Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawodowo wychowują dzieci. Przeczytaj o życiu rodziny zastępczej

Agnieszka Darda
Rodzina Lenczewskich w komplecie. Grześ i Michał dzielą dom z czworgiem przybranego rodzeństwa.
Rodzina Lenczewskich w komplecie. Grześ i Michał dzielą dom z czworgiem przybranego rodzeństwa.
Jako rodzina zastępcza państwo Lenczewscy funkcjonują już piąty rok. Od kilku miesięcy są rodziną zawodową.

Trudne początki

Bogumiła i Jerzy długo myśleli o opiece nad potrzebującymi dziećmi. Mieli wątpliwości, czy podołają, ale ostatecznie zgodnie stwierdzili, że chcą podjąć to wyzwanie. Decyzję skonsultowali ze swoimi dziećmi. Przeszli szkolenie w Ośrodku Adopcyjno-Opiekuńczym, testy psychologiczne i przygotowali dom na przybycie wychowanków.

Ewa - pierwsze dziecko stanowiła nie lada wyzwanie. Przemoc w rodzinnym domu sprawiła, że ciężko było pani Bogumile i panu Jerzemu przekonać dziewczynkę, że u nich nic jej nie grozi.

- Początki były trudne. Ewa wiele przeszła, co odbiło się na jej psychice i wpłynęło na stosunki z nami. Jednocześnie była niezwykle ciepła i serdeczna. Z czasem coraz łatwiej nawiązywała kontakty. Adoptowała ją rodzina z Włoch. Nowi rodzice są Ewą tak zachwyceni, że zamierzają adoptować jeszcze jedno dziecko, koniecznie z Łomży - uśmiecha się pani Bogumiła.

Ewa miała ogromne zaległości, głównie w nauce. Kiedy trafiła do Lenczewskich, nie umiała liczyć powyżej 10. Po 1,5 roku była jedną z najlepszych uczennic w klasie.

Lata doświadczeń

Z czasem było już łatwiej. Oczywiście każde dziecko jest inne i wymaga innego podejścia, ale Lenczewscy wiedzieli już, jak mają rozmawiać z trafiającymi do nich dziećmi. Często są to rodzeństwa. Nigdy się ich nie rozdziela. Dwa lata mieszkali u nich Karol, Monika i Weronika. Długie rozmowy, żmudne przekonywanie, że u nich są bezpieczne i codzienna pomoc w walce z bolesnymi wspomnieniami były normą w zajmowaniu się podopiecznymi.

Kiedy dzieci zostały adoptowane przez włoskie małżeństwo, Karol był silnym zdrowym chłopcem (wcześniej miał problemy z pokonaniem kilku stopniu schodów), a dziewczynki nauczyły się uśmiechać i nabrały wiary, że jednak są ludzie, którzy ich nie skrzywdzą.

- Włosi mają podobny system wartości do naszego. Rodzina jest dla nich najważniejsza. Potrafią się angażować - stwierdza Jerzy Lenczewski.

To nasze rodzeństwo

Dla biologicznych dzieci państwa Lenczewskich "przyszywane"rodzeństwo nie stanowi problemu.

- Relacje są takie same, jak w normalnej rodzinie. Odpowiada mi to, że u nas zawsze coś się dzieje - mówi Grześ. Synowie państwa Bogumiły i Jerzego wiedzą, że inni nie mają tyle szczęścia, żeby mieć kochających rodziców i rozumieją, że dla "rodzeństwa" potrzeba dużo wyrozumiałości i cierpliwości. Lenczewscy traktują swoje i "adoptowane" dzieci na równi. Wszystkie mają te same obowiązki, przywileje i kary. Kiedy któremuś z nich coś się uda, radość jest zawsze taka sama.

- Byliśmy np. bardzo dumni, kiedy ciocia, która wzięła od nas Radka, naszego drugiego wychowanka powiedziała, że chłopak zmienił się na lepsze.

Najtrudniej ze wszystkiego jest jednak żegnać się z wychowankami. Zwłaszcza z dwuletnią Majką, którą Lenczewscy zajmowali się od 7 dnia życia. Teraz zajmują się czwórką dzieci, z których troje to rodzeństwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna