Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za obronę Rospudy dostała... 150 tys. dolarów nagrody! Poznaj panią Małgosię

Redakcja
Małgorzata Górska wrosła w dziką naturę Biebrzy
Małgorzata Górska wrosła w dziką naturę Biebrzy
Walczyła o dolinę Rospudy. To ona i jej przyjaciele zmienili przebieg trasy Via Baltica.

Nagroda Godardów

Nagroda Godardów

Co roku, od 21 lat, Nagrodę Goldmanów dostaje tylko jedna osoba z każdego kontynentu - przedstawiciel społecznego ruchu obrony środowiska. W tym roku w imieniu Europy odebrała ją Małgorzata Górska. Nagrodę ufundował w 1989 r. działacz i filantrop Richard N. Goldman i jego nieżyjąca już żona Rhoda H. Goldman.

Małgorzata Górska z okolic Trzciannego otrzymała "Zielonego Nobla" - nagrodę Fundacji Goldmanów oraz czek na... 150 tys. dolarów! Z laureatką znad Biebrzy rozmawia Kazimierz Radzajewski.

Gdzie Pani była przez ostatnie 5 tygodni?
- To były przygotowania do ceremonii w San Francisco. Miesiąc temu, 19 kwietnia, stanęłam na scenie w operze, a potem były spotkania z prezydentem Obamą i kongresmenami. Byłam w USA z mężem i wykorzystaliśmy ten czas na nasz prawdziwy urlop.

Odwiedziliśmy 7 parków narodowych, a nasz szlak wiódł wzdłuż rzeki Colorado. Ta podróż pozostawiła mieszane odczucia, bo runął mi symbol dzikości, jakim bywa rzeka Colorado. Ani jedna kropla wody nie dopływa do oceanu! To tylko ciąg zapór i ogromne marnotrawstwo wody. Urzeka natomiast szacunek dla przyrody. To poniekąd i zasługa ostrych przepisów, bo swoje robią tablice z informacją, że za zaśmiecanie grozi kara tysiąca dolarów. Z radością bym przyjęła takie tablice w Polsce.

Na co przeznaczy Pani 150 tys. dolarów z nagrody?

- Dowiedziałam się o tym już w listopadzie ub. roku. Trudno było w to uwierzyć, choćby dlatego że za Rospudę wylewano na nas kubły zimnej wody, a mało kto publicznie raczył dobrym słowem. Walizki dolarów nie przywiozłam. Pieniądze będą dopiero jesienią. Na pewno większość pójdzie na działania związane z ochroną przyrody, bo i stąd się przecież wzięły. Myślę o założeniu ekologicznej fundacji.

Kto zgłosił Pani kandydaturę?

- Inicjatywa wyszła od Polskiej Zielonej Sieci, która jest partnerem organizacji Bankwatch. Nasza kampania w obronie Rospudy tak się podobała jurorom, że choć nie wygrała tej nagrody w ub. roku, to zdecydowano się wrócić do tej kandydatury. A ponieważ pani Monana Konchladze związana z Bankwatch z Gruzji wcześniej otrzymała tę nagrodę, to miała możliwość zgłoszenia swojej propozycji. Ona zgłosiła mnie, choć nie znamy się wcale.

Jednak w akcji obrony Rospudy wzięło udział znacznie więcej ludzi...

- I dlatego niezbyt dobrze się czuję z nagrodą dla indywidualnej osoby, bo byłam jedną z wielu. W tych działaniach wzięła udział koalicja organizacji ekologicznych, a czołowe role grały: Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, WWF i Polska Zielona Sieć, a także Greenpeace Polska, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Centrum Ochrony Mokradeł, SISKOM. Wspierali nas liczni naukowcy, bo zawsze bazujemy na rzetelnych podstawach naukowych.

Kim są pozostali laureaci nagrody Goldmanów?

- Człowiek z Kostaryki ujawnił światu, w jak bestialski sposób pozyskuje się płetwy rekinów. Żywcem odcinano im płetwy i wypuszczano do morza. Laureatka z USA zyskała uznanie za walkę z przemysłowymi hodowlami zwierząt zanieczyszczającymi wody. W Kambodży doceniono akcję na rzecz eliminowania szkód w rolnictwie, wyrządzanych przez słonie. Prawniczka z Suazi zaangażowała się w walkę o prawa ludzi wysiedlonych poza granice parku narodowego, gdzie powstały tereny łowieckie dla rodziny królewskiej. Doceniono też laureata z Kuby za zwiększenie bioróżnorodności w uprawach rolniczych.

Co Pani robi zawodowo?

- Jestem członkiem i etatowym pracownikiem Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. Zaczynałam pracę w tej organizacji jako koordynator kampanii Via Baltica. Potem zajęłam się też podobnymi działaniami w Dolinie Neru, a teraz pilnuję projektu budowy lotniska regionalnego koło Białegostoku. Pracy jest moc. Zajmuję się też ogólnopolskim projektem edukacyjnym związanym z Naturą 2000. Szkolimy, jak podejmować interwencje ekologiczne w obronie ostoi Natura 2000 na poziomie lokalnym.

Dlaczego na miejsce do życia wybrała Pani sąsiedztwo biebrzańskich mokradeł ?

- Ciągnęło mnie zawsze na obszary zielone. Kilka lat temu wyprowadziliśmy się z Białegostoku do miejsca, które znaliśmy już z działalności zawodowej i wypadów turystycznych. Kupiliśmy ruderę, z której stworzyliśmy przyjazny dom. Mąż Krzysztof pracuje w dolinie Biebrzy przy projekcie związanym z ochroną wodniczki - gatunku ptaka zagrożonego wyginięciem w skali globalnej. Bagna Biebrzańskie to cudowne miejsce. Wciąż je poznajemy, a poznać do końca nie da się nigdy. W przyrodzie wciąż coś się zmienia.

Czy popiera Pani protest przeciwko rozbudowie Carskiej Drogi, która wiedzie nad Biebrzą?

- Zbyt dużo jest teraz pomysłów na nierozsądne wydawanie pieniędzy unijnych. Mam nadzieję, że nie będzie tej szkodliwej inwestycji. Ta droga jest sama w sobie atrakcją turystyczną i niech służy nadal, ale tylko ruchowi lokalnemu i turystycznemu. Nie można tu robić ruchliwej arterii. Ludzie przyjeżdżają tu przecież, żeby oglądać dziką przyrodę Biebrzy, a jej urody nie da się pogodzić z ruchliwą drogą.

Kto odwiedza Was w tej urokliwej okolicy?

- Przede wszystkim mnóstwo przyjaciół i turystów! Mieliśmy też przez kilka dni bobra. Tej zimy przyszła klępa z łoszakiem, a nad głową widzimy klucze żurawi, dzikich gęsi, w sadzie latają dzięcioły, wilgi, słychać dudki. W starej wierzbie mieszka rodzina muchołówek szarych. I jeszcze trzmiele i motyle na rabatach.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna