Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Życie odradza się na nowo

AGT
Pięciolatki Weronika, Julia i Daria z Miejskiego Przedszkola nr 2 w Łomży malują pisanki. W przedszkolu kultywuje się wielkanocne tradycje, maluchy uczą się piosenek, wierszyków. Dla dzieci to bardzo atrakcyjne zajęcia.
Pięciolatki Weronika, Julia i Daria z Miejskiego Przedszkola nr 2 w Łomży malują pisanki. W przedszkolu kultywuje się wielkanocne tradycje, maluchy uczą się piosenek, wierszyków. Dla dzieci to bardzo atrakcyjne zajęcia.
Łomża. Przy Wielkiej Sobocie, tradycyjnie wybraliśmy się do kościoła. Do niewielkiego koszyczka włożyliśmy cukrowego baranka, jaja, trochę chleba, kawałeczek kiełbasy. Przyozdobiliśmy je borówką, kupnymi pisankami, kurczaczkami. Wszystko to znajdzie się na wielkanocnym stole. Ale kiedyś tradycja "święconki" wyglądała nieco inaczej.

Baby smaczne aż do bólu
- Jeszcze 30 lat temu koszyczki były znacznie większe - mówi Wiesława Pawlak z Muzeum Północno-Mazowieckiego w Łomży. - Musiały pomieścić jajka, kiełbasę, kawałek mięsa pieczonego, masło w maselniczkach, specjalnie wypieczony na tę okazję chleb, baranka wielkanocnego z czerwoną chorągiewką, babkę z wetkniętą borówką, sól, pieprz, chrzan...

Z tak wypełnionym koszem szło się do kościoła całymi rodzinami. A jeszcze dawniej pokarmy - wszystko co przygotowano - święcono na placach, przy krzyżach, w domu. Święta przecież zawsze służyły objadaniu się.

- Mówiło się nawet, że ile by się nie zjadło, i tak pójdzie na zdrowie - przypomina Pawlak. - Do końca tak jednak nie było, bo zdarzały się przypadki śmierci z przejedzenia.

O tym, że w naszym wyobrażeniu świąteczne stoły powinny się uginać od jadła i napitków najlepiej świadczą niekończące się kolejki w sklepach. Kiedyś gospodynie same robiły kiełbasy, wędziły mięsa i piekły ciasta. Teraz, gdy brak nam czasu na wypieki, mazurki czy serniki zakupimy w cukierniach. Ale tradycyjnym ciastem wielkanocnym były baby. Piaskowe, drożdżowe, migdałowe baby bogato zdobione i lukrowane pieczono w specjalnych formach w zasadzie tylko przy tej okazji. Był to swoisty papierek lakmusowy dla każdej gospodyni. Biada, jeśli nie wyszła. Dlatego cała rodzina była przeganiana z miejsca, gdzie baby wypiekano.

By potomek wyższy urósł
Ważnym elementem Wielkiego Tygodnia były i wciąż pozostają palmy wielkanocne, symbol odradzającego się życia. Te tradycyjne, kurpiowskie, przygotowywano z roślin: borówki, jałowca, sosny.

- W dawnych czasach wykorzystywano także widłaka, ale od pewnego czasu jest on pod ochroną - tłumaczy Urszula Kuczyńska ze Skansenu im. Adama Chętnika w Nowogrodzie.

Palmy dekorowano kwiatami z bibuły, a szczególnie ważne było jej zakończenie w postaci rozwidlonych gałązek. Pawlak opowiada, że kiedyś w bukiecik wplatano wstążki. Mogły być wąskie, szerokie, ale obowiązkowo co najmniej pięć. Niebieska symbolizowała niewinność, biała czystość, czerwona miłość, zielona nadzieję, a żółta wiarę.

- Niektóre panie jeszcze tak robią - zauważa.

A Kuczyńska dodaje, że te ogromne, dziesięciometrowe palmy, jakie widzimy np. w Łysych, nie są zgodne z tradycją.

- Kiedyś robiło się je na wymiar ludzki - tłumaczy. - Choć oczywiście istniała konkurencja. Wierzono, że im wyższa palma, tym wyższe urosną dzieci.

Turka przy grobie nie spotkamy
W tradycji kościelnej Niedziela Palmowa związana jest z uroczystym wjazdem Chrystusa do Jerozolimy. Kolejne dni Wielkiego Tygodnia mają przypominać wydarzenia z życia Chrystusa. A więc na Wielki Czwartek, kiedy dziękujemy za kapłaństwo i za Eucharystię, przygotowuje się ciemnicę. Miejsce czuwania, w którym Jezus modlił się przed śmiercią.

- Począwszy od wtorku lub środy w Wielkim Tygodniu trwają prace nad budową Grobu Pańskiego - opowiada proboszcz parafii pw. św. Andrzeja Boboli ks. Andrzej Popielski. - W tym okresie od kościoła do kościoła chodzą pielgrzymki podpatrujące takie groby.

Kiedy nastąpi przeniesienie Najświętszego Sakramentu z ciemnicy do Grobu Pańskiego, rozpoczyna się adoracja. Żeby Jezus nie był sam.

- Kiedyś przy grobie czuwali chłopcy w przebraniach zwani "Turkami" - wspomina Kuczyńska. - Ich miejsce zajęli strażacy-ochotnicy.

Ale najbardziej oczekiwana jest rezurekcja. Tego dnia to najbardziej oblegana msza w parafii proboszcza Popielskiego.

- Przychodzi na nią ok. 1200 osób, tyle, ile łącznie na pozostałe cztery nabożeństwa - mówi.

I dodaje, że choć liturgia idzie do przodu, chcemy być w zgodzie z tradycją.
- Bywa, że dzwonią do nas wierni z innych parafii i pytają, czy u nas rezurekcja "normalnie" - rano, czy "nienormalnie", w nocy - opowiada ksiądz Andrzej. - Odprawiamy ją rano, choćby ze względu na wielkanocne śniadanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna