Zamek w Tykocinie. Zbudował go białostocki biznesman Jacek Nazarko (zdjęcia)

Małgorzata Pawłowska [email protected]
W tej pięknej sali była niegdyś kuchnia zamkowa, w której gotowano dla wojska
W tej pięknej sali była niegdyś kuchnia zamkowa, w której gotowano dla wojska A. Chomicz
Znajomi nie pytają go o zdrowie, lecz o jego tykocińską twierdzę. Jacek Nazarko zbudował ją na podstawie wykopanych z ziemi drobiazgów, które skrupulatne porządkowane czekały przez 40 lat. Opłaciło się. Efektów może pozazdrościć nawet Warszawa i Kraków.

Zamek w Tykocinie

W tej pięknej sali była niegdyś kuchnia zamkowa, w której gotowano dla wojska
W tej pięknej sali była niegdyś kuchnia zamkowa, w której gotowano dla wojska A. Chomicz

W tej pięknej sali była niegdyś kuchnia zamkowa, w której gotowano dla wojska
(fot. A. Chomicz)

Zamek w Tykocinie. Nie będę tutaj mieszkał! - zapowiada białostoczanin Jacek Nazarko, właściciel odbudowanej twierdzy w Tykocinie. - Nie zamierzam być panem na zamku - dodaje.

Powstała część warowni to tylko zachodnie skrzydło kamienicy zamkowej w stylu późnego gotyku. Ma 1000 mkw. I mury grubości 120 cm. Ciekawostką jest krypta, w której przez półtora roku spoczywały zwłoki ostatniego z Jagiellonów, króla Zygmunta Augusta. Za perełkę uchodzi także studnia na dziedzińcu z XVI-wiecznymi cembrowinami, wydobytymi spod ziemi.

Budowa obiektu przez białostoczanina od lat budziła powszechne zainteresowanie.

- Znajomi nie pytali mnie o zdrowie, ale o etapy prac na zamku - śmieje się Nazarko.

Ten wariat, to mój tata
Kamień węgielny pod budowę wmurowano w 2002 r., ale już wcześniej plotkowano o tym przedsięwzięciu. Jakieś 15 lat temu dziennikarz Radia Białystok na prima aprilis zrobił audycję o odbudowie zamku w Tykocinie. Powiedział, że słychać już warkot koparek i widać krzątające się ekipy robotników. Ludzie uwierzyli w ten żart. Dzwonili do radia, mówili, że to świetnie. Wtedy jeszcze Nazarko nie myślał o zbudowaniu zamku, choć czuł się związany z Tykocinem.

Jego syn na początku gimnazjum pojechał z klasą do tego miasteczka. Podczas wycieczki przewodniczka powiedziała: "Wiecie, jakiś wariat chce odbudować zamek". Wtedy Łukasz krzyknął: "To mój tata!". Decyzja o odbudowie zapadła bez większych rozterek. - Dzieci były mniejsze, ja i żona młodsi. Optymistyczniej wyglądało to od strony finansowej, bo mieliśmy trochę oszczędności - tłumaczy Nazarko.

Jednak przez następne 10 lat wiele razy pluł sobie w brodę.

- Chwilami żałowałem tego, w co się wpakowałem. Nie było jednak mowy o tym, by tego nie dokończyć. Braliśmy kredyty i sprzedawaliśmy po kolei: nieruchomość w Krynicy, łódź, zabytkowy samochód... - wyjaśnia.

Nie było tak hop-siup!
Przed rozpoczęciem prac szacował, że potrzebuje milionów, których nie miał. Ile poszło? Nie chce zdradzić. Przyznaje jednak, że warownię uważa za dorobek swojego 60-letniego życia.

- Nie chcę ruiny z ekspozycją potłuczonych garnków ani przydrożnej karczmy, lecz żywe miejsce spotkań ludzi z różnych stron świata - tłumaczy.

Niełatwo było zbudować taką oazę. Nic nie dało się zrobić na hop-siup.

- Gdy nazbierałem trochę pieniędzy, to kupowałem tira cegieł i dalej budowałem - wspomina Nazarko.

Żwir i piasek miał na miejscu. O stolarkę czy prace kowalskie też się nie martwił - w Tykocinie są i stolarze, i kowal.

- Poza tym dużo pracy wykonałem sam, szczególnie na początku - opowiada gospodarz.

Trochę się namęczył, bo był i robotnikiem budowlanym i przedsiębiorcą na co dzień prowadzącym interesy.

Byle coś wygrzebać spod ziemi
Jest inżynierem budownictwa, dlatego z fundamentami i konstrukcją historyczną budowli poradził sobie bez problemów. Trudniejsza okazała się forma architektoniczna. Powstała m.in. na podstawie materiałów wygrzebanych w archiwach przez białostoczanina prof. Józefa Maroszka oraz dokumentów znalezionych w Petersburgu i Moskwie. Ostatecznie projekt architektoniczny stworzyła białostocka architekt Agnieszka Duda. Zaplanowała na tyle, na ile się dało wierną kopię tykocińskiej budowli, ale nie wszystkie elementy mają walor historyczny. Nowa jest na przykład klatka schodowa. Autentyczne są za to fundamenty i mury piwnic.

- Jak coś spod ziemi wygrzebaliśmy, to potem odtwarzaliśmy. Na przykład zawias. Zamontowaliśmy też drzwi drewniane, takie jak kiedyś, ze skoblikiem, bo taki akurat znaleźliśmy - chwali się gospodarz.

Prace nad budowlą musiały jednak uwzględniać współczesne warunki życia, dlatego drzwi w kamienicy są nieco inne niż te w XVI w. Mają 2 metry wysokości, bo dzisiaj ludzie są wyżsi. Kiedyś wystarczyła wysokość 170-180 cm.

Powolne wsiąkanie w Tykocin
Zaczęło się od przypadku. Kiedy po koniec lat 50. XX w. Jacek Nazarko chodził do drugiej, może trzeciej klasy podstawówki, przyjechał do Tykocina z klasą, z darami dla pogorzelców z ulicy Świerczewskiego. To było jego pierwsze spotkanie z zamkiem, a właściwie polem porośniętym trawą. Największe wrażenie zrobiły na nim pale na Narwi - pozostałość po zamkowych spichlerzach. "Jak coś może tak długo istnieć?" - zastanawiał się wtedy. Potem zaczęła się jego przygoda z harcerstwem. Należał do wodniackiej drużyny harcerskiej "Błękitna Dziewiątka" im. Stefana Czarnieckiego. A jak Czarniecki, to oczywiście Tykocin, który do hetmana należał. Tu przyjeżdżali jako harcerze, by składać swoje przyrzeczenia. Tak - jak sam twierdzi - zaczął powoli wsiąkać w Tykocin.

Widać było mu to pisane. Tym bardziej, że jego rodzina przywędrowała po II Wojnie Światowej z Wilna i Grodna, a Tykocin ma przecież litewskie powiązania. W końcu zamek wznieśli w połowie XV w. Litwini. Nazarko z dzieciństwa pamięta, że jego rodzina ciągle wracała w rozmowach do spraw wileńskich. Jest coś jeszcze. Dziadkowie z Grodna przywieźli ze sobą kufer z pamiątkami rodzinnymi i książkami historycznymi. Jak się wyjaśniło, przywędrował on aż z Władywostoku, bo tam dziadek pochodzący spod Bielska się ożenił. Drugi dziadek, ten spod Wilna, pomaszerował w 1910 r. do Charkowa, gdzie studiował farmację. Ojciec Jacka Nazarki, absolwent wileńskiego Uniwersytetu im. Stefana Batorego, po wojnie pracował w Białymstoku jako radca prawny. Zgromadził dużą bibliotekę.

- Wychowałem się wśród książek historycznych. Stąd też zainteresowanie Tykocinem - tłumaczy pan Jacek.

Niech Warszawa i Kraków zazdroszczą
- Nie byłem pierwszym, który interesował się odbudową twierdzy - opowiada właściciel zamku.
Próby rekonstrukcji podjęto już w latach 60. XX w. Zbudowano wtedy z cegły tzw. trwałe ruiny, by zaznaczyć miejsce, gdzie stała niegdyś najpotężniejsza warownia Rzeczypospolitej. Niestety, zrobiono także dużo złego, np. wybrano ziemię z dziedzińca bez przeprowadzenia badań archeologicznych.

Odbudować obiekt chciał też między innymi były dyrektor Muzeum Wojska w Białymstoku płk Zygmunt Kosztyła. Zamierzał odtworzyć baszty i zrobić w nich muzeum. Nic z tego nie wyszło, dlatego - wykopane mniej więcej wtedy w Tykocinie - pudła ze "skarbami" czekały na odkrycie w warszawskim Instytucie Archeologii i Etnologii PAN przez 40 lat. Nowy właściciel zamku zadbał o to, by zostały skrupulatnie uporządkowane. Dzięki temu wiadomo m.in. jak wyglądały kafle pieców tykocińskiego zamku. Ich pierwotny wygląd, z tysięcy drobnych kawałków, odtworzyła prof. Maria Dąbrowska. Zajęło to 5 lat. Opłaciło się, bo takiego pieca nie ma ani Zamek Królewski w Warszawie, ani nawet Wawel!

Wskrzesił zamek żywym
To miejsce można znaleźć na mapie, ale trzeba wiedzieć, że nie nazywa się "Zamek", ale Tamożnia. To po rosyjsku komora celna, bo taka właśnie niegdyś tu istniała. Tylko energetycy wykazali się lokalnym patriotyzmem i na słupie transformatorowym obok posesji umieścili napis "Zamek".

A wielkie otwarcie zamku... już wkrótce.

- Ruszamy w drugim kwartale tego roku. Będzie tu ekspozycja historyczna, dobra kuchnia, sala konferencyjna, pokoje hotelowe, sala poświęcona ustanowionemu na zamku orderowi Orła Białego i biblioteka - deklaruje inwestor.

Obiekt zacznie żyć nowym życiem. Z tą nadzieją gospodarz już planuje następne inwestycje. W pierwszej kolejności zbuduje kolejne skrzydło warowni. Wtedy zapewne do Tykocina przyjadą nie setki, ale tysiące miłośników zabytkowych budowli.

Jacek Nazarko pokazuje jeden ze zrekonstruowanych kafli z pieca zamkowego (wybudowanego przez starostę tykocińskiego Krzysztofa Wiesiołowskiego).
Jacek Nazarko pokazuje jeden ze zrekonstruowanych kafli z pieca zamkowego (wybudowanego przez starostę tykocińskiego Krzysztofa Wiesiołowskiego). A. Chomicz

Jacek Nazarko pokazuje jeden ze zrekonstruowanych kafli z pieca zamkowego (wybudowanego przez starostę tykocińskiego Krzysztofa Wiesiołowskiego).
(fot. A. Chomicz)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 51

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

m
mórarz

zbudował zamek na podstawie drobiazgów....Ja budowałem przez 42 lata ale nigdy na podstawie drobiazgów ale jakiejś dokumentacji. W tym wypadku to częściowa rekonstrukcja oparta na znalezionych fotografiach, starych rycin etc. No cóż - "polska język- trudna język" szczególnie dla dziennikarzy po 2 -letnich szkołach wyższych...

C
Cichomir
Gratuluję Panie Jacku. Jestem trochę od Pana młodszy i jak jako cłopak zobaczyłem zarośnięte trawą ruiny, byłem przekonany, że nikt tego wspaniałego zamku nie odbuduje. A tu znalazł się "szaleniec". Dziękuję.
A tym co piszą niepochlebnie, zamek królewski w Warszawie też nie jest oryginalny. Oryginały zostały zniszczone. Jeżeli chcemy coś mieć trzeba to odbudować, jak Pan Jecek.

