Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znamy kulisy akcji ratowania windsurfera

(jm)
Gorzowianin zginął na jeziorze Miedwie w Zachodniopomorskiem.
Gorzowianin zginął na jeziorze Miedwie w Zachodniopomorskiem. slavikgo / sxc.hu
- Akcja ratowania windsurfera była źle koordynowana - uważa wolontariusz WOPR-u, z którym udało się nam skontaktować we wtorek. To m.in. on odnalazł ciało 44-letniego gorzowianina.

- Gdybym o akcji wiedział od razu, Krzysztofa można było odnaleźć wcześniej, może nawet udałoby się go uratować - mówi nam wolontariusz Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Piotr z Żelewa (to miejscowość położona mniej więcej po środku długiego na 17 km jeziora). Uczestniczył w akcji poszukiwawczej. O tym, że mężczyzna zaginął, dowiedział się od przypadkowego surfera o 15.30.

Przypomnijmy. 44-latek wypłynął w piątkowe południe na jezioro Miedwie. Gdy zaczął mieć problemy z utrzymaniem się na wodzie, dawał sygnały, prosząc o pomoc. Ponieważ koledzy nie byli w stanie do niego dopłynąć, o 13.24 zadzwonili pod alarmowy numer 112 (połączenie odebrało Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego przy Zachodniopomorskim Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie). Na miejsce zostali wysłani policjanci z komendy powiatowej w Stargardzie Szczecińskim. Do nich zgłoszenie dotarło jednak dopiero o 16.42. Nad Miedwie został wysłany... zwykły patrol, w tym czasie ściągano sterników, którzy mieli wypłynąć na jezioro.

- Zobaczyłem ich dopiero o 20.00. Akcja od początku była źle koordynowana - nie ma wątpliwości Marek Gawiński z Pyrzyc (też wolontariusz WOPR-u). O 22.15 wraz z surferem ze Stargardu Szczecińskiego odnalazł zwłoki windsurfera z Gorzowa. - Były 50 metrów od brzegu - dodaje. Ponad kilometr od miejsca, w którym wcześniej pływał 44-latek.
Policjanci byli już wtedy na jeziorze. Chcieli, żeby mężczyźni zaczekali na nich, przy zwłokach. - Ale przez pół godziny nie udało się nam połączyć. Przez ten czas musieliśmy trzymać ciało przy łódce - opowiada Gawiński. W końcu razem z panem Piotrem zdecydowali, że dopłyną ze zwłokami na plażę.

Jaka była przyczyna śmierci windsurfera, wykaże sekcja zwłok (jak ustaliliśmy, jeszcze nie została przeprowadzona). Po 13.00, gdy 44-latek wzywał pomocy, na jeziorze była metrowej wysokości fala, a wiatr wiał z siłą dochodzącą do sześciu stopni w skali Beauforta (około 40 km/h). - W takich warunkach tylko ktoś doświadczony by sobie poradził. Wiatr wiał od plaży w stronę jeziora - stwierdza Gawiński.
Dlaczego akcja poszukiwawczo-ratownicza rozpoczęła się dopiero kilka godzin po 13.24, bada zespół powołany przez wojewodę zachodniopomorskiego.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska