Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zenon Witkowski z Sokółki utrwalił na swoich zdjęciach ponad 50 lat historii miasta i jego mieszkańców

(db)
O swojej pasji Zenon Witkowski może opowiadać godzinami
O swojej pasji Zenon Witkowski może opowiadać godzinami D. Biziuk
W tym zawodzie należy być uprzejmym, nie żałować uśmiechu, wszystkim dawać do zrozumienia, że są wyjątkowymi modelami i wiedzieć jak najwięcej o samej sztuce robienia zdjęć. Trzeba to robić sercem - mówi Zenon Witkowski z Sokółki, który w zawodzie fotografa pracuje nieprzerwanie od 1947 roku. Przez jego atelier przewinęlo się kilka pokoleń sokólczan.

Dzisiaj zdjęcie jest tym, czym w dawnych czasach była tradycja i kronika rodzinna, przekazywana ustnie z pokolenia na pokolenie.
- Zrobienie dobrej fotografii było kiedyś ogromną sztuką. Jednak, kiedy ktoś się postarał, to nawet dysponując ówczesnym sprzętem mógł zdziałać cuda. Teraz mamy zdjęcia kolorowe, ale ja nigdy się do nich nie przekonałem. Taka fotografia pozbawiona jest głębi, odwraca uwagę człowieka od tego, co najistotniejsze. Zawsze uważałem, że tylko czarno-białe zdjęcie ma duszę - podkreśla Zenon Witkowski.
Z Wilna do Sokółki
Miejscowość Podubinka na Wileńszczyźnie. Tu w roku 1922 przyszedł na świat mały Zenon. Niedaleko znajdował się majątek Michała Tyszkiewicza, którego żoną była Hanka Ordonówna, znana przedwojenna piosenkarka i tancerka. Chłopiec z jednej strony obserwował życie bogatego państwa, a z drugiej ciężko pracował razem z leśnymi robotnikami. Od najmłodszych kochał fotografię.
- Mój ojciec robił amatorskie zdjęcia. Mogłem się trochę temu przyjrzeć. Życiowy cel obrałem podczas pewnego zdarzenia w szkole. Przyszedł do nas jednego razu fotograf, żeby wykonać grupowe zdjęcie. Pamiętam, że wtedy w mojej głowie kłębiła się jedna myśl: "Dlaczego to nie ja stoję za obiektywem, gdyby mnie tam puścili, to pokazałbym, co potrafię" - mówi Witkowski, pokazując pożółkłą ze starości fotografię grupy uczniów.
O marzeniach trzeba było jednak na jakiś czas zapomnieć. Wybuchła wojna. W 1942 roku Zenon stał się ofiarą niemieckiej łapanki. Wywieziono go do Prus Wschodnich, gdzie spędził rok i sześć miesięcy. Stamtąd dotarł do położonej w pobliżu Janowa wsi Sitawka.
- Ludzie zachęcali mnie, żebym tam został, to i zostałem. Zająłem się stolarką. Realizowałem wszystkie zamówienia i szczerze mówiąc nabrałem zamiłowania do nowego zajęcia. Miejsca w Sitawce długo jednak nie zagrzałem - opowiada fotograf.
W 1945 roku rozniosła się wieść, że szukają chętnych do pracy w sokólskiej milicji. Młody Zenon nie zastanawiał się długo. Podpisano z nim umowę na trzy lata.
Politycznie niepewny
- Z tą milicją to było tak, że robiłem tam za gońca, sanitariusza i jeszcze fotografa. Pierwszych poborów wystarczyło mi na zakup trzech rzeczy: butów, patefonu oraz aparatu fotograficznego marki Aqua. Wtedy poznałem też swoją przyszłą małżonkę. W tamtym okresie robiłem głównie zdjęcia kolegom milicjantom. Czasy były niespokojne, więc mnóstwo fotografii wykonywałem na pogrzebach. Mało brakowało, a ja też bym zginął. Przypadek zrządził, że nie pojechałem z innymi milicjantami do Białegostoku po broń. Pod Buksztelem pojazd został zaatakowany przez partyzantów. Zginęli prawie wszyscy. Spostrzegłem, że milicjant to zawód nie dla mnie. Jednym słowem zrozumiałem, że wlazłem nie w swoje - wspomina Zenon Witkowski.
Odejść ze służby mundurowej przed końcem umowy wcale nie było łatwo. Ostatecznie uznano go za osobę "politycznie niepewną" i zezwolono na warunkowe opuszczenie szeregów milicji.
Foto Zenek
- Moim celem było jak najszybsze uruchomienie zakładu fotograficznego. W 1947 roku Sokółka nie miała swojego fotografa. Ja postanowiłem wypełnić tę lukę. Udało mi się to dokładnie 1 lipca, kiedy uzyskałem pierwszą kartę rejestracyjną. Zakładu z prawdziwego zdarzenia jeszcze nie miałem, więc zdjęcia robiło się w prowizorycznych warunkach - mówi Witkowski.
Najtrudniejszą przeszkodą był brak prądu. W 1947 roku tylko nieliczni mieszkańcy Sokółki mieli dostęp do energii elektrycznej. Początkującego fotografa wśród nich nie było.
- Jak ktoś już miał światło, to mógł się nim cieszyć tylko do godziny 24. Żeby wywołać zdjęcia, musiałem chodzić do elektrowni. Nigdy nie zapomnę tych wypraw. Razem z żoną nosiliśmy każdego wieczora z elektrowni ogromną miskę, w której moczyły się wywołane zdjęcia. Wśród panujących wokół ciemności błyskały raz po raz lufy partyzanckich pistoletów. Aż strach wspominać... - opowiada fotograf.
- Zdjęcia konserwowaliśmy wtedy w formalinie. Ile żeśmy się tego sami nawdychali, to przechodzi ludzkie pojęcie. Przy okazji chyba sami się tą formaliną zakonserwowaliśmy - dodaje Lidia Witkowska, która pomagała mężowi w prowadzeniu zakładu.
Pod koniec lat 40-tych mieszkańcy Sokółki odwiedzali fotografa głównie przy okazji ślubów i chrzcin. Było też mnóstwo chętnych do zrobienia zdjęć legitymacyjnych.
- Wykonałem tysiące fotografii do legitymacji partyjnych, ale sam takiego dokumentu nigdy nie miałem w ręku - mówi Witkowski.
W 40 rocznicę urodzin udało mu się kupić posesję przy ulicy Białostockiej. Powstał tam lokal, w którym do dzisiejszego dnia mieści się firma "Foto Zenek". Na początku lat 80-tych interes rodzinny przejął po ojcu syn.
Mistrz uczył kultury
Tytuł mistrzowski Zenon Witkowski uzyskał w 1952 roku. Od tej chwili zaczął przyjmować na praktykę początkujących fotografów.
- Uczyłem ich nie tylko zawodu, ale też kultury. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek krzyczał na tych młodych ludzi. Uciekałem się raczej do skutecznego tłumaczenia - opowiada Witkowski.
Wielu jego praktykantów założyło własne zakłady fotograficzne w Sokółce i poza jej granicami.
- Ile zrobiłem zdjęć? Nie mam pojęcia, jaką cyfrę wymienić. Było tego mnóstwo. Wystarczy powiedzieć, że komuś, kto przejrzy moje archiwum, ukaże się przed oczami cała powojenna historia Sokółki. Na kliszach utrwaliłem ponad pół wieku ludzkich losów - kończy swoją opowieść Witkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna