Aspirant sztabowy Roman Skowron, oficer dyżurny II komisariatu i jego pomocnik sierżant Rafał Szemraj, wtorkową służbę zaczęli o godzinie 20. Pół godziny później dostali z Zielonej Góry sygnał, że gdzieś w Kielcach rozgrywa się dramat. Do zielonogórskich policjantów zadzwoniła mieszkanka tamtych okolic. Alarmowała, że jej znajoma z Kielc chce się zabić.
JUŻ BIERZE TABLETKI
- Kobiety poznały się kiedyś w podróży. Wspólnie wracały z pracy na zachodzie. We wtorek wieczorem 24-latka z Kielc zadzwoniła do koleżanki i powiedziała, że ma dość. Zapowiadała, że zamierza wziąć tabletki i odebrać sobie życie - tłumaczą policjanci.
Powierniczka informacji, prócz imion kobiety i jej kilkuletniego synka, znała jeszcze numer "komórki". Wiedziała też, że mieszkają gdzieś w sąsiedztwie klasztoru. - Telefon nie odpowiadał. Staraliśmy się go namierzyć, zaczęliśmy też przeszukiwanie ewidencji ludności i wytypowaliśmy pasującą do opisu mieszkankę Podkarczówki - opowiada Roman Skowron.
JUŻ TRACIŁA PRZYTOMNOŚĆ
Chwilę później radiowóz już gnał pod odnaleziony adres. Drzwi nie były zamknięte. - Kiedy koledzy dotarli na miejsce, kobieta leżała na łóżku i traciła przytomność. Obok stał jej zapłakany czteroletni synek. Mówiła, że połknęła relanium. Nie wiedziała jak wiele. Mówiła o 10, może 20 tabletkach. Wezwaliśmy pogotowie. Koledzy wybudzili ją i nie pozwalali zasnąć. Potem przekazali lekarzom - opowiada oficer dyżurny.
Karetka zabrała kielczankę na odtrucie do szpitala. Czterolatkiem zajęła się mieszkająca w sąsiedztwie ciocia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?