Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za pocięcie 15-latki stanie przed sądem

azda
Wielodzietna rodzina dziewczyny nie pochodzi z Orli. Do tej miejscowości sprowadzili się stosunkowo niedawno. Gdy ich odwiedziliśmy pierwszy raz, jeszcze urządzali się w swoim domu. Jak nam opowiadali, w tym miejscu szukali spokoju. I z tego co mówią, nie znaleźli. Ale zapewniają, że nią mają zamiaru uciekać czy ustępować. Będą walczyć o swoje. Skarżyli się też na opieszałość wymiaru sprawiedliwości. Faktem jednak jest, że parokrotnie sami nie stawiali się na wezwania. Jak tłumaczyli, powodem było to, że terminy przesłuchań pokrywały się z wizytami u lekarzy, którzy zajmowali się pociętą ręką 15-letniej Dagmary.
Wielodzietna rodzina dziewczyny nie pochodzi z Orli. Do tej miejscowości sprowadzili się stosunkowo niedawno. Gdy ich odwiedziliśmy pierwszy raz, jeszcze urządzali się w swoim domu. Jak nam opowiadali, w tym miejscu szukali spokoju. I z tego co mówią, nie znaleźli. Ale zapewniają, że nią mają zamiaru uciekać czy ustępować. Będą walczyć o swoje. Skarżyli się też na opieszałość wymiaru sprawiedliwości. Faktem jednak jest, że parokrotnie sami nie stawiali się na wezwania. Jak tłumaczyli, powodem było to, że terminy przesłuchań pokrywały się z wizytami u lekarzy, którzy zajmowali się pociętą ręką 15-letniej Dagmary. azda
22-letni Piotr N. z Orli jest już w areszcie, odwieszono mu poprzednie wyroki.

Dagmara jechała na rowerze. Na bagażniku jechał jej 6-letni braciszek. Nagle na ich drodze stanął 22-letni Piotr N. Chłopak wyjął nóż sprężynowy. I zaatakował nim nastolatkę. Chwycił ją za rękę i zanurzył ostrze w jej przedramieniu.

Tak tę scenę przedstawili nam rodzice dziewczyny.

- Dagmara w akcie rozpaczy chwyciła za ostrze i wyrwała nóż z rąk Piotrka - opowiada ojciec Dagmary, również Piotr. - Udało się jej jakoś uciec.

Jej braciszek tak się przestraszył, że przez jakiś czas siedział pod płotem i płakał.

Do tych dramatycznych zdarzeń doszło 1 czerwca 2015 roku. Opisywaliśmy to w „Nowinach”.

Piotr N. nie przyznał się do winy. Twierdził, że dziewczyna wszystko zmyśliła. A jego w ogóle w tym miejscu nie było. Przedstawił nawet świadków.

Śledczy jednak nie dali mu wiary. Prokurator postawił mu zarzuty uszkodzenia ciała. Niedługo do sądu trafił też akt oskarżenia w tej sprawie.

Piotr N. na rozprawę czeka już w areszcie śledczym. Sąd odwiesił mu karę za dotychczas popełnione przestępstwa m.in. rozprowadzanie narkotyków i rozbój. Początkowo 22-latek otrzymał dozór policyjny i zakaz zbliżania się do nastolatki. Ale wówczas rodzice skarżyli się, że są przez niego nękani. Aż trafił do aresztu.

Kłopotliwy kolega

Jak opowiadali nam rodzice Dagmary, jej znajomość z o 7 lat starszym chłopakiem od początku budziła ich obawy.

- Poznali się w listopadzie ubiegłego roku - opowiada ojciec dziewczyny. - Spotkali się w kafejce internetowej, zaczęli rozmawiać. Później spotkali się jeszcze parę razy. Nie podobała się nam ta znajomość. Nasza córka to jeszcze dziecko, Piotrek jest od niej o 7 lat starszy. W dodatku wiedzieliśmy, że ma problemy z alkoholem i narkotykami.

Dziewczyna jednak nie chciała słuchać ostrzeżeń rodziców. Aż do 18 lutego. Wtedy nastąpił przełom.

- Dagmara wróciła do domu w jakimś dziwnym nastroju, śmiała się ze wszystkiego - opowiada jej mama, Żaneta. - Domyśliliśmy się, że musiała coś wziąć. I że to Piotrek jej coś dał. Zawieźliśmy ją na komisariat, później do bielskiego szpitala. Nie pozwoliła się zbadać, więc pojechaliśmy do Białegostoku. Tam badanie nie wykazało w jej organizmie żadnych znanych narkotyków. Lekarze stwierdzili, że to dopalacze.

Dziewczyna w szpitalu spędziła trzy dni. Do dziś nie ma stuprocentowej pewności co i kiedy wzięła. Ale po tym zdarzeniu zerwała wszelkie kontakty z 22-letnim kolegą.

- Zawiadomiliśmy też policję, ale skończyło się na przyjęciu zgłoszenia - mówi pani Żaneta.

Ale, jak opowiadają jej rodzice, chłopak nie chciał zrezygnować z tej znajomości.

- Przy każdej okazji zaczepiał ją i pozostałe dzieci - mówi ojciec nastolatki. - Na majowym festynie straszył Dagmarę , że ją potnie i zakopie. To też zgłosiliśmy na policję, ale zgłoszenie znowu zostało zbagatelizowane.

Policja nie miała powodów, by reagować. Dopiero po krwawych wydarzeniach z 1 czerwca zaczęli szukać chłopaka. Następnego dnia na ulicy zatrzymał go ojciec dziewczyny i wezwał policję.

Funkcjonariusze zabrali 22-latka na komisariat. Tymczasem do rodziny Dagmary przyszedł jego ojciec, który prośbą i groźbą próbował przekonać ich do wycofania zgłoszenia. I znów interweniowała policja. Zarzuty otrzymał zarówno 22-latek jak i jego ojcie. To drugi zarzut gróźb karalnych. Obaj też mieli zakaz zbliżania się do dziewczyny, a ojciec także do rodziny.

O winie orzeknie sąd

- Mimo to codziennie stali przy naszym płocie - skarżyli się rodzice Dagmary. - A w dodatku ich dom jest po drodze do szkoły, więc dzieci codziennie go mijały.

Nieco odetchnęli, gdy Piotr trafił do aresztu. Ale dopiero sąd rozstrzygnie, która wersja zdarzeń jest prawdziwa, czy nastolatki i jej rodziców, czy oskarżonego 22-letniego Piotra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna