Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zobacz, jak lesbijki starają się o dziecko w Polsce

Katarzyna Hejna [email protected]
Kasia i Karolina są parą już od pięciu lat. Marzą o dziecku. Czują, że ich zegar biologiczny tyka...
Kasia i Karolina są parą już od pięciu lat. Marzą o dziecku. Czują, że ich zegar biologiczny tyka...
Karolina i Kasia poznały się na czacie dla lesbijek. Zamieszkały razem i starają się o dziecko.

Za każdym razem, kiedy zbliża się jajeczkowanie, Karolina robi test owulacyjny i rusza w drogę. Z Kasią za rękę. Dziewczyny spotykają się z Piotrem - w hotelu albo w warszawskim mieszkaniu znajomych.

Piotr jest bardzo dyskretny. I punktualny. Zawsze przychodzi o umówionej godzinie, wymienia z dziewczynami kilka zdań, a potem idzie do łazienki... Karolina i Kasia czasami podrzucają mu jakieś "świerszczyki", zgłaśniają muzykę i czekają... - Po kilku minutach daje nam pojemnik ze spermą i od razu wychodzi - mówi Kasia.

Potem dziewczyny się kochają, a Kasia nabiera w strzykawkę nasienie i szybkim ruchem wstrzykuje je Karolinie. I czekają. Na oznaki ciąży.

Poznały się na czacie dla lesbijek

Karolina pochodzi z północy Polski, Kasia z południa. Nie miały wielu szans, by się spotkać. A jednak. Poznały się pięć lat temu przez czat dla lesbijek.

- Weszłam tam po raz pierwszy i trafiłam na Karolinę. Fajnie nam się rozmawiało, więc przeniosłyśmy się na e-maile i prywatne komunikatory. Po dwóch tygodniach spotkały się w tzw. realu. Kasia przyjechała do Torunia, coś zaiskrzyło. I jeździła już tak przez następne dwa lata. Od początku rozmawiały o dzieciach. - Ale dopiero kiedy Kasia wprowadziła się do mnie na stałe, zaczęłyśmy myśleć o tym na poważnie - wyznaje Karolina. - Dojrzewałyśmy do decyzji o dziecku. Jesteśmy w stanie zapewnić mu odpowiednie warunki rozwoju.

Dwie mamy zamiast ojca

Zamierzają przygotować malucha również na inne, trudne sytuacje. - Dzieciaki wyśmiewają się ze wszystkiego, każdy powód jest dobry: rude włosy, niemodne ubranie, tata alkoholik - uważają Karolina i Kasia. Nie chcą więc niczego ukrywać, kłamać. - Będziemy starały się mu wyjaśnić, dlaczego zamiast ojca ma aż dwie mamy.

Wychowamy je tak, by było świadome swojej wartości, by miało poczucie, że obie bardzo je kochamy. Wtedy łatwiej będzie mu się obronić przed złymi ludźmi. Przyznają, że zastanawiały się, czy nie wyjechać z Polski i nie wychowywać malucha za granicą. Ale zapuściły już tu korzenie, mają dom, pracę, bliskich.

Choć nie wykluczają, że jeśli ich rodzina spotka się z dużą homofobią, to wyjadą do bardziej otwartego kraju.
- Może jednak da się tu żyć... Coraz więcej par lesbijskich i gejowskich wychowuje razem dzieci, na przykład z poprzedniego związku jednej z osób - mówią. Może więc nasz nastolatek będzie dorastał już w otoczeniu, w którym nie będzie się czuć inny. A to, w jaki sposób został poczęty, nie będzie już nikogo dziwić.

Według prawa, partnerka jest... nikim

Po długich rozmowach i śledzeniu informacji na specjalnym portalu dla lesbijek i singielek, które chcą mieć dzieci, rozpoczęły poszukiwania dawcy nasienia. - In vitro jest drogie i nie stać nas na nie - wyjaśnia Kasia.

Dla dziewczyn więzy krwi nie są ważne: - Mogłabym bez problemu pokochać adoptowane dziecko - tłumaczy Kasia. Jednak polskie prawo nie daje takiej możliwości parom jednopłciowym.

- Kasia dla mnie jest wszystkim, a według polskiego prawa: nikim - smuci się Karolina.
Postanowiły, że pierwsza urodzi Karolina. Jest starsza, ma 30 lat i zdobyła już doświadczenie w pracy. -

Mogę zająć się dzieckiem, a potem w każdej chwili wrócić do firmy. Kasia dopiero co skończyła studia i zaczyna robić karierę. Za kilka lat to ona zajdzie w ciążę.

A co na to rodzice lesbijek?

- O naszych planach związanych z potomstwem rodzinie chciałyśmy powiedzieć dopiero wtedy, kiedy będziemy pewne, że się udało - opowiada Karolina. Nie chcą zapeszać. Poza tym rodzice Kasi nie akceptują tego, że jest lesbijką.

- Dopóki myśleli, że tylko się przyjaźnimy, uwielbiali Karolinę i twierdzili, że ma na mnie dobry wpływ - opowiada Kasia. Ale kiedy dowiedzieli się (mama Kasi sama o to zapytała), co naprawdę je łączy, przestali zapraszać Karolinę do domu. - Mama teraz uważa, że Karolina jest "diabłem wcielonym" - przyznaje Kasia ze smutkiem.

- Najgorsze było to, że wydzwaniali do mnie i grozili, że powiedzą o mojej orientacji w pracy - mówi Karolina. - Bałam się, że ją stracę. Zadzwonili też do mojej mamy. I wtedy nieprzyjemne telefony ucichły. Pewnie wyjaśniła im, że orientacji seksualnej się nie wybiera i że muszą zaakceptować to, że ich córka kocha kobiety...

Nie jeżdżą już do domu Kasi, ale to nie zmieniło ich uczuć. Nie mogę przejmować się za cały świat i uszczęśliwiać kogoś na siłę - uważa Kasia.

Za to z jej siostrą i szwagrem mają dobry kontakt. Spotykają się często we czwórkę.
Natomiast Karoliny rodzice są rozwiedzeni. Z mamą ma ona dobry kontakt i spotyka się z nią i swoją dziewczyną na rodzinnych imprezach. - Chciałabym, żeby mama miała wnuka - mówi Karolina. - I jestem przekonana, że gdy tylko się urodzi, nic nie będzie dla niej istotne poza maluchem.

Wszędzie widzę kobiety w ciąży

- W pracy jest presja. Wszyscy pytają, kiedy przyjdzie na mnie pora? Nikt nie zastanawia się, czy w ogóle mogę mieć dzieci, a mogłabym przecież być bezpłodna! - denerwuje się Karolina. - Bardzo chcę zajść w ciążę, ale nie jest to proste.

Tymczasem myśli o dziecku pochłaniają ją zupełnie: - Od roku wszędzie widzę kobiety z brzuchem. Czasem nawet miewam zachcianki, jak kobieta w ciąży i Kasia biega wokół mnie - śmieje się Karolina.

W kwietniu myślały, że się udało. Po tygodniu zrobiły test ciążowy. Okazało się jednak, że muszą dalej próbować. Do tej pory jeździły trzy razy do Warszawy na spotkanie z Piotrem, który jest dawcą nasienia.
- Stresująca jest ta sytuacja. Musimy ustalać termin, tak żebyśmy dostały urlopy i żeby Piotr też mógł przyjechać - mówią.

Czy mu ufają? - Przesłał nam zdjęcia, wyniki badań, miałyśmy przeczucie, że jest w porządku - opowiadają.

Skontaktowały się z jeszcze dwoma innymi dawcami, ale ci nie wzbudzili w nich zaufania. Korespondowały z Piotrem przez dwa lata - zanim się po raz pierwszy spotkali.