Ale zanim zaczniemy wszystko odbudowywać zadbajmy o to co jeszcze pozostało a ulega coraz większym zniszczeniom. Zapraszam do naszej akcji "Ratujmy polskie zabytki"
C
Cichomir
Witam!
Nie rozumiem jak można zachwycać się tym, że zniszczone zostały fragmenty pierwotnej budowli. To co powstało obecnie to nie jest odbudowany zamek lecz budynek powstały na dawnych fundamentach. Nie jest znany wygląd zamku więc trudno mówić o jego odbudowie. To, że konserwator wydał zgodę na budowę można rozumieć dwojako. Po pierwsze – pozbył się kłopotu z utrzymywaniem pozostałości zamku, po drugie – w województwie podlaskim nie ma ani jednego zamku (w Białymstoku przebudowany został na pałac) więc taka budowla podniesie prestiż a zniszczyć i tak nie ma za wiele bo tylko „jakieś” fundamenty ledwie wystające z ziemi. A przecież taką budowlę można było postawić w każdym innym miejscu nie niszcząc pozostałości dawnego założenia. Lecz prawdopodobnie uzyskanie obecnie pozwolenia na budowę zamku nie jest łatwe. Plany przestrzenne takich budowli nie uwzględniają.
Wyobraźcie sobie, własnym sumptem nikogo o łaskę nie prosząc, zrobił coś dla pamięci o wielkości Rzeczypospolitej - to zostanie po Nim.
Po co takie górnolotne stwierdzenia. Pan Jacek zbudował zamek dla siebie a nie dla Rzeczypospolitej. Podobnie jak właściciele zamków w Bobolicach czy Korzkwi. Będzie tam pewnie hotel, restauracja czy inna działalność gospodarcza.
Pierwotnie zamek służył do obrony. W późniejszym czasie część z nich popadła w ruinę za sprawą wojen lub została opuszczona a część przebudowano na pałace pokazując tym samym bogactwo ich właścicieli. Lecz zawsze się do nich dokładało. Obecnie muszą się same utrzymywać chcąc dalej istnieć. Oto widać jak zmieniają się czasy.
J
Joanna K.
Kochani!
Jak to jednak członkostwo w "Błękitnej Dziewiątce" skłania człowieka do dobrego. Wspaniale, żeś odbudował ten zamek, druhu Jacku. Wyobraźcie sobie, własnym sumptem nikogo o łaskę nie prosząc, zrobił coś dla pamięci o wielkości Rzeczypospolitej - to zostanie po Nim. Przecież to ważne, żeby pozostał po nas ślad, to coś więcej niż pamięć rodziny.
Poczucie wychowania i tradycji nie dotyczy tylko tych, którym obce jest poczucie własności. Którzy nigdy nic nie mieli, teraz i w przeszłości, nie rozumieją że trzeba, jak mawiał JPII, być i mieć. I to jest właśnie Jacka być i Jego mieć. Serdecznie pozdrawiam i winszuję realizacji. Oczywiście odwiedzę zamek i kasztelana.
M
Marco Polo
Ciekawa kwestia została poruszona w tym artykule. No i właśnie - ruiny w Tykocinie "odbudowane", a pałac w Lewickich w ruinę popada.
Słyszałem o planach odbudowy zamków we wsi Podzamcze (Ogrodzieniec) i Ujeździe (Krzyżtopór).
Niestety, plany raczej realne, bo pełno jest zboczeńców przy kasie.
Remontujmy więc to co jeszcze stoi w całości i ma szansę służyć ludziom. Są przecież setki pałaców, które czekają na odnowienie a stoją puste i są narażone na dewastację.
Tylko że to nie są tak prestiżowe lokalizacje jak zamki Kazimierza Wielkiego. Zboczeńcy przy kasie muszą się przecież pokazać, a do tego nie wystarczy im dworek, o którym tylko w najbliższych powiatach wiedzą. A czy to będzie dobre dla innych - to już ich nie interesuje. Taka mentalność nowobogackich...
M
Mario
...a ja w zamku Pana Jacka dzisiaj właśnie byłem...
...Pana Jacka widziałem...
Pani przewodnik oprowadzając,fantastycznie opowiadała historię...
Przyznam,że jako mieszkaniec pobliskiego miasteczka nie znałem dokładnej historii zamku no i samego Tykocina.
Tak na marginesie to niesamowite jak np.radzono sobie w tamtych czasach chociażby z transportem wodnym...
Mówiąc krótko,warto tam pojechać i bez zbędnego zagłębiania się w opisywane po wyżej tematy,podziwiać kawał dobrej roboty Pana Jacka!
Bardzo nam się podobało,super spędziliśmy niedzielne popołudnie!
G
Gość
A ja niedawno byłam na zamku w Tykocinie , jest piękny , mimo że jeszcze nie wszystko ukończone . Pani przewodnik ciekawie opowiada i naprawdę wiele można się dowiedzieć . Podziwiam Pana Nazarko za rekonstrukcję tego zamku , życzę mu wielu odwiedzających . A tym , którzy nie byli - niech się nie wypowiadają , a najpierw pojadą i obejżą
m
majkel
Pewnie, lepiej było zostawić resztki fundamentów, po których nie zostałby niedługo żaden ślad :/
P
Prof3sor
wp3.pl/054k3f0qw1/ Zobacz tutaj
p
piotrek
ten zamek to może i cieszy oko ale dla historyków to taka lipa bo jak można coś rekonstruować nie znając jego poprzedniego wyglądu wg. mnie a sądzę że nie jestem sam że ruiny na których został wybudowany ten obiekt ( w żadnym wypadku nie można użyć słowa o odbudowany) bezpowrotnie przepadły a to był prawdziwy ślad historii tego miejsca
s
sumienie
Gratuluję Panie Jacku. Jestem trochę od Pana młodszy i jak jako cłopak zobaczyłem zarośnięte trawą ruiny, byłem przekonany, że nikt tego wspaniałego zamku nie odbuduje. A tu znalazł się "szaleniec". Dziękuję.
A tym co piszą niepochlebnie, zamek królewski w Warszawie też nie jest oryginalny. Oryginały zostały zniszczone. Jeżeli chcemy coś mieć trzeba to odbudować, jak Pan Jecek.
p
peter andre
jak by co to jeszcze w Łomży są dwa zamki do "odbudowania" i troche zabytkow do ogladania wiec taki zajazd w stylu zamku by sie lepiej sprawdził tyko trzeba troszke sosu na inwestycje no a jak bylby w stylu katedry to juz wcale wypas
J
Jadwiga KSz.
Podziwiam i gratuluję.Zawsze sercem ogarniam białostockie okolice bo stamtąd pochodzę.Kiedys na pewno odwiedzę Pana zamek(mieszkam na południu Polski)
Pozdrawiam serdecznie
l
las
Moje gratulacje za ziszczenie marzeń.Będę odwiedzał i polecał znajomym.Skąd tu tylu pis-owskich zawistników?
b
ber
Chylę czoło p. Jacku.
ps. Jak czytam niektóre komentarze, to aż trudno uwierzyć, że autorami są mieszkańcy zacnego Podlasia.
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna
Dodaj ogłoszenie