Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żyją w wielkiej biedzie. Zobacz, jak w takich warunkach utrzymać 7 osób

Iwona Kłopocka-Marcjasz [email protected]
– Czasami mam do wyboru - zapłacić czynsz albo nakarmić dzieci – mówi Sylwia, mama piątki maluchów. Siedmioosobowa rodzina je za 35 zł dziennie.
– Czasami mam do wyboru - zapłacić czynsz albo nakarmić dzieci – mówi Sylwia, mama piątki maluchów. Siedmioosobowa rodzina je za 35 zł dziennie.
Sylwia kolacji nie je. No, chyba że ją głód przyciśnie, to zrobi kuksu. Wieczorem, gdy pozmywa, a dzieciaki już leżą w łóżkach, planuje posiłki na następny dzień. Ma na to 35 zł. Na siedem osób.

Sylwia z zawodu jest krawcową (skończyła szkołę, choć szycia nie cierpi), ale jej mąż Joachim żartobliwie nazywa ją księgową. Taka skrupulatna. Pamięta wszystkie terminy, kiedy co trzeba załatwić, a najlepiej orientuje się w cenach. Wystarczy, że okiem rzuci i wie, co kosztuje tyle, co wczoraj, a co już podrożało o kilka czy kilkadziesiąt groszy; która promocja jest faktyczną obniżką, a która tylko mydleniem oczu.

Z cennikiem w głowie

Na zakupy nie chodzi z listą tego, co niezbędne. Na zakupy idzie z tym cennikiem w głowie, bo jej zadaniem jest nie tylko kupić jedzenie, ale przede wszystkim kupić je najtaniej. Np. wczoraj kupiła jogurty po 79 groszy. Cztery. Będzie dla chłopaków na kolację. I do tego po kromce chleba. Ona z mężem odzwyczaiła się od kolacji. Jak już są bardzo głodni, to robi dla obojga kuksu. Bo chleba nie może zabraknąć dla czterech synów. Chłopaki (11, 8 - bliźniaki i 5 lat), jak to chłopaki - mają spust. Wciąż tylko pytają: Mamo, a mogę dokładkę? Najmłodsza, półroczna Andżelika, jeszcze nie pyta. Ale tylko 6 puszek hipoalergicznego mleka dla niej kosztuje 78 zł miesięcznie.

Pani Sylwia kiedyś sprzątała biurowce i była zadowolona. Zrobiła swoje i mogła wracać do domu. Odkąd na świecie zaczęły się pojawiać dzieci, o pracy nie ma mowy. Po pierwsze, kto weźmie do roboty matkę piątki dzieci. Po drugie, jak ona miałaby do tej pracy iść, kiedy nie stać jej na żłobek i musi być stale pod telefonem, bo z chłopakami czasem bywają problemy i wtedy trzeba szybko biec do szkoły. Na utrzymanie rodziny pracuje Joachim. Jest majstrem na budowie, ale zasuwa na równi z robotnikami. Wychodzi z domu przed 7 rano, a wraca po 12-13 godzinach. Umordowany, głodny. A z tego zasuwania ma tylko 900 zł. Dokładnie tyle, ile wynoszą rachunki. Światło, gaz, telefon, przedszkole Damiana (po zniżce), czynsz.

Rachunki są wysokie. 80 zł - gaz, na którym bez przerwy się gotuje, ale tylko gotuje. Wodę ciepłą grzeją w domu tylko na kąpiel, a i tak chłopcy kąpią się w jednej wodzie po dwóch, żeby zaoszczędzić. Energia elektryczna - 120 zł, bo pralka chodzi non stop. Światło włącza się dopiero wtedy, gdy już naprawdę nic nie widać. Rachunki Sylwia płaci w pierwszej kolejności. Światło i gaz to priorytet, bo jakby odcięli, to Sopowie mogliby stracić dzieci.

Już i tak wystarczy kłopotów z czynszem. Za czynsz pani Sylwia płaci nieregularnie. - Czasami mam do wyboru - zapłacić czynsz albo nakarmić dzieci - mówi. Niepłacony latami czynsz urósł już do 20 tysięcy złotych plus odsetki. Nigdy tego nie spłacą. Sąd też już w to nie wierzy i wydał nakaz eksmisji. Dobrze, że prawo się zmieniło, bo jeszcze parę lat temu o tej porze roku Sylwia drżałaby ze strachu, że za chwilę wyrzucą ją na bruk. A tak drży tylko ze strachu, żeby nie zabrakło co do garnka włożyć. Zawartość tego garnka gwarantuje państwo. "Rodzinne" i zapomogi to w sumie 1050 zł. Nie wystarczyłoby, gdyby nie paczki z banku żywności. W czwartek był właśnie dzień paczkowy. Żadne rarytasy, same podstawowe produkty. Mąka, kasza, ryż, masło, desery dla malutkiej, makaron, dżemy. Mąż musi zwolnić się z pracy, żeby pomóc Sylwii przynieść torby do domu. Dzieci tylko czekają, bo czasem trafi się jakaś nutella.