Ojciec: nieznany

Piotr ma 26 lat - tyle o nim wiedzą. Ani one nie znają jego nazwiska, ani on nie zna ich. Wszystko opiera się na zaufaniu. - To jest bardzo ważne. W przypadku jakiegokolwiek procesu, na przykład o alimenty, to ja jestem na straconej z góry pozycji. Ufam więc im, a one ufają mi - mówi Piotr.

Dlaczego został dawcą nasienia? - To był impuls. Pewnego dnia, jakieś siedem lat temu, stwierdziłem, że chciałbym przekazać geny, części swojego "jestestwa" dalej. Nie biorę za to pieniędzy. Nie ma tu podtekstu erotycznego.

Są za to zobowiązania: - Muszę być dyspozycyjnym, by dostarczyć nasienie na konkretnie umówioną godzinę, czasem wcześnie rano, czasem późno wieczorem.

Ma już wprawę, nie robi tego po raz pierwszy. Ofiarował nasienie kilku kobietom, singielkom i lesbijkom. Urodziły się zdrowe dzieci. Nie wtrąca się w ich wychowanie: - Pytam tylko o płeć, głównie z ciekawości - mówi Piotr. - Brak ingerencji i roszczeń w przyszłości to podstawa bycia dawcą anonimowym. Dopuszczam możliwość spotkania się z dzieckiem, jeśli samo będzie tego chciało. Każdy ma prawo poznać biologicznego ojca.

- Umowa jest taka, że gdy już będzie po wszystkim, my nie kontaktujemy się z Piotrem, a on z nami - mówią Karolina i Kasia. - Jeśli jednak dziecko będzie chciało poznać swojego biologicznego ojca, to my nie będziemy mu tego utrudniać, ale przede wszystkim to Piotr musi się zgodzić.

Piotr w przyszłości chce mieć własne dzieci. A czy sam chciałby zostać spłodzony w taki sposób? Albo być dzieckiem wychowywanym przez lesbijki? - To trudne pytanie. Co jest lepsze: rodzina hetero z ojcem alkoholikiem czy kochająca rodzina homo - pyta.

Lew Starowicz: Ważny jest człowiek

Znany polski psychiatra i psychoterapeuta, ekspert z zakresu seksuologii prof. Zbigniew Lew-Starowicz uważa, że na wychowanie dziecka przez jednopłciowe pary bardziej wpłynie reakcja otoczenia niż orientacja seksualna rodziców.

- Dwie kobiety mogą dobrze wychować dziecko - podkreśla prof. Starowicz. - Ważny jest człowiek, nie orientacja. Jednak w Polsce, która jest krajem homofobicznym, takie dzieci mogą mieć problemy w przedszkolu, szkole. Jeśli jednak te dwie kobiety czują się na siłach, by wychować w takim środowisku potomstwo, to dlaczego mielibyśmy w to ingerować? A gdyby pojawiły się z problemy, z którymi nie będą potrafiły sobie poradzić, to mamy tak dużą armię psychologów, terapeutów, że z pewnością otrzymają odpowiednią pomoc.

Według raportu Stowarzyszenia Lambda, jednopłciowych par, które wspólnie wychowują dzieci, jest w Polsce około 15 tys. Niektóre z nich wychowują więcej niż jedno dziecko, dlatego uznaje się, że w Polsce żyje kilkadziesiąt tysięcy maluchów ze związków lesbijek i gejów. Najczęściej to dwie kobiety wychowują dzieci jednej z nich, urodzone w poprzednim związku z mężczyzną. Ale są i takie, gdzie ojcem dzieci jest zaprzyjaźniony gej. Coraz popularniejsza staje się także metoda sztucznego zapłodnienia. Dwóch gejów wychowujących dzieci to raczej wyjątkowa sytuacja, ponieważ po rozwodzie sądy najczęściej przyznają prawo do opieki nad dzieckiem matce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna