Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zarządca drogi obiecywał postawić ekrany

Anna Białęcka
Do tego wypadku doszło przed tygodniem. Auto wbiło się w dom Markulaków. Na szczęście wszyscy przeżyli.
Do tego wypadku doszło przed tygodniem. Auto wbiło się w dom Markulaków. Na szczęście wszyscy przeżyli. fot. Archiwum
- Żyjemy jak na bombie - mówi Ryszard Markulak. - To ciągłe oczekiwanie, że jakiś tir wjedzie nam do pokoju, jest nie do zniesienia.

Dom Markulaków widział każdy, kto kiedyś jechał krajową trójką na odcinku między Zieloną Górą a Polkowicami. Stoi na skraju Gaworzyc. Idealnie styka się z jezdnią ruchliwej drogi. Czasami zdarza się, że jakiś kierowca go nie zauważy. Wtedy wpada na ścianę sypialni.

To był straszny widok

- To było ponad tydzień temu, dokładnie w sobotę - opowiada pan Ryszard. - Szósta rano. Obudził nas straszliwy huk, brzęk tłuczonego szkła. I na chwilę zapadła absolutna cisza. Później usłyszeliśmy tupot nóg za oknem i krzyki.

Małżonkowie leżeli w łóżku jak sparaliżowani, nasłuchując. - W końcu się zerwałem, zobaczyłem, że ściany i okna są całe - opowiada Ryszard. - Wybiegłem w piżamie z domu. To był straszny widok.

Auto z dwoma mężczyznami wbiło się wręcz w ścianę domu. Ludzie krwawili, jęczeli. Wokół zgniecionego auta leżały torby, ubrania, rozsypane jedzenie. - To, że wszyscy przeżyli, to był cud - mówią Markulakowie. Ślady ludzkiej krwi są widoczne do dzisiaj. Nie dają zapomnieć. - Dobrze, że przeżyli, bo mieszkanie w domu ze ścianą śmierci byłoby jeszcze trudniejsze - dodaje żona Monika.

Jęczał i prosił o pomoc

To nie pierwszy tragiczny wypadek, którego rodzina musiała być świadkiem. Było ich kilka. - Wtedy zderzyły się dwa auta - wspominają inne zdarzenie. - Młodego mężczyznę z malucha wyrzuciło aż na nasze podwórko. Biedak jęczał, prosił o pomoc, a ja tylko mogłem go pocieszać i zapewniać, że zaraz nadjedzie pomoc. Wtedy zginął jeden mężczyzna. Tragedia.

- Nie ma godziny żebym się nie bała, a najbardziej o dzieci - mówi kobieta. - Kiedy są na podwórku