Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast kanapy i telewizora woli leśną głuszę i dzikiego zwierza

A. Salnikow
Bielsk Podlaski. Jarosław Laszuk na co dzień pracuje jako tokarz, a po godzinach najchętniej idzie do lasu i poluje. Ale urządza bezkrwawe łowy. Do zwierząt i ptaków strzela z fotograficznej migawki.

Jarosław Laszuk z zawodu jest tokarzem, ale w wolnym czasie poświęca się pasji zupełnie niezwiązanej z tą pracą.

Często po prostu pakuje plecak i wędruje po lesie. Potrafi tak przemierzyć nawet kilkadziesiąt kilometrów. Niektórym mogłoby wydawać się, że po prostu łazi po chaszczach bez sensu, ale to nie prawda.

Można powiedzieć, że poluje na ptaki i zwierzynę. Ale obrońców zwierząt uspokajamy, nie jest on myśliwym. Urządza bezkrwawe łowy z aparatem fotograficznym.

Ale podczas takich polowań emocje nie są mniejsze, a często nawet większe. Bo zdarza się, że „myśliwy” z dzikim zwierzem staje oko w oko wyposażony jedynie w aparat fotograficzny, który ani do ataku, ani do obrony raczej się nie nadaje.

Czasem, by ustrzelić dobrą fotkę, taki „myśliwy” ryzykuje życiem. Pan Jarosław przeżył dziesiątki takich sytuacji.

- Świt, szaro, mgła. Puszcza Białowieska koło Narewki - relacjonuje jedną ze swych wypraw. - Byłem na polanie, wokół widziałem kupki siana. Po chwili stwierdziłem jednak, że to nie siano, bo kupki zaczęły się ruszać. Było to stado pasących się żubrów, a kupki to ich potężne korpusy. Mgła stanowiła zasłonę. Serce mi zamarło. Ale opanowałem się i powoli zacząłem się wycofywać. Po chwili zorientowałem się, że jestem w samym środku dużego stada, w którym były małe żubrzątka i dorosłe potężne osobniki. Na szczęście tak były zajęte żerowaniem, że nie zwracały na mnie uwagi, tylko spokojnie skubały trawę. Po chwili lawirowania między nimi zobaczyłem pochyłe drzewo i na nie wskoczyłem.

Stamtąd zaczął robić zdjęcia. Z takiej odległości udało mu się zrobić wiele ciekawych ujęć. Podobnych zdarzeń było więcej.

- Innym razem musiałem znów salwować się ucieczką na drzewo przed szarżującymi dzikami, ale mogłem wtedy zrobić im zdjęcia z odległości 4 m - dodaje.

Laszuk jest bielszczaninem. Ma 50 lat. 30 lat pracuje w bielskich „Uchwytach”. Obecnie na obrabiarkach sterowanych numerycznie. Ale od zawsze pasjonował się obserwowaniem przyrody.

- Już jako małe dziecko uwielbiał włóczyć się po zagajnikach i kniejach leśnych - wspomina mama Jarosława Laszuka. - Był trudny do upilnowania.

Sam pan Jarosław przyznaje, że gdy z rodzicami przyjeżdżał na wieś do dziadków, całe dnie spędzał poza domem na obserwacjach przyrody.

- Już jako kilkuletni malec bardzo zainteresowałem się życiem mrówek - opowiada. - Mogłem godzinami podpatrywać ich obyczaje i pracę. Chciałem nawet nazbierać je do słoika, aby móc je obserwować także w domu. Na szczęście mama wytłumaczyła mi, że z pewnością by cierpiały i odwiodła mnie od tego „barbarzyńskiego” zamiaru.

Ale z obserwacji przyrody nie zrezygnował do dziś. Fotografia w jego życiu pojawiła się jednak dużo później. Jakieś niespełna dziesięć lat temu.

Gdy był dzieckiem po prostu jego rodziców nie było stać na aparat. Wtedy były one dosyć drogie, a w dodatku były na klisze, które też kosztowały. Matka prowadziła gospodarstwo domowe, w wolnych chwilach dorabiając krawiectwem, ojciec pracował na kolei. Jarosław, aby mieć kieszonkowe, już w szkole podstawowej latem pracował przy truskawkach, dziadkom pomagał przy żniwach i wykopkach. A zaoszczędzone pieniądze przeznaczał na książki i albumy przyrodnicze, w których mógł podziwiać piękne fotografie przyrody. Dziś takich albumów ma około setki. Są wśród nich unikalne, tzw. białe kruki.

