Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spalone nadzieje na życie z wnukiem

Michał Iwanowski
- Gdyby nie życzliwość niektórych ludzi, dawno bym się załamała - płacze Bogusława Kaźmierczak.
- Gdyby nie życzliwość niektórych ludzi, dawno bym się załamała - płacze Bogusława Kaźmierczak. fot. Paweł Janczaruk
Od 13 maja, kiedy spłonęło mieszkanie komunalne Bogusławy Kaźmierczak, kobieta tuła się po innych lokalach.

Pani Bogusława opiekuje się dziewięcioletnim wnukiem, przebywającym w domu dziecka w Kożuchowie. Córka odsiaduje wyrok w więzieniu i - jak wynika z pisemnych zapewnień kierownictwa domu dziecka - chłopiec jest z babcią mocno związany.

Pani Bogusława, mimo że jest inwalidą I grupy, brała wnuka na weekendy, zastępowała mu rodzinę. Tak też było 13 maja, kiedy chłopiec miał uroczystość komunijną. Wszystko było już przygotowane, kiedy przyjaciel pani Bogusławy wszczął awanturę. W jej ferworze rzucił zapaloną szmatę na tapczan. Ogień w mig się rozprzestrzenił. Z Komunii nic nie wyszło, cały dobytek z meblami, odzieżą i telewizorem kupionym na raty - poszedł z dymem.

Od drzwi do drzwi

Krewki podpalacz trafił do aresztu, a pani Bogusława nie poddała się. Chodziła od drzwi do drzwi, prosząc o wsparcie. Za pośrednictwem stowarzyszenia św. Brata Alberta, ktoś podarował jej nowe meble. Wstawiła je do spalonego mieszkania. Zwróciła się do władz miasta o wsparcie finansowe na odnowienie spalonych pomieszczeń. Ale spotkała się z odmową. Zamiast tego, miasto przyznało jej nowe mieszkanie, ale o połowę mniejsze.

Problem jednak w tym, że pani Bogusława stara się o sądowe ustanowienie praw do stałej opieki nad wnukiem. - A z mniejszym lokalem nie mam na to żadnych szans, bo okaże się, że nie mam odpowiednich warunków - płacze kobieta. Na jej niekorzyść przemawia to, że zalegała z opłatami czynszowymi. - Ale przed pożarem miałam uzgodnione terminy spłaty zadłużenia - zapewnia.

Kto lepszy, kto gorszy

Co na to miasto? - Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: kto odpowiada za ten pożar - mówi wiceprezydent Jacek Milewski - Z naszego punktu widzenia odpowiada najemca mieszkania, czyli pani Kaźmierczak. Nawet jeśli ogień zaprószył ktoś inny, to przecież ona odpowiada za to, kogo do mieszkania wpuszcza.

Zdaniem Milewskiego, nie ma możliwości, by pani Bogusława dostała lepsze mieszkanie. Zwłaszcza, że na przydział lokalu komunalnego czeka kilkaset rodzin i to po kilka lat. - Przyjęliśmy żelazną zasadę, że o przyznaniu mieszkania decyduje tylko i wyłącznie kolejność na liście i ta zasada nas chroni - mówi. - Gdybyśmy mieli rozstrzygać kto jest w lepszej, a kto w gorszej sytuacji socjalnej, to cały system by się rozsypał. Wychodzimy z założenia, że wszyscy oczekujący mają trudną sytuację i każdemu tak samo się mieszkanie należy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska