Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za żonę zapłacił 300 złotych, czyli jak Polak poślubił Malajkę

Dorota Biziuk
Asma Binti Azhan i Amin Łukasz Wirowski są małżeństwem od dwóch lat. Dotychczas mieszkali w Polsce, wkrótce wyjeżdżają do Malezji.
Asma Binti Azhan i Amin Łukasz Wirowski są małżeństwem od dwóch lat. Dotychczas mieszkali w Polsce, wkrótce wyjeżdżają do Malezji. Dorota Biziuk
Najpierw urzekła go kobieta, a potem jej kraj. Amin Łukasz Wirowski po raz pierwszy poleciał do Malezji na... swój własny ślub. Jego wybranka Asma Binti Azhan studiowała w Warszawie medycynę, jednak młodzi spotkali się nie na studiach, ale w budynku ambasady.

Podróże - zarówno te bliskie, jak i dalekie - otwierają przed nami nowe horyzonty i znajomości. Przekonała się o tym para, którą spotkaliśmy w Kruszynianach, zwanych Mekką polskich Tatarów. On jest Polakiem, ona - Malajką. Poznali się w Warszawie. Połączyła ich miłość do Malezji i siebie nawzajem.

Podlaskie klimaty

Kraina nazywana rajem na ziemi, gdzie niesamowite piękno przyrody i wyjątkowa gościnność mieszkańców działają na turystów jak magnes. Egzotyczny klimat, zachwycające zabytki, wyjątkowa kultura, zapierające dech w piersiach widoki - właśnie taka jest Malezja.
- Moją przygodę z tym odległym zakątkiem świata zapoczątkował przypadek - wspomina Amin Łukasz Wirowski z Warszawy. Niedawno gościł on w gospodarstwie agroturystycznym "Tatarska Jurta" w Kruszynianach. Na wyprawę na Podlasie zabrał swoją, pochodzącą rodem z Malezji, żonę - Asmę Binti Azhan. Małżonkowie zorganizowali w Kruszynianach Dzień Malajski.

- To był nasz wspólny pomysł na jeden z wakacyjnych weekendów tematycznych - wyjaśnia Dżenneta Bogdanowicz z "Tatarskiej Jurty".
Amin Łukasz i Asma przywieźli do Kruszynian kilkunastoosobową grupę mieszkańców Malezji.
- Większość z nich jest na Podlasiu po raz pierwszy. Jeżeli zaś o mnie chodzi, to ja znam ten region z wcześniejszych wypraw - mówi Amin Łukasz.

Od pierwszego wejrzenia

Do Malezji pojechał po raz pierwszy w 2013 roku.
- Zobaczyłem niewyobrażalne korki na autostradzie i panujący wszędzie tłok. Była to dla mnie bardzo pamiętna wyprawa, bo właśnie wtedy poślubiłem moją wybrankę - opowiada.
Asmę poznał w Warszawie.

- Przez pięć lat pracowałem w Ambasadzie Nowej Zelandii w Polsce. Wraz ze zmianą rządu Nowozelandczycy postanowili zlikwidować część placówek dyplomatycznych swojego kraju na terenie Europy. Musiałem szukać nowej pracy. Najpierw znalazłem ją w Ambasadzie Iraku - mówi Amin Łukasz Wirowski.

A kilka miesięcy później został zatrudniony w Ambasadzie Malezji w Warszawie. Placówkę często odwiedzało liczne grono studentów z tego kraju. Pewnego dnia zobaczył wśród nich młodą dziewczynę. Miała na imię Asma i przyjechała do Warszawy, żeby studiować medycynę.
- Była bardzo piękna i tajemnicza. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Od tamtej pory zacząłem inaczej patrzeć na świat - przyznaje Amin Łukasz.

Odwzajemniona miłość do Malajki sprawiła, że zafascynował się kulturą jej kraju.
- Urok osobisty Asmy sprawił, że moja rodzina zaakceptowała ją błyskawicznie. Z kolei ja przypadłem do gustu jej najbliższym. Postanowiliśmy się pobrać. Zaplanowaliśmy ślub w Malezji - mówi.

Miłość i transakcja

Asma jest muzułmanką. Amin Łukasz został wychowany w rodzinie katolickiej. Mężczyzna zdecydował się jednak przejść na islam.
- Dzień przed ślubem ręce i nogi Asmy przyozdobiono wyszukanymi wzorami z henny. Przysięgę małżeńską złożyliśmy sobie w domu rodzinnym mojej wybranki. Zanim zostałem mężem Asmy, musiałem poinformować wszystkich uczestników ceremonii, że ją kocham i... płacę za nią 300 ringgit, czyli równowartość 300 złotych - opowiada Amin Łukasz.

Taka kwota to w Malezji minimalna stawka, jaką pan młody musi zapłacić rodzinie wybranki.
- W innych krajach, gdzie obowiązuje podobny zwyczaj, opłaty za żonę są zdecydowanie wyższe i sięgają od kilku do kilkunastu tysięcy euro. Dopóki mężczyzna nie uzbiera wymaganej kwoty, zostaje kawalerem - wyjaśnia mąż Asmy.
Po ślubie młodzi wrócili do Warszawy. On - do pracy w ambasadzie, ona - na studia medyczne.

Smak egzotyki

Para stara się regularnie odwiedzać Malezję. Każda wyprawa to dla Amina Łukasza odkrywanie na nowo tego egzotycznego kraju.
- Czymś, czego Malezji z pewnością może pozazdrościć cały świat jest kuchnia. Takiego bogactwa smaków, aromatów i przepisów kulinarnych próżno szukać w innych zakątkach globu - przyznaje mąż Asmy.

Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że życie w Malezji kręci się wokół jedenia. Sukces tej kuchni wynika głównie z faktu, że jest to kraj wielokulturowy, gdzie od wieków spotykały się kuchnia indyjska, chińska i japońska. Od dawien dawna do malezyjskich portów przybijali handlarze z różnych krajów i regionów, przywożąc w ładowniach swoich statków unikalne składniki. Ogromny wpływ na lokalną kuchnię mieli także najeźdźcy. Później malajscy kucharze interpretowali zagraniczne dania na nowo. W ten oto sposób powstała niezwykła kuchnia, której dania są zachwycające nawet dla najbardziej wymagających podniebień.

- Potraw w Malezji jest cała masa i nie sposób wymienić ich wszystkich. W tym kraju wokół jedzenia budują się więzi społeczne i rodzinne - dodaje Amin Łukasz.

Wszystkim, którzy zaczynaliby swoją kulinarną przygodę z Malezją poleca popię. Ta potrawa wyglądem przypomina sajgonki. Jej podstawowym składnikiem jest kurczak i przyprawa curry.

- Jedzenie w Malezji jest bardzo tanie. Za równowartość 10 złotych możemy się najeść i napić do syta. Podstawą wielu potraw są owoce. Na każdym kroku sprzedawcy oferują taki przysmak, jak smażone banany. Podczas każdej wizyty w Malezji delektuję się owocem o nazwie durian. Można go porównać do arbuza, z tą różnicą, że ma kolce i bardzo grubą skórę. Durian wydziela specyficzny zapach, dlatego niektóre hotele zabraniają wnoszenia tego owocu na swój teren - wyjaśnia Amin Łukasz.

Dług trzeba spłacić

Niedawno Asma skończyła studia w Warszawie. Dziewczyna mogła zgłębiać tajniki medycyny dzięki stypendium naukowemu, jakie otrzymała od rządu Malezji.

- Teraz trzeba uregulować ten dług. Wkrótce pojedziemy z żoną do Malezji. Tam Asma rozpocznie praktykę lekarską. W ten sposób spłaci dla rządu stypendium - tłumaczy Amin Łukasz.
Już teraz oboje cieszą się na dłuższy pobyt w Malezji.
- Cieszymy się życiem i do wszystkiego podchodzimy z uśmiechem. Razem przezwyciężymy każdą trudność, bo miłość daje ogromną siłę - dodają zgodnie Asma Binti Azhan i Amin Łukasz Wirowski.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna