśla 31-latka.

Klaudia

Klaudia odsiaduje wyrok 8 lat więzienia za spowodowanie ciężkiego uszczerbka na zdrowiu, a w efekcie śmierci 23-letniego białostoczanina. W dniu tragedii, do której doszło na białostockim osiedlu Wysoki Stoczek, dziewczyna miała 16 lat, ale była sądzona jak dorosła. Zostały jej jeszcze 4 lata więzienia.

Jesta bardzo drobna, najmłodsza w grupie WARTO. I widać, że umie i lubi rozśmieszać publiczność. W komediowej roli czerwonego Kapturka, ale i w wierszu o biegu przez łąkę i pogoni za przeznaczeniem, które wymyka się z rąk - 21-latka też jest autentyczna.

-To moje pierwsze przedstawienie w życiu. Zapisałam się, bo mam dużo wolnego czasu. Podczas zajęć można się też wykrzyczeć tak, że nikt nie będzie zwracał na to uwagi - mówi. -Można uwolnić swoje emocje. Te wiersze zostały dopasowane do nas. Nasze życie ułożone jest w wiersz.

Miłosz

Miłosz Pietruski, opiekun artystyczny projektu „Cele poezji”, podkreśla, że kontakt ze wszelkimi działaniami artystycznymi (poezją, teatrem, czy plastyką) jest dla osadzonych bardzo wzbogacający. Właśnie wtedy bowiem dziewczyny mogą powiedzieć coś od siebie, ze środka. Bo w normalnej rozmowie ze strażnikiem, czy inną osadzoną - pozują się. A kontakcie ze sztuką zaczynają się otwierać. Mimo, że do końca jej nie rozumieją, dociera do nich, do ich serc. Pietruski podkreśla, że dla niego od ostatecznego efektu na scenie dużo ważniejszy był proces, który zachodził w samych skazanych.

- Wiem, że wiele z tych kobiet miało ciężkie życie - tłumaczy. - Emocje, które w nich siedzą nie są pozytywne. Do tego, wbrew temu co myślą niektórzy, więzienie to nie hotel. To jest okropne miejsce. Nie popadałbym jednak w „hurra optymizm” pod tytułem: dzięki uczestnictwu w zajęciach teatralnych, nagle zmieniły się z kryminalistów, recydywistów w uduchowionych artystów. Obserwujemy tylko mały wycinek tego, co one przechodzą. Ale wierzę, że tego typu działania przynoszą znakomite rezultaty jeśli chodzi o zmianę spojrzenia na świat, na to, co je otacza. Jest to jakiś rodzaj wzorca. One same przez pracę twórczą tworzą te pozytywne wzorce - coś czego często w życiu nie miały.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna