No bo jak dalej żyć, kiedy nastoletnie dziecko ucieka z domu? Klaudia znikła na miesiąc, ale niektórzy rodzice nie widzą swoich pociech nawet przez... 2 lata.
Była rozpacz i błaganie. Beata Raplis, prawna opiekunka 17-letniej dziewczyny, nawoływała za pośrednictwem plakatów i ogłoszeń: "Klaudio! Daj choćby maleńki znak życia. Wracaj proszę! Kochamy cię wszyscy." Teraz został już tylko ból i rozczarowanie, bo Klaudia wróciła cała i zdrowa, ale nie chce mieszkać w domu, w którym spędziła ostatnie 4 lata.
W dziewczynie narodził się bunt, więc uciekła. Niektórzy już ją nawet pochowali, a ona wybrała pozory wolności, choć uwięziła się na cały miesiąc.
Zerwała się i poszła na gigant
Poszukiwaniami 17-letniej dziewczyny, która nagle przepadła bez wieści 3 listopada br., żył cały Ełk. Na mieście pojawiły się plakaty ze zdjęciem Klaudii Wołyniec i dramatycznym apelem opiekunki błagającej o wskazanie jakiegokolwiek śladu, który mógłby naprowadzić na trop zaginionej.
Nastolatki szukała rodzina, koleżanki ze szkoły, policja. Były apele w mediach. A ona milczała, nie odpowiadał też jej telefon.
- Nie miała żadnych powodów, żeby uciekać. To spokojna i porządna dziewczynka. Nigdy nie wracała do domu później niż o godzinie 21. Tym razem nie doczekałam się jej do północy. Zawsze sprzątała po sobie, a tu zostawiła talerze na stole, jakby coś ją nagle zabrało w środku posiłku... - opowiada o tym dramatycznym wieczorze, 3 listopada, Beata Raplis, prawna opiekunka Klaudii.
Beata zabrała Klaudię do tzw. rodziny zastępczej 4 lata temu, od kuzyna ze wsi koło Kalinowa. Ojciec dziewczynki został bowiem częściowo pozbawiony praw rodzicielskich, a matka zostawiła ich rodzinę już kilkanaście lat temu. Klaudia zamieszkała w ełckim mieszkaniu Beaty. W Ełku mieszka też starsza siostra tej nastolatki - Katarzyna.
Przez 4 lata jakoś im się razem układało. Nikt więc nie mógł pojąć, co doprowadziło Klaudię do ucieczki.
- To spokojna uczennica. Ona nigdy nawet z lekcji nie uciekła! Była tego dnia w szkole. I nagle zerwała się z dwóch ostatnich lekcji... - wspomina Renata Bielecka, wychowawczyni Klaudii w Technikum Hotelarskim w Ełku.
Na wieść o zniknięciu Klaudii złapała się za głowę również Sara Kozłowska, serdeczna koleżanka zaginionej nastolatki: - Razem wyszłyśmy ze szkoły. Pobiegła do domu. Wiedziałabym o jej kłopotach, ona mówiła mi wszystko... - zamyśla się Sara.
Beata Raplis zaczęła szaleć z rozpaczy i niepewności. Szukając ukojenia dla własnych myśli, udała się nawet po poradę do wróżki. Ta częściowo przewidziała rozwój wydarzeń. Karty tarota pokazały dziewczynę żywą, ale niechętną do powrotu.
Wybrała wolność i siebie uwięziła.
Klaudia odnalazła się 3 grudnia, równo miesiąc po ucieczce. Jest cała i zdrowa. Dziewczynę namierzyła policja - w mieszkaniu starszej siostry.
- Zadzwoniła do mnie dzień wcześniej, że żyje, ale za nic nie chce wracać do domu - opowiada o finale poszukiwań Beata Raplis, opiekunka i jednocześnie kuzynka zaginionej nastolatki.
Mundurowi byli kilka razy w tym mieszkaniu, ale nie udawało im się tam zastać poszukiwanej. Tym razem ją znaleźli, choć zmyślna 17-latka schowała się za meblami. Od razu oświadczyła jednak, że chce zostać z starszą siostrą.
- To był dla mnie cios! - mówi rozżalona Beata. - Miała u mnie godne warunki do życia. Twierdzi, że ograniczałam jej wolność, bo kazałam wracać na noce do domu. Wybrała inne miejsce, z alkoholem i innymi "rozrywkami". Nie zostało mi nic innego, niż złożyć w sądzie prośbę o wycofanie się z opieki nad tym dzieckiem.
Klaudia pod jej opieką skończyła ełckie gimnazjum i poszła do technikum. I w jednej chwili zrezygnowała z życia w spokojnym domu i z nauki...
Klaudia: Miałam dość narzekania
W miniony wtorek odnaleziona Klaudia ponownie pojawiła się w szkole. Musiała spojrzeć w oczy koleżankom, nauczycielom...
W szkole nie było jej ponad miesiąc. Ma ogromne zaległości. Musi liczyć się z obniżeniem oceny ze sprawowania.
- Nie rozumiem, skąd w niej wzięła się taka złość do życzliwych jej ludzi. Niejedna rodzona matka mniej kocha swoje dziecko w porównaniu z miłością, jaką obdarzyła Klaudię jej opiekunka - mówi Danuta Sawicka-Malz, dyrektor ełckiego Zespołu Szkół nr. 3.
Klaudia zaś próbuje tłumaczyć swoją ucieczkę rygorami kuzynki: - Miałam dość narzekania, jaka to jestem zła. Ucieczka wydawała mi się jedynym rozwiązaniem. Ukryłam się najpierw u mojego chłopaka, a gdy zaczęły się poszukiwania to nawet na minutę nie opuszczałam mieszkania siostry. Miałam dość tego ukrywania się, więc postanowiłam wrócić, ale nie do opiekunki... - tak nastolatka tłumaczy się przed wychowawczynią Renatą Bielecką.
Uciekła na dwa lata
Beata Raplis dopiero teraz przyznaje, że już wcześniej miała problemy z podopieczną: - Już kiedyś uciekła, ale nie było jej tylko jedną dobę. Na nią zły wpływ ma chyba siostra, a ten bunt to raczej agresja w stosunku do poukładanego świata z normami i zasadami. Sama je musi zrozumieć, mi już nic do tego - mówi zrezygnowana opiekunka.
- To norma u uciekinierów. Nie godzą się na domowe obowiązki, szukają tak zwanej wolności, a ta potrafi zaprowadzić młodego człowieka na margines. Dzieciom na gigancie towarzyszy często alkohol, narkotyki, przestępczość - komentuje zachowania uciekinierów Monika Bekulard, rzecznik prasowy ełckiej policji.
Tylko w tym roku z rodzinnych domów, domów dziecka i placówek opiekuńczych w Ełku uciekło 65 dzieci. Obecnie policja poszukuje dwojga niepełnoletnich. Policjanci przypominają też ucieczkę 14-latki sprzed czterech lat. Wróciła sama do domu, ale już jako... 16-latka, po zagranicznych wojażach. W 2009 r. na Podlasiu poszukiwano zaś 887 młodocianych uciekinierów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?