Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żołnierze Wyklęci. W województwie białostockim o niepodległość walczyły dziesiątki tysięcy

Julia Szypulska
Pod redakcją Piotra Łapińskiego ukazała się m.in. książka „Twarze białostockiej bezpieki”
Pod redakcją Piotra Łapińskiego ukazała się m.in. książka „Twarze białostockiej bezpieki” Anatol Chomicz
Rozmowa z Piotrem Łapińskim z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Białymstoku.

Dla jednych Żołnierze Wyklęci to bohaterowie, dla innych - oprawcy. Świadczą o tym choćby kontrowersje wokół Romualda Rajsa „Burego”. Nie jest to postać dobrze wspominana przez mieszkańców okolic Hajnówki.

Uważam, że to kwestia nie tyle historyczna, co socjologiczna. Jest nawet takie przysłowie: Gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania. Jednym Żołnierze Wyklęci podobają się, innym - nie.

Ale temu, że oddział „Burego” wymordował kilkudziesięciu mieszkańców wiosek w okolicach Hajnówki i Bielska Podlaskiego, nie da się zaprzeczyć.

Z punktu widzenia historyka powiem tak: jeśli chodzi o wydarzenia z przełomu stycznia i lutego 1946 r. w powiecie bielskim to tak naprawdę znamy - niestety - tylko czas wydarzeń, miejsce, główne osoby dramatu i skutki. Nie znamy rzeczywistego przebiegu. Do tej pory ani historycy, ani nawet śledztwo IPN nie doprowadziło do ustalenia przebiegu tych wydarzeń. Z wielu stron artykułowane są różne wątpliwości, które mają pokrycie w dokumentach i relacjach. Może nawet nie relacjach, bo trudno nazwać nimi protokoły z przesłuchań. Jeżeli chodzi o sprawę „Burego”, to - skoro żyjemy w państwie prawa - powinniśmy opierać się na wyroku Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego z roku 1995 r., który zajął się sprawą unieważnienia wyroku wydanego w latach 40. wobec Romualda Rajsa „Burego”.

Ten wyrok został uchylony. Sąd pochylił się także nad tą nieszczęsną sprawą i uznał, że „Bury” i jego żołnierze działali w stanie wyższej konieczności. Zdaję sobie sprawę, że może to być stwierdzenie kontrowersyjne dla części osób, ale to wyrok sądu. A wyroki sądów należy respektować. Także sądy cywilne uchylały wyroki wobec żołnierzy podziemia - albo w całości, albo częściowo.

Czy w naszym regionie jest jeszcze wielu Żołnierzy Wyklętych, którzy działali w podziemiu niepodległościowym w woj. białostockim w latach 1944-1946?

Upływ czasu jest nieubłagany - obecnie żyją nieliczni spośród nich. Przypomnę tylko, że w momencie wkroczenia Sowietów, tych żołnierzy, zaprzysiężonych na terenie samego woj. białostockiego, było około 45 tys. A ilu jest dzisiaj, tak naprawdę nie wiadomo.

Proszę wskazać kilka najbardziej znanych nazwisk.

Przede wszystkim płk. Władysław Liniarski, komendant Okręgu AK Białystok, Władysław Żwański „Błękit”, komendant Okręgu NZW Białystok, partyzanci tacy jak: mjr Zygmunt Szyndzielarz „Łupaszka”, kpt. Kazimierz Kamiński „Huzar”, sierż. Leon Suszyński, działający na terenie Puszczy Knyszyńskiej. To są niektóry spośród tysięcy, którzy tutaj walczyli.

Przez lata o Żołnierzach Wyklętych w ogóle się nie mówiło. Teraz - bardzo dużo.

Powinniśmy wracać do własnej historii, a tym bardziej pochylać się nad osobami, które zajęły w tej historii miejsce szczególne. Czyli tymi, które walczyły zbrojnie o odzyskanie, ale i utrzymanie niepodległości. W tym momencie należy się to im.

Niektórzy powiedzieliby, że niepotrzebnie przelewali krew po wojnie, bo i tak nie byli w stanie zapobiec temu, co się stało.

Problem polega na tym, że my sobie rozmawiamy w 2017 r. Podobne rozmowy można było toczyć też w latach 80. czy nawet 70. Ale w latach 40. sytuacja była zupełnie inna. I zmieniała się jak w kalejdoskopie. Przypomnę, że we wrześniu 1939 r. przestaje istnieć państwo polskie. Polska jest okupowana przez Sowietów i Niemców. Białostocczyzna znalazła się pod okupacją sowiecką, znalazła się na terenie Białoruskiej Republiki Socjalistycznej. To jest jesień 1939. Mija półtora roku, jest czerwiec 1941 r. i Sowietów już nie ma. Pojawia się III Rzesza. Mija 2,5 roku i nie ma III Rzeszy. Pojawiają się komuniści ze swoimi sztuczkami: najpierw z komitetem, później z rządem, który sam się nazwał tymczasowym. Sądzono wtedy, że oni nie utrzymają się przy władzy. Że minie rok-półtora, a sprawa zmieni się diametralnie.

Czyli to zmieniająca się dynamicznie sytuacja pozwalała sądzić, że stawianie oporu sowieckiej okupacji ma sens?

Oczywiście, że opór miał sens. Dzisiaj możemy sobie siedzieć i wyliczać, na ile to wpłynęło na spowolnienie sowietyzacji i komunizacji Polski, ale wtedy nie było tak masowego dostępu do mediów. Przepływ informacji był bardzo słaby. Nie do końca zdawano sobie sprawę, że mocarstwa koalicji antyhitlerowskiej zawarły porozumienia ponad Polską i jej rządem. Polska została sprzedana i znalazła się w sowieckiej strefie wpływów. I cokolwiek byśmy robili, nie doprowadziłoby to do odzyskania pełnej suwerenności przez Polskę. I tak bylibyśmy w sowieckiej strefie wpływów. Tak samo sprzedano Grecję, tyle że ona przypadła mocarstwom zachodnim. To były arbitralne podziały, zaczęło się w Teheranie, potem Jałta i wreszcie wszystkie ustalenia przypieczętowano w Poczdamie - choć wówczas zarysowały się już jakieś różnice między dotychczasowymi sojusznikami. Dlatego część Żołnierzy Wyklętych nadal liczyła na rozstrzygnięcie sytuacji na arenie międzynarodowej. Do pewnych przesileń dochodziło, ale nie miały one żadnego wpływu na sytuację w Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna