Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnie 2008 - krwawe podsumowanie roku

Urszula Bisz
Najgorsze, najbardziej nieprawdopodobne i brutalne zbrodnie dzieją się najczęściej w czterech ścianach naszych domów.Niezdrowe emocje i pragnienia, zaległe animozje, dość często alkohol - to wszystko, a czasami tylko jeden z tych czynników, bywały w tym roku przyczynami wielkich tragedii. Mordy, gwałty, brutalne pobicia - to wszystko zdarzyło się w naszym regionie podczas 2008 roku.

Córkę traktował jak żonę

We wrześniu 2008 r. 21-letnia Alicja, mieszkanka Grodziska w powiecie siemiatyckim, przerwała milczenie. Zaszła do policjantów i opowiedziała im o swoim koszmarze. Ojciec gwałcił ją i więził. Horror trwał sześć lat.
Gdy ojciec zaczął ją gwałcić, miała zaledwie 15 lat. Być może po to, by ukryć swoje bestialskie zachowanie, Krzysztof B. z rodziną przenosił się z województwa do województwa. Wcześniej mieszkali w mazowieckim i dolnośląskim. Dwa lata temu zamieszkali w województwie podlaskim.

Podczas lat horroru dziewczyna prawie nie opuszczała domu, poza kilkoma wyjątkami, jak np. przeprowadzka lub wizyta na porodówce. W lutym 2005 r. we wrocławskim szpitalu przyszedł na świat pierwszy syn dziewczyny. Niespełna dwa lata później - w styczniu 2007 r. - w szpitalu w Siemiatyczach urodził się jego brat. Za każdym razem ojciec towarzyszył córce. Jak twierdziła kobieta, to pod jego presją dzieci zostawiła w szpitalu i zrzekała się praw do nich.

Dramat wciąż trwał. Poza Alicją i jej zwyrodniałym ojcem w tym chorym schemacie tkwiła jeszcze matka i młodszy brat gwałconej dziewczyny. Choć Krzysztof B. miał żonę, bardzo regularnie odwiedzał pokój córki. Mówił, że jest jak 20-latek i potrzebna jest mu młodsza. Córkę traktował jak własność. Gdy ona uciekała, on ją znajdował i siłą przywoził do domu.

45-letni Krzysztof B., ojciec - bestia przebywa obecnie w areszcie tymczasowym. Pobyt został mu niedawno przedłużony. Usłyszał już prokuratorskie zarzuty. Przyznał się do tego, że współżył z córką, ale, jego zdaniem, nie był to gwałt. Twierdził, że to ona go prowokowała.

Do aresztu trafił po tym, jak po zeznaniach Alicji policjanci zrobili obławę. Zatrzymali go w Siedlcach, gdzie się ukrywał przed wymiarem sprawiedliwości i skąd próbował wyjechać do Włoch. Akt oskarżenia w jego sprawie trafi do sądu prawdopodobnie wiosną.

Zabił wujka. Przeprosił.

W czerwcu 19-letni Kamil S. pracował z wujkiem na budowie. Tego tragicznego dnia miał wolne. Od rana pił z kolegami alkohol. Wieczorem poszedł do domu wujostwa w Grabówce koło Białegostoku. Razem z ciotką i wujkiem chciał dalej pić alkohol. Po wypiciu na miejscu piwa udał się do sklepu po wódkę. Kiedy wrócił, usiadł razem z małżeństwem przy stole i zaczęli "rozpijać" trunek. Po jakimś czasie między oskarżonym a jego ciotką doszło do utarczki słownej. Jak twierdził w późniejszych zeznaniach, kobieta zaczęła obrażać jego matkę. Wtedy z tylnej kieszeni spodni wyjął mały nóż służący do zdejmowania izolacji. Zaczął nim wymachiwać i krzyczeć, że się nikogo nie boi. Jak później zeznał, chciał tylko postraszyć. Nie myślał, żeby zrobić komuś krzywdę. Ciotka chciała go uspokoić. Złapała chłopaka za rękę, doszło do szarpaniny. W jej trakcie Kamil S. zaczął zadawać ciosy nożem. W sumie cztery.

Widząc to wujek ruszył na pomoc żonie. Próbował zabrać napastnikowi nóż. Po chwili przepychanek Kamil S. zaczął zadawać pokrzywdzonemu ciosy - prosto w serce. Po otrzymaniu ostatniego ciosu ofiara padła na ziemię.
Ciotka, widząc zakrwawionego męża, podeszła do niego, żeby udzielić mu pomocy. Kamil wybiegł z mieszkania. Próbował skontaktować się z pogotowiem. Jego wujka nie udało się uratować. Zmarł tego samego dnia w szpitalu.
Kamila złapała policja. Pod koniec roku zaczęła się jego sprawa w sądzie. Podczas składania zeznań chłopak przyznał się. Przeprosił. Mówił, że nie chciał nic nikomu zrobić. Chciał tylko postraszyć.

Mieszkał z ciałem

18-letni Damian S., mieszkaniec osiedla Nowe Miasto w Białymstoku, miał bardzo złe kontakty z matką, często się kłócili. Po kolejnej ostrej wymianie zdań, pewnej lutowej nocy w 2008 r., chłopak postanowił zabić matkę lub siebie. Długo chodził po mieszkaniu i zastanawiał się, aż wybrał to pierwsze rozwiązanie.

Syn zaczął dusić śpiącą kobietę. Ta mu się wyrwała, ale on złapał ją kolejny raz za szyję i udusił. Sąsiadka zeznała, że tej nocy słyszała dwa razy krzyk: ratunku! Po wszystkim Damian S. zawinął zwłoki matki w dywan. Tej nocy nie zmrużył oka.

Następnie przez kilka dni pracował i grał na komputerze w solarium matki.
Policję, która odkryła zwłoki, zaalarmowali właściciele mieszkania wynajmowanego przez matkę Damiana. Gdy przyszli po pieniądze za wynajem, zaniepokoił ich smród dochodzący z mieszkania. Drzwi policjantom otworzył w końcu sam Damian.

Przyznał się do zbrodni. Biegli stwierdzili, że w momencie dokonywania zbrodni miał on ograniczoną poczytalność.

Wiadomo, że między nim a matką doszło do kontaktu seksualnego. Nie wiadomo jednak, czy było to przed, czy po śmierci kobiety.
W sądzie trwa sprawa przeciwko Damianowi.

Prawie zabił brata bo ten chciał ściszyć radio

21-letni Krystian T. zaatakował 26-letniego brata Kornela w końcu kwietnia 2008 roku w jednym z suwalskich mieszkań. Kornel poprosił go, aby ściszył radio. Krystian nie chciał tego zrobić. Na uwagi brata wyciągnął nóż i zadał nim pięć ciosów w okolice klatki piersiowej. Mężczyzna przeżył tylko dzięki szybkiej i skutecznej pomocy medycznej. W szpitalu poddany został skomplikowanej operacji. Biegli stwierdzili, że gdyby 10-centymetrowe ostrze noża trafiło parę centymetrów obok, np. w serce, na jakikolwiek ratunek byłoby już za późno.

Przed sądem Krystian T., który wcześniej stwarzał wiele problemów (m.in. nadużywanie alkoholu, grożenie nożem matce), przeprosił brata, a ten mu wybaczył.
Niedoszły zabójca został w grudniu `08 skazany na sześć lat więzienia.

Polał brata paliwem.Chciał podpalić.

34-letni Jan z Kolonii Turo (gmina Supraśl) we wrześniu 2008 pod wpływem alkoholu wpadł w amok. Rzucił się na brata Jurka z pięściami. Wybiegł na podwórko, skąd wrócił z kanistrem oleju napędowego. Polał nim brata i 75-letnią matkę. Zaczął polewać dom. Mało brakowało, a doszłoby do tragedii.

- Siedzieliśmy w pokoju. Była u nas kuzynka Agnieszka - opowiadał pan Jurek. - My we dwóch piliśmy piwo i nagle on się "zaciął", wiedziałem, że znów się zacznie. Kazał mi przeprosić matkę, a ona odpowiedziała, że ja to nic złego nie zrobiłem, że jak ktoś powinien przepraszać, to raczej on. I odbiła mu szajba!

Chwilę potem wykręcił bezpieczniki instalacji elektrycznej i chciał wzniecić ogień. W pijackim amoku krzyczał, grożąc rodzinie spaleniem.

Jak wspomina jego rodzina, to nie był pierwszy taki jego wyskok. Jan już od lat terroryzuje matkę i brata, z którymi mieszka. Około 2-3 lat temu w jednym z pokojów w domu porąbał i połamał meble, zrzucił je na stos, który podpalił. Ogień, dzięki szybkiej reakcji rodziny, nie rozprzestrzenił się na resztę domu.

Dramat rodziny z Turo z Janem zaczął się około 10 lat temu. Jan miał wypadek samochodowy, w którym zranił się w głowę. Nie dał się prześwietlić, nie dał się leczyć. Od tej pory, za każdym razem jak się spije, krzyczy, wyzywa, bije. Niszczy rzeczy, bo mówi, że na wszystko w domu to on zarobił.

Po wytrzeźwieniu i przesłuchaniu Jan został wypuszczony do domu. Jego rodzina cały czas żyje w strachu.

Zabił babcię za rower

W kwietniu 2008 r. w Żabikowie niedaleko Zambrowa wnuczek zabił babcię. Nie był w stanie powiedzieć, dlaczego to zrobił. Był zamroczony alkoholem. Chwilę po zabójstwie pojechał do swojej dziewczyny.

Tragiczne chwile rozegrały się po południu. Sąsiedzi znaleźli nieżywą 78-letnią kobietę na podłodze. Na jej posesji nie brakowało niczego poza rowerem, którym z reguły jeździł do swojej dziewczyny jej 24-letni wnuczek. Sąsiedzi wezwali policję.
Mundurowi, po sprawdzeniu miejsca zbrodni, pojechali do dziewczyny, która mieszka niedaleko Ostrowi Mazowieckiej. Na miejscu był wnuczek zamordowanej kobiety. Przyznał się do zabójstwa. Okazało się, że zatłukł ją drewnianym kołkiem.

Nie był w stanie wówczas powiedzieć, dlaczego to zrobił. W chwili zatrzymania mężczyzna miał ponad promil alkoholu w wydychanym powietrzu. W jego sprawie nie zapadł jeszcze wyrok.

To tylko nieliczne krwawe i brutalne zbrodnie, do jakich dochodziło w województwie podlaskim w 2008 roku. Bywały też takie, gdy bestialskie ataki kierowali przeciwko sobie koledzy lub nieznani sobie ludzie na ulicach. Oby 2009 r. był spokojniejszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna