Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawodowcy bez klasy

Krzysztof Sokólski
Śląsk cieszy się ze strzelenia pierwszej bramki. Po drugiej, radość manifestowano już obraźliwymi gestami.
Śląsk cieszy się ze strzelenia pierwszej bramki. Po drugiej, radość manifestowano już obraźliwymi gestami. B. Maleszewska
Białystok. Mecz Jagiellonii ze Śląskiem toczył się w napiętej atmosferze, ale to nie usprawiedliwia aroganckiego zachowania niektórych trenerów i piłkarzy z Wrocławia.

Jaga straciła drugą bramkę, kiedy Igor Lewczuk leżał na murawie. Białostocki obrońca nie udawał. W jednym ze starć zawodnik Śląska złamał mu ząb. Wrocławianie mogli przerwać grę, ale nie mieli takiego obowiązku. Goście kontynuowali akcję, po której Tomasz Szewczuk ustalił wynik pojedynku na 2:2.

Po bramce Szewczuka na ławce rezerwowych Śląska zapanowała ogromna radość. Oczywiście nikt nie odbiera prawa do jej manifestowania, jednak tego co zrobił drugi trener Śląska Waldemar Tęsiorowski trudno nie nazwać inaczej, niż prostackim zachowaniem.

Tęsiorowski wybiegł niemal na murawę boiska i zaczął pokazywać trybunie vipowskiej "gest Kozakiewicza". Trudno zrozumieć, o co chodziło szkoleniowcowi, który jeszcze niedawno wspólnie z Ryszardem Tarasiewiczem pracował w białostockim klubie. Może miał pretensje, że został zwolniony...

Tarasiewicz wykazał nieco więcej klasy, bo powstrzymał się od podobnych "wyskoków". W swoim stylu zachował się natomiast podczas pomeczowej konferencji prasowej. Na pytanie o zasady fair play nie raczył w ogóle odpowiedzieć.

Tarasiewicz i Tęsiorowski zostali powitani w Białymstoku w obojętny sposób. "Cieplej" publiczność potraktowała Jacka Banaszyńskiego. Niektóre interwencje byłego bramkarza Jagiellonii kwitowane były salwą śmiechu i oczekiwaniem na błąd (popełnił ich zresztą niemało).

W rewanżu Banaszyński już w trakcie spotkania, a zwłaszcza po jego zakończeniu, wykonywał prowokacyjne gesty w stronę fanów żółto-czerwonych. Złośliwe brawa, ukłony - tak zawodnik opuszczał murawę.

Kiedy spytaliśmy czy takie zachowanie było potrzebne, Banaszyński odparł tylko: - Ale o co chodzi? Przecież ja chciałem pożegnać się i podziękować kibicom. A jak oni mnie potraktowali? - odparł zdziwiony, odwrócił się na pięcie i poszedł do szatni.

Pewni ludzie w Śląsku nazywają się zawodowcami, ale do prawdziwych profesjonalistów dużo im brakuje. Garnitur, czy koszulka piłkarska nie gwarantuje jeszcze wysokiego poziomu osobistego. Można odnieść wrażenie, że niektórych zjada chorobliwa ambicja i zadufanie w sobie. Ale to jest już ich problem, nad którym nie ma potrzeby szerzej się rozwodzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna