Tylko moniecka straż pożarna nie odnotowała w tym roku ani jednego fałszywego alarmu.
- Odpukać. Już poszło w eter, że mamy narzędzia techniczne do weryfikacji zgłoszeń. Niemniej w ostatnich pięciu latach mieliśmy do czynienia z 88 takimi przypadkami - mówi Cezary Grygo, dowódca miejscowej JRG PSP.
Najwięcej, bo aż 40 żartownisiów, to moniecczanie, 15 było z Goniądza, 14 z Knyszyna, 10 z Krypna, po 4 z Jasionówki i Trzciannego, a jeden był w Jaświłach.
- Ten jeden przyniósł jednak najwięcej problemów. Wszystkie służby oraz antyterroryści szukali bomby, którą "ktoś podłożył" w szkole w Jaświłach - mówi Grygo.
Dyżurni z powiatowego centrum kierowania potrafią rozróżnić fałszywkę od prawdziwego wezwania.
- Jak ktoś z Knyszyna wzywa do pożaru w Trzciannem - a informacja taka wyświetla się na monitorze - to widoczny znak wprowadzenia w błąd. Mamy też w systemie numery, z których przychodzi najwięcej fałszywek - te wyświetlają się nam na czerwono - opowiada mł. kapitan Paweł Woźniewski.
Nie ma zaś dnia bez fałszywych wezwań w dyżurce policji i pogotowia ratunkowego. Tu też pracownicy centrali muszą być psychologami.
- Żarty dzieci łatwo rozpoznać, a my weryfikujemy każde podejrzane zgłoszenie. Trudniej jest z wezwaniami do ludzi, których rodzina szuka pomocy w drobnych schorzeniach. Tym powinni zajmować się lekarze rodzinni, a absorbuje się ratowników np. do... kataru - mówi doktor Monika Mytnik, kierownik pogotowia.
Regułą jest zgłaszanie fałszywych alarmów na policję. Tam nadaje się bieg sprawie i zazwyczaj żartownisie stają przed obliczem sądu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?