Cukier już nie. Unia przestała go dotować. Na cukrze u Sopów się oszczędza i to nie tylko teraz, gdy jego ceny skoczyły pod niebo. Zawsze był za drogi, herbata też. Dlatego dzieci piją soki, np. malinowy z wodą, bo taniej.

5 litrów zupy dziennie

Na chleb jakoś wystarcza, a idą 2-3 bochenki dziennie. Z dżemem, pasztetem, albo surową cebulą. A wieczorem z parówkami, 6 złotych za paczkę. Chłopcy je uwielbiają. Z ziemniakami - 5 kilogramów dziennie - już różnie bywa, ale gdy zabraknie, to Sylwia zawsze może liczyć na panią Teresę, która ma warzywniak, dobre serce i daje na zeszyt. Ostatnio z tego zeszytu wykreśliła 200 zł długu Sylwii. - Jak tylko dostanę pieniądze, zaraz reguluję dług. Innych pożyczek nie zaciągam, nie miałabym z czego spłacić - mówi kobieta.

Czasem obcy ludzie w sklepie pytają, czy by się nie obraziła, gdyby jej coś kupili. Pytają, co by chciała. A jej jest głupio przyznać, że potrzebuje podstawowe produkty. Ale przełamuje wstyd.

- Może kiedyś los się odmieni i ja będę mogła pomóc komuś, kto mnie o to poprosi - mówi.
Rano Sylwia odprowadza dzieci do szkoły i przedszkola. Potem idzie na zakupy. Idzie tam, gdzie taniej, idzie nie jedzie, bo autobus też kosztuje, a poza tym z wózkiem ciężko się do tego autobusu wgramolić. Ze 2-3 godziny zejdą, bo trzeba się rozeznać, gdzie najbardziej się opłaca. Potem wraca do domu i gotuje obiad. Zupa obowiązkowo. Pięć litrów. Dzień w dzień. Chłopaki najbardziej lubią ogórkową, a ogórkowa droga.

Do ziemniaków można zrobić np. sos pieczarkowy. A latem posypać je koperkiem i do tego po szklance maślanki. Albo kalafior ugotować. Ulubione danie synów to misz-masz. - Nie wie pani, jak się robi misz-masz? - śmieje się Sylwia. Ziemniaki w kostkę, do tego dwie puszki groszku, dwie fasolki, białej i czerwonej, puszka kukurydzy, obgotowane. Całość zalać śmietaną. Chłopcy jak słyszą, że jest misz-masz to od drzwi biegną z plecakami, żeby się upewnić, że mama nie żartuje. Ale Sylwia rzadko to robi, bo warzywa z puszki sporo kosztują. Tańsze są mrożonki. Druga obowiązkowa rzecz po zapłaceniu rachunków to wypełnienie zamrażarki. Wtedy pani Sylwia śpi spokojnie, bo wie, że nawet gdy w portfelu widać już dno, to ona ma w zamrażarce rezerwę. W niedzielę jest święto, czyli mięso. Rolady albo skrzydełka, albo udka. Teraz będą żeberka. Jakie drogie! 15 zł za kilo, a ona potrzebuje przynajmniej dwa kilogramy, ale co tam - jakieś urozmaicenie musi być.

Wielodzietnym coraz gorzej

- Ludzie czasem mówią, że jestem cudotwórczynią - mówi z goryczą Sylwia. - A co mam zrobić? Muszę kombinować. Już tak bywało, że z głodu płakałam. Ale to nic. Trudniej jest wytłumaczyć dzieciom, dlaczego lodówka jest pusta. Czasem jestem tak zmęczona tym życiem z dnia na dzień, tą nieustanną troskę i zmartwieniem, że kompletnie nic mi się nie chce.

Ubrań praktycznie nie kupuje. Dobrzy ludzie zawsze coś przyniosą. Buty? Wie pani, że można kupić "adidasy" za pięć złotych? Całkiem porządne, te z ubiegłego sezonu dopiero teraz się rozleciały. Jest taki sklep przy Krakowskiej, gdzie buty są bardzo tanie. Ostatnio Sylwia kupiła sobie półbuciki. Za 9 złotych. No przecież boso nie może biegać po te zakupy. Czasem Sylwia szaleje. Należy do klubu "Reader's Digest" i kupuje synom książki, encyklopedie, atlasy, bajki po angielsku. Na raty.

- Rybcia - protestuje mąż - nas na to nie stać. A ona tłumaczy, że tak trzeba, bo jak dzieci pokończą dobre szkoły, to i życie im się lepiej ułoży. Joachim czasem w niedzielę się złości. Fajnie byłoby gdzieś pójść całą rodziną, ale gdzie? Kino - poza zasięgiem. Za te bilety to oni przez kilka dni żyją. A spacer jest... niebezpieczny. "Mamo, tato, macie na lody, a na ciastko, a na picie?" - i tak co chwilę. Nie mają.

- Biedy przybywa - mówi Małgorzata Kozak, wicedyrektor opolskiego MOPR. - Zmienia się też struktura ubóstwa. Wcześniej wynikało ono z różnego rodzaju dysfunkcji, niepełnosprawności, bezrobocia. Teraz do pomocy finansowej kwalifikuje się coraz więcej osób, które pracę mają, ale dostają za nią tak niskie wynagrodzenie, że nie są w stanie utrzymać rodziny. Mimo że potrafią wykazać się zdumiewającą zaradnością. Na przykład Krystyna. Samotnie wychowuje troje dzieci. Jej największą troską jest nakarmienie rodziny. Wcześnie rano (bo tylko wtedy są) biegnie po kości schabowe. Najpierw gotuje na nich zupę, potem obiera z mięsa. Połowa idzie na pierogi, a połowa następnego dnia na potrawkę z ryżem. To jest jedyne mięso, jakie je jej rodzina. Najgorszą porą roku dla Krystyny jest zima. Żeby nie stanąć przed dramatycznym wyborem - grzać czy jeść? - latem, gdy ludzie wymieniają okna, Krystyna chodzi z synami po osiedlach i zbiera stare ramy okienne. Potrafi ich nazbierać przez cały sezon tyle, że w znaczący sposób obniża koszty opału.

Jest w Opolu taka piekarnia, w której rankiem można kupić pieczywo z poprzedniego dnia. Po 80 groszy za bochenek. Jerzy od dawna tam chodzi, by zapewnić rodzinie chleb. Kiedyś chodził codziennie przed pracą (jest dozorcą). Wieść o piekarni tak się jednak rozeszła po mieście, że teraz trzeba w kolejce odstać dobre 40 minut. Żeby nie tracić codziennie tyle czasu, Jerzy bierze więc kilka czerstwych bochenków chleba, zawozi do domu i mrozi, żeby był zapas.

Albo jedzenie albo leczenie

Ubóstwo coraz bardziej dotyka też ludzi starszych, emerytów i rencistów. Wyraźnie to widać w stołówkach trzech opolskich domów dziennego pobytu. Mimo że obiady są dotowane przez miasto (tylko najbiedniejsi nic nie płacą, a inni w zależności od dochodu 2,5 - 4 zł) coraz częściej okazuje się, że i tak są za drogie. - Ludzie, którzy kiedyś kupowali pięć obiadów w tygodniu, teraz zadowalają się trzema i dzielą je na pięć dni. Albo na miejscu jedzą tylko drugie danie, a zupę biorą do słoika, żeby mieć posiłek na drugi dzień - opowiada Małgorzata Kozak.

Pani Marcelina ma 78 lat. O sobie mówi, że przeżyła Niemca, przeżyła Związek Radziecki, a teraz musi przeżyć wolnorynkową Polskę. 980 zł emerytury (nawet pomnożone przez dwa - bo jeszcze jest emerytura męża) daje duże pole do popisu dla zaradności. Oto przepis na tydzień z kurczakiem. Prawie tydzień, bo od poniedziałku do piątku. Kupuje się w promocji taniego kurczaka, np. w Tesco. Najpierw wykrawa się dwie piersi, z których powstają cztery kotlety na dwa dni. Kolejny dzień to dwa udka. Z tego, co zostało gotuje się rosół. A w piątek do resztek rosołu dolewa się trochę wody oraz przecier i powstaje zupa pomidorowa.

Pan Stanisław, mąż Marceliny, mimo 80 lat wciąż jest dosyć krzepki. Tej krzepy wystarcza na uprawę maleńkiej działki. Kiedy ją kupili, był na niej śliczny trawnik z kwiatkami po poprzednikach. Teraz są tam równe grządki, na których od wiosny do późnej jesieni rośną rzodkiewka, marchewka, pomidory, sałata, nawet ogórki, które u innych zwijają się w żółto-brązowe kulfony, a panu Stanisławowi wychodzą dorodne i dostarczają pożywienia na kilka miesięcy.

Jednego tylko zaradni starsi państwo nie są w stanie przeskoczyć.
- Dla nas najdroższy sklep to apteka - mówi pani Marcelina. - Razem zostawiamy w niej co miesiąc prawie 600 zł. Ale bywają takie miesiące, że wybieramy - leczyć cukrzycę czy nadciśnienie.
Starzy ludzie, żyjący z ołówkiem w ręku, jeśli w ogóle mają jakieś oszczędności, to na własny pochówek, żeby swoją śmiercią nie obciążyć równie biednych dzieci.

Bieda u 13 milionów

W całym kraju bieda dosięga już nawet 13 milionów Polaków. Dla dwóch trzecich pracujących nieosiągalna jest tzw. średnia krajowa. Co piąty Polak w ubiegłym roku zarabiał mniej niż 2,5 euro na godzinę. Siedem lat temu wydatki na żywność stanowiły 28 procent przeciętnego domowego budżetu. Teraz ceny żywności są jednak najwyższe od 20 lat. W sklepach spożywczych, w których jest wszystko, podstawowym kryterium zakupów staje się niska cena. Na forach internetowych ludzie wzajemnie sobie radzą, jak przetrwać tydzień za 50 zł.

A do pomocy społecznej trafiają osoby, które nigdy tam trafić nie powinny. W Opolu ostatnio pielęgniarka i nauczyciel z czwórką dzieci. Wpadli w spiralę zadłużenia, a kredytowy wir wciągnął ich tak, że stracili mieszkanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna