Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwa w Podlaskiem. Dzieci zabiły rodziców, brat zabił brata

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
CreativeCommons
Brat zarąbał brata siekierą, syn zatłukł ojca nogą od taboretu, córka udusiła matkę. A w tle - narastające od lat urazy, często „podlane” alkoholem.

Rodzina. To ona jest dla Polaków najważniejsza. Potwierdzają to badania socjologiczne. W woj. podlaskim na 1. miejscu stawia ją 42 proc. mieszkańców (dane firmy IRCenter z 2015 r.). Ten wizerunek ma jednak rysę, krwawą rysę - rodzinne zbrodnie. Ot chociażby ta, do której doszło 5 lutego w mieszkaniu przy ul. Witosa w Białymstoku. 37-letni syn udusił ojca kablem. W tym tygodniu został zatrzymany i trafił do aresztu. Takich zbrodni na najbliższych było w naszym regionie znacznie więcej.

Czytaj więcej: Zabójstwa w Podlaskiem. Mordercy, gwałciciele, pedofile. Zbrodniarze XXI wieku

Mieszkał ze zwłokami

Między Damianem S., a jego matką Ewą nigdy nie układało się dobrze. Awantury były prawie codziennie. Matka miała pretensje, że nie pomaga w domu, narkotyzuje się i nadużywa alkoholu. 19-latek skarżył się, że matka pije, nie wpuszcza go do mieszkania, każe mu nocować na klatce schodowej. Nie wytrzymał. W lutym 2008 r., chłopak podszedł do śpiącej matki i udusił ją gołymi rękoma. Ciało zawinął w dywan. Ze zwłokami mieszkał przez tydzień. W końcu do wynajmowanego na białostockim osiedlu Nowe Miasto mieszkania zapukała policja. Damian S. przyznał się do zabójstwa. Dostał 10 lat więzienia. Sąd uznał, że w chwili popełnienia czynu miał ograniczoną poczytalność.

Bo był złym człowiekiem

- Czułem nienawiść. Musiałem stracić świadomość. Pobiłem, ale nie chciałem zabić - tak tłumaczył się Dariusz D., skazany na 12 lat za brutalne zabójstwo ojca w Dobrzyniówce (gm. Zabłudów). Było to w sierpniu 2013 r. 36-latek skatował ojca drewnianym taboretem. Tragicznego dnia obaj mężczyźni byli pijani. 62-latek drzemał przy telewizorze. Wcześniej pokłócili się. Relacje z ojcem w ogóle nie układały się najlepiej, dochodziło do rękoczynów, musiała interweniować policja. Z zeznań rodzeństwa Dariusza D. wynikało, że ojciec przed laty znęcał się fizycznie i psychicznie nad czwórką dzieci. Prowokował, szukał zaczepki. D. musiał stawać w obronie bitej matki. - Ojciec był złym człowiekiem. Wiedziałam, że prędzej czy później mogło tak to się skończyć - zeznawała przed sądem siostra 36-latka.

Białystok: Morderstwo na os. Słoneczny Stok. 67-latka uduszono kablem (zdjęcia)

Chorzy zbrodniarze

Ewa K., była wicedyrektorka Książnicy Podlaskiej w Białymstoku, opiekowała się chorą matką. W styczniu 2015 r. doszło do tragedii. Udusiła 92-latkę. Podejrzana trafiła na oddział psychiatrii aresztu śledczego. Do więzienia nie poszła, bo sąd uznał kobietę za niepoczytalną i zdecydował o umieszczeniu 57-latki w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.

Również nie za kraty, a na leczenie trafił 48-latek, który w lutym zeszłego roku w podsuwalskich Prudziszkach zabił brata. W zapusty doszło pomiędzy nimi do sprzeczki. Sprawca rzucił się na swoją ofiarę z nożem, zadał jej kilka ciosów, a później zdemolował pomieszczenie, w którym obaj przebywali. Prokuratorowi powiedział, że zabił, bo... go nie lubił.

Za zniszczone dzieciństwo

Zabiła ojca, a później matkę. Przed sądem mówiła, że odegrała się za zmarnowane dzieciństwo i młodość, które spędziła w pijackiej melinie przy ul. Kościuszki w Suwałkach. Zabijać zaczęła w 1991 r. - od ojca. Jego śmierć nie wzbudziła żadnych podejrzeń. Małgorzata Z. miała wówczas 18 lat. Dziesięć miesięcy później zgłosiła śmierć matki policjantom. Powiedziała, że nie wie, co się stało, bo nie było jej w domu. Ale prokuratura zleciła sekcję zwłok, która wykazała, że kobieta została uduszona. Małgorzata Z., po kilku przesłuchaniach przyznała się do winy. - Była pijana, zrobiła mi awanturę. Nie wytrzymałam nerwowo, a później już nie panowałam nad sobą - tłumaczyła. Wtedy organy ścigania zdecydowały się na ekshumację zwłok ojca. Sekcja wykazała, że on też został uduszony. Małgorzata Z. tłumaczyła, że ciągle na nią krzyczeli, bili. - Często chodziłam głodna, bo wszystkie pieniądze wydawali na wódkę. Odkąd pamiętam, w domu nie było nawet choinki. Płakałam, gdy inne dzieci dostawały prezenty od Mikołaja - opowiadała. Sąd skazał ją na 15 lat (wziął pod uwagę młody wiek). W więzieniu wyszła za mąż, zmieniła nazwisko. Wyszła na wolność w 2004 r.

Białystok. Podejrzany o zabójstwo już w prokuraturze (zdjęcia)

Obrona konieczna?

Zabił wujka siekierą, a ciało wyrzucił do rowu ze śmieciami i przysypał ziemią. Makabryczna zbrodnia we wsi Jaczno k. Różanegostoku ujrzała światło dzienne dopiero po kilku latach, gdy sąsiad odkrył kości 51-latka. Do zabójstwa przyznał się kuzyn denata - Albert L. Twierdził, że w czasie sprzeczki musiał bronić się przed wujkiem, który miał w ręku nóż i groził mu śmiercią. Mówił, że zabił go ze strachu o swoje życie, bo nie miał możliwości ucieczki. Dostał 25 lat więzienia.

Brat zabił brata

Pięć lat temu w podaugustowskiej Topiłówce brat zabił brata. Mieszkali w środku lasu, w służbowym bliźniaku. Pewnego dnia pomiędzy mężczyznami doszło do kłótni. Piotr G. zdenerwował się na brata, bo ten nie pozwalał swojej córce pójść na zabawę. Wbiegł więc do domu swojej ofiary, złapał nóż i ugodził nim brata kilka razy, a później jak gdyby nic wyszedł na podwórze. Gdy zatrzymała go policja, miał 2,7 promila alkoholu. Wdowa i żona zabójcy są siostrami.

Zatłukł matkę młotkiem

Sławomir S. mieszkał z matką w domu przy ul. Pułaskiego w Łomży. Ona zajmowała parter, on z rodziną - piętro. Mężczyzna zeznał, że relacje z matką zmieniły się diametralnie, kiedy 17 lat wcześniej się ożenił. Matka miała nie akceptować jego związku i pozostawała w ciągłym konflikcie z nim i synową. Pięć lat później urodziła im się córka.

Tomasz S. zabił żonę. Oblał ją benzyną i podpalił

W styczniu 2009 r. znów doszło do awantury. Sławomir S. rąbał w piwnicy drewno na opał. Gdy z góry ponownie dobiegły go krzyki matki, chwycił młotek i poszedł do niej. Uderzył 84-latkę kilka razy w głowę, przytrzymując ją przy tym za szyję. S. przeniósł zwłoki do piwnicy i zawinięte w koc wrzucił do bagażnika samochodu, po czym przewiózł je na ul. Spokojną. Krew z podłogi starł papierowymi ręcznikami i mopem, natomiast zakrwawione dywaniki spalił w piecu. Policja zatrzymała go dwa dni później, gdy pił u kolegi. Najpierw się przyznał, później twierdził, że matka spadła ze schodów i nadziała się na nabitą gwoździem deskę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna