Kiedy potrzebne były głosy wyborców, parlamentarzyści pojawiali się wszędzie: odpowiadali na pytania, przyjmowali petentów. Sprawdziliśmy, czy teraz są równie otwarci na kontakt z mieszkańcami woj. podlaskiego.
Wybrańcy narodu otrzymują prawie 10 tys. zł uposażenia i prawie 3 tys. zł diety na pokrycie kosztów. Dodatkowo dostają co miesiąc blisko 10 tys. zł na prowadzenie biur poselskich. Właśnie one mają za zadanie ułatwiać kontakt z wyborcami.
Okazuje się że poniedziałkowe dyżury poselskie to już dawno zapomniana praktyka. Tylko w siedzibie PiS udało się nam zastać senatora Bohdana Paszkowskiego.
- Bywam tu praktycznie w każdy poniedziałek, ale na spotkania z wyborcami staram się wcześniej umawiać - stwierdził.
W pozostałych biurach byli tylko pracownicy parlamentarzystów.
- Nie ma w przepisach prawnych obowiązku, by posłowie wyznaczali dni i godziny dyżurów, podczas których będą dostępni dla wyborców. Tradycyjnie dniem przeznaczonym na tego typu spotkania jest poniedziałek, bo wówczas nie ma obrad Sejmu - tłumaczy Anna Mierzyńska, z biura posła Roberta Tyszkiewicza. - Ponieważ często jest sporo osób, które chcą porozmawiać z posłem, najlepiej jest się wcześniej umówić.
Siedzibę posłów PO przy ul. Malmeda odwiedziliśmy w środę. U posła Żalka kazano nam się umówić, u Raczkowskiego stwierdzono, że w biurze bywa niemal w każdy poniedziałek, ale warto zadzwonić wcześniej. Minister Kudrycka ma dyżury dwa razy w miesiącu, o najbliższym mamy zostać powiadomieni. A z europosłem Liskiem najlepiej kontaktować się drogą internetową.
Do kilku biur postanowiliśmy zadzwonić. Bez problemu dodzwoniliśmy się do Eugeniusza Czykwina z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. A poseł Jacek Bogucki (Solidarna Polska) na swojej stronie internetowej umieścił nawet numer telefonu komórkowego. Podobnie poseł PiS Dariusz Piontkowski.
To nie jest jednak powszechna praktyka. Na przykład senatorowie Bohdan Paszkowski i Tadeusz Arłukowicz (PO) nie podają na swoich stronach numerów telefonów nawet do swoich biur. Ten drugi nie umieścił tam też adresu biura.
- Staram się być dostępny dla wyborców. Często się zresztą z nimi spotykam w swym biurze przy ul. Warszawskiej - tłumaczy senator. - Brak danych na mojej stronie inter-netowej, to zwykłe niedopatrzenie. Sprawdzę to i postaram się jak najszybciej naprawić.
Już dzień po rozmowie z nami dokładny adres i numer telefonu biura znalazły się na stronie senatora.
Spytaliśmy też go o aktywność na portalach społecznościowych, którą po zakończeniu kampanii wyborczej znacznie ograniczył.
- Kampania wyborcza rządziła się innymi zasadami. Teraz skupiłem się na obowiązkach wynikających z bycia senatorem - komentuje. - Podziwiam swoich kolegów, którzy znajdują czas na umieszczanie tak wielu wpisów na portalach. Mam dystans do tego typu nośników, ale staram się na bieżąco umieszczać tam osobiste przemyślenia.
Dużą aktywnością w internecie wykazuje za to jego partyjny kolega - Robert Tyszkiewicz. Zresztą nie tylko tam. Na początku tygodnia spotkaliśmy go, co prawda nie w biurze, ale na otwarciu pracowni komputerowej w jednej ze szkół i na konferencji poświęconej tolerancji. Później musiał wyjechać poza granice kraju.
Można jednak odnieść wrażenie, że większość polityków o wyborcach pamięta jedynie przed wyborami. Wówczas widzimy ich wszędzie na billboardach i w internecie. Po wyborach ciężko ich spotkać nawet w biurach utrzymywanych z naszych podatków.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?