- Od dziecka bardzo chciałem fotografować przyrodę, a szczególnie ptaki, ale nie stać mnie było na odpowiedni sprzęt, a poza tym jakoś nie mogłem się przełamać, zdobyć na odwagę fotografowania - wspomina. - Byłem zafascynowany fotografią przyrodniczą wybitnych autorów zdjęć. - Dopiero w dojrzałym wieku, a dokładniej osiem lat temu, za namową kolegów, przełamałem się. Przekonali mnie mówiąc, że skoro i tak cały wolny czas poświęcam wędrówkom po lasach i podpatrywaniu przyrody, to co mi szkodzi ją fotografować.

Zaczęła się wielka przygoda Laszuka z aparatem. Dziś także nie stać go na aparaty za kilka czy kilkanaście tysięcy złotych, więc strał się kupować takie, które pozwalają zrobić zdjęcie z dużej odległości. Nie ma lustrzanki, ale ma aparat, który pozwala na 83-krotne przybliżenie.

- Podczas pieszej wędrówki po lesie lub puszczy zawsze muszę mieć aparat na podorędziu, gotowy do zdjęć, a nie w futerale - mówi Laszuk. - Bo liczy się każda chwila. W lesie może przydarzyć się unikalny obraz, jedyny w życiu, który już nigdy nie będzie do powtórzenia. Zdarzyło mi się przegapić niektóre sytuacje, bo miałem aparat nieprzygotowany.

A jak znajduje bohaterów swoich fotografii?

Napotyka na tropy zwierzyny, śladem której podążając, ma możliwość wyśledzenia jej i obserwacji. Czasem jednak zwierzyna wychodzi z kniei niespodziewanie, z zaskoczenia.

- W październiku szedłem wartkim krokiem po Puszczy Ladzkiej i nagle słyszę tętent - opowiada jedną z takich przygód. - Nie wyjąłem aparatu i to był błąd. Wyskoczył na mnie zając, a za nim ryś, który usiadł jakieś osiem metrów przede mną. Patrzył na mnie i raptem dał susa w gąszcz. Zrobiłem rysiowi zdjęcie, ale już od tyłu.

Najbardziej jednak lubi fotografować ptaki, często bywa nad rozlewiskiem koło Czerewek. Tam podczas przelotów można napotkać gęś zbożową, białolicą, gęgawy. Najbardziej dumny jest jednak ze sfotografowania rożeńca, najpiękniejszej kaczki w Polsce, ale rzadko spotykanej. Swym aparatem fotografował również inne rzadkie ptaki, np. czernice (gatunek kaczki), bataliony, dzięcioła trójpalczastego i sóweczkę.

- Aby zrobić zdjęcie ptaka wystarczy zaczaić się, zrobić jakiś kamuflaż i czekać, a w międzyczasie słychać przepiękne gęgania, kwakania, klangor żurawia - doradza Laszuk. - Mam też min. unikalne zdjęcie sóweczki zrobione w okolicach Narewki, nadleśnictwo Browsk. W pewnym momencie usłyszeliśmy jej pogwizdywanie, które wkrótce ucichło. Aby ją namierzyć, zacząłem więc sam pogwizdywać chcąc ją wywabić. Udało się i zrobiłem jej sesję zdjęciową.

Pan Jarosław przyznaje, że czuje się chory, jeżeli przynajmniej raz w tygodniu nie wybierze się do lasu lub puszczy, sam lub z kolegami, podobnymi miłośnikami przyrody.

Jest też zapalonym wędkarzem, członkiem Koła Wędkarskiego „Sum” w Bielsku.

Jak podkreśla, obie te pasje wspaniale się uzupełniają. Wędkowanie to doskonała okazja do obserwowania przyrody. Wędkarz zazwyczaj nad wodą siedzi nieruchomo godzinami, zwierzęta się do niego przyzwyczajają i chętniej podchodzą bliżej. Dlatego nad wodę Laszuk zawsze oprócz wędek zabiera też aparat.

Na pasję każda pora jest dobra. - Fotografować można każdym aparatem i o każdej porze roku - opowiada. - Każda pora roku ma inną kolorystykę, zapach, a także charakterystyczne dźwięki. Wiosną o brzasku rozlega się prawdziwa symfonia ptasich głosów. Latem królują kwitnące kwiaty i drzewa. Jesienią najpiękniejsze kolory i zapach grzybów. Zimą piękna biel, czystość, cisza.

Fotografie Laszuka pokazujące piękno przyrody można było podziwiać na paru wystawach w Bielskim Domu Kultury. Niektóre z nich publikujemy obok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna