Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zafundowali mu terapię szokową i zamknęli w psychiatryku

Tomasz Kubaszewski
sxc.hu
Choć sąd miał wątpliwości, czy mężczyzna jest poczytalny, zafundował mu pobyt za kratkami. - Przez psychiatrów zostałem zbadany dopiero pod koniec trzymiesięcznego pobytu w areszcie - żali się suwalczanin Piotr C.

Chory psychicznie się nie czuje.

Zaraz napadnę na bank
O Piotrze C. głośno było w ostatnich latach dwukrotnie. W 2009 r. zatelefonował do jednej z białostockich redakcji i oznajmił, że zaraz dokona napadu na bank. Dziennikarze powiadomili policję. Piotr C. stał w hallu oddziału NBP w Białymstoku. Bez problemu dał się zaprowadzić do radiowozu. - Chciałem zwrócić wszystkim uwagę na moją sytuację - tłumaczy.

W ubiegłym roku pojawił się w suwalskim oddziale PKO BP. Zażądał 200 tys. zł. Gdy usłyszał odmowę, chwycił stojący w sali obsługi klientów słupek i rozbił szybę okienka kasowego. Wkrótce został zatrzymany przez policję. To właśnie za to znalazł się w areszcie.

Po paru miesiącach prokuratura sprawę jednak umorzyła ze względu na stan niepoczytalności w chwili czynu. Zawnioskowała jednocześnie o przymusowe leczenie w szpitalu psychiatrycznym. Tę kwestię sądy różnych instancji rozpatrują do dzisiaj.

Chodzi o kilkaset milionów
Piotr C. mówi, że państwo winne mu jest gigantyczne pieniądze. Chodzi o kary, które jego firmie urząd skarbowy wymierzył jeszcze w latach osiemdziesiątych. Jak twierdzi, niesłusznie. Na początku tego wieku zmieniły się przepisy, które, jego zdaniem, umożliwiają dochodzenie roszczeń sprzed wielu lat. Dlatego złożył pozew cywilny.

- To roszczenie zostało oddalone ze względu na przedawnienie - informuje Marcin Walczuk, rzecznik prasowy suwalskiego sądu.

I choć wyrok jest prawomocny, Piotr C. z tym się nie pogodził. Pisze więc do różnych instytucji, na własną rękę próbuje odzyskać pieniądze. Razem z odsetkami ma to już być kilkaset milionów. Zwraca się w tej sprawie do banków, których państwo jest właścicielem. - Do dyrektora PKO BP też najpierw napisałem, że zgłoszę się po konkretną kwotę - dodaje.

Lekarz przecież badał
Marcin Walczuk zapewnia, że sąd nie popełnił błędu orzekając areszt w stosunku do Piotra C. Choć w uzasadnieniu można przeczytać, że "zgromadzony materiał pozwala przypuszczać, iż ma on ograniczoną poczytalność". Według sędziego, nie ma jednoznacznych wytycznych, by nawet osoby chore psychicznie trafiały do aresztu. Tu zresztą każdy osadzony jest badany przez lekarza. Tak było też w tym przypadku.

Piotr C. twierdzi, że o swoje pieniądze będzie walczył dalej. Zastanawia się nad wyborem formy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna