Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żubry w Puszczy Augustowskiej. Ludzie obawiają się króla puszczy

Tomasz Kubaszewski [email protected]
sxc.hu
Bobry czy dziki narobiły już takiego spustoszenia, że żubrów my nie chcemy - mówi Franciszek Wiśniewski, starosta augustowski. - Pozwólcie ludziom żyć tutaj normalnie.

W czwartek Katedra Genetyki i Ogólnej Hodowli Zwierząt Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie zorganizowała w Augustowie warsztaty na temat planów osiedlenia żubrów w Puszczy Augustowskiej. - Nic nie jest rozstrzygnięte, pokazujemy jedynie pewną koncepcję - zastrzegała prof. Wanda Olech.

Nie więcej niż 35-40 sztuk

O tych planach na naszych łamach już pisaliśmy. Na żubry, których populację udało się w ostatnich kilkudziesięciu latach odbudować niemal od zera, naukowcy chuchają i dmuchają. W Polsce żyje obecnie około 1 tys. tych zwierząt. Żeby populacji nic nie groziło i żeby miała ona szanse na rozwój, potrzebne są nowe siedliska. Naukowcy uznali, że południowa część Puszczy Augustowskiej dobrze by się do tego nadawało.

Chodzi o dwa nadleśnictwa - Augustów oraz Płaska. Do dyspozycji miałyby teren około 28 tys. ha. Na początek planuje się sprowadzić 10 osobników. Z góry zakłada się, że stado nie będzie większe niż 35-40 sztuk.

Pod ścisłą kontrolą

Naukowcy do czwartkowego spotkania z leśnikami oraz przedstawicielami niektórych samorządów dobrze się przygotowali. Dysponowali wieloma szczegółowymi opracowaniami. Wynika z nich, że, po pierwsze, znajdującej się w tej części puszczy roślinności żubrom wystarczy, ale tylko latem. Zimą trzeba będzie je dokarmiać. Po drugie - tego typu stado nie powinno wyrządzać jakichś szczególnych strat w drzewostanie. Okazuje się zresztą, że głównym składnikiem jadłospisu króla puszczy jest... pokrzywa. Natomiast za pędy czy korę zabiera się przede wszystkim zimą. Tam, gdzie jak w Puszczy Boreckiej składające się z 90 osobników stado jest pod ścisłą kontrolą i przez pół roku dokarmiane przez leśników, strat nie ma praktycznie w ogóle.

- Dotyczy to także strat okolicznych rolników - zapewnia Krzysztof Wyrobek, nadleśniczy z Borek. - Z tego tytułu skarb państwa wypłacił przez ostatnich 10 lat raptem 10 tys. zł.

Kilka warunków

To tego właśnie przedstawiciele samorządów boją się najbardziej. Jak zauważają, w takim Sztabinie bobry pozalewały niemal wszystkie łąki. A do wypłaty odszkodowań państwo się nie kwapi. Jak już - kwoty nie są satysfakcjonujące.

- Kiedy nasi mieszkańcy słyszą teraz jeszcze o żubrach, to trudno im się dziwić, że są pełni obaw - tłumaczy Tadeusz Drągiewicz, wójt Sztabina.

Prof. Wanda Olech zastrzega, że projekt ma szansę na powodzenie jedynie wówczas, gdy spełnionych zostanie kilka warunków. Najważniejszy, to zapewnienie nadzoru nad zwierzętami i trzymanie ich z dala zarówno od ludzkich siedlisk, należących do rolników pól czy miejsc najbardziej intensywnego ruchu turystycznego.

Kolejnym jest akceptacja okolicznych mieszkańców. Jeszcze innym - znalezienie pieniędzy na urzeczywistnienie projektu. Bo teren trzeba najpierw przygotować (np. zapewnić więcej źródeł wody, poprawić jakość łąk), a potem wydawać co roku duże pieniądze na dokarmianie.

Podczas czwartkowego spotkania do żadnych ustaleń ostatecznie nie doszło. Autorzy projektu chcą rozwiewać wątpliwości mieszkańców. Na razie jednak nie wiadomo, na czym ma to polegać. Nie wiadomo również, kiedy, jeżeli uda się spełnić wszystkie kryteria, żubry mogłyby zostać do puszczy sprowadzone.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna