Szacuje się, że w ciągu 12 lat (1944-56) zginęło tu co najmniej 400 osób. Samych osadzonych zaś przez cele na ul. Kopernika przewinęło się od 40 do 50 tys.
Kim byli kaci, a kim ofiary
- Więzienia, zwłaszcza w systemach totalitarnych, niczym w soczewce pokazywały kogo, albo jakie środowiska władza w danym momencie zwalcza, czy to byli żołnierze podziemia, czy działacze opozycji, czy nawet kler - mówi Marcin Zwolski, historyk białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Wczoraj w areszcie śledczym przy ulicy Kopernika odbyła się promocja jego książki, w której przedstawia dzieje białostockiego zakładu.
To nie jest łatwa lektura, pełna osobistych wspomnień często z brutalnych przesłuchań. Do dzisiaj na murach tego gmachu (wybudowanego jeszcze za czasów carskich w 1912 r.) znaleźć można napisy więźniów dręczonych w latach 40. i 50.
- Aresztowano mnie 6 lipca 1950 roku, pracowałem wówczas w Monopolu Spirytusowym - wspomina Edward Kuśmierski, jeden z tych tysięcy więźniów. - Zatrzymali mnie na ulicy, dwóch drabów wyskoczyło z auta i mnie aresztowało. Chodziło o moją działalność konspiracyjną w AK.
Pan Edward przeżył, choć w więzieniu przeszedł tortury, poniżanie i strach o życie. Był jedną z 35 osób, które z Marcinem Zwolskim podzieliły się swoimi wspomnieniami z tego czasu. - Próbowałem porozmawiać też z żyjącymi jeszcze strażnikami, niestety żaden z nich nie zgodził się na rozmowę - przyznaje historyk.
Ale w więzieniu znaleziono szczątkowe wspomnienia strażników z tamtych lat. One też znalazły się w książce.
Bez wybielania
- Tamtejsza władza w perfidny sposób wykorzystała często wrogie relacje między Polakami a Białorusinami - przyznaje Zwolski. - Stąd w Białymstoku większość strażników stanowili młodzi Białorusini ze wsi, bez wykształcenia.
Zaprzeczył też obiegowej opinii, jakoby w Urzędzie Bezpieczeństwa pracowali głównie Żydzi. On sam, w ciągu 10 lat pracy nad książką, "natrafił" na jednego strażnika wyznania mojżeszowego.
- Nie było moim celem wybielanie kogokolwiek w tej pracy. Ale nie wszystko też wtedy było tylko czarne i białe. Dzisiaj już nikt nie pamięta, że np. w 1944 roku bez ogrzewania i szyb w oknach były wszystkie szkoły i szpitale białostockie.
Więzienie nie było tu wyjątkiem. Podobnie było z wyżywieniem. Nie oznacza to oczywiście, że nie brakowało tu aktów wyjątkowego okrucieństwa. To właśnie tortury i znęcanie się były najbardziej prawdopodobnym powodem śmierci tych 400, głównie młodych, mężczyzn - kończy Zwolski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?