Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamówiłem, dałem zaliczkę i... pocałowałem klamkę

D. Niewińska
Teraz „susharnia” też jest zamknięta. Ponoć szykuje się na sezon letni... A tu jeszcze wiosny nie widać...
Teraz „susharnia” też jest zamknięta. Ponoć szykuje się na sezon letni... A tu jeszcze wiosny nie widać... fot. KOCH
Amator sushi w Wigilię musiał zadowolić się karpiem i skrzydełkami...

Umówiłem się ze znajomymi na symboliczną Wigilię. Obiecałem, że przywiozę sushi - opowiada nasz Czytelnik z Bielska. - W bielskim lokalu złożyłem zamówienie i wpłaciłem zaliczkę. Nie pamiętam czy to było 50, czy 60 zł. Były wtedy w promocji duże zestawy i bardzo mi na nich zależało. Przyszedłem po odbiór na umówioną godzinę, chyba 10., tuż przed wyjazdem do znajomych, a tam lokal zamknięty, żadnej informacji!

Klient zaczął dzwonić na numer z witryny, ale włączała się poczta głosowa, do tego przepełniona i żadnej wiadomości nie można było zostawić.

- Byłem wściekły! Mieliśmy spędzić Wigilię w większym gronie. Obiecałem znajomym sushi i wszyscy na nie czekali! A zamiast tego przywiozłem nadziewanego karpia i skrzydełka z Podlasianki…

Później parokrotnie próbował się dodzwonić do lokalu i pójść po swoje pieniądze. Ale cały czas telefon milczał, a lokal był zamknięty. Według informacji na facebookowym profilu przez cały okres świąteczny i noworoczny można było składać zamówienia.

- Dwa tygodnie później wróciłem po pieniądze z zaliczki - mówi rozżalony Czytelnik. - Zamiast „przepraszam”, dostałem reprymendę! Pracownica twierdziła, że miałem być o 9., ale ja w ten dzień byłem umówiony z fachowcem od dachów, więc to niemożliwe. Pieniędzy nie dostałem, bo podobno mieli problem ze zbyciem mojego zamówienia. Kasę przeboleję, ale nie mogę przeżyć, że zawiodłem znajomych! Zresztą jak właściciel przemyśli tę sytuację, to może wpłaci jakąś sumę na „Szansę” albo Warsztaty Terapii Zajęciowej Caritasu...

My również mieliśmy problem ze skontaktowaniem się z lokalem. Telefonu nikt nie odbiera. A na zamkniętych drzwiach wisiała ostatnio kartka: „5.02-8.02.2016 lokal nieczynny z powodu podniesienia jakości produktów, a także powiększenia menu”.

Data na ogłoszeniu minęła, jednak dalej nie można tam zjeść.

Udało się nam jednak skontaktować z właścicielem, zapytaliśmy go o przypadek naszego Czytelnika.

- Znam historię z tym panem - przyznaje. - Miał być ok. 9. Na ten dzień było umówionych kilku klientów, wszyscy odebrali zamówienie oprócz tego pana. Pracownica zadzwoniła do mnie po 9, kazałem jej poczekać 15 minut. Czekała do 9.35 w lokalu. Zleciłem jej zamknięcie, bo wyjeżdżała do Białegostoku. Ten pan zlekceważył moich pracowników! Tacy klienci mnie nie interesują.

- Zasada „klient nasz pan” też chyba nie - odpowiada Czytelnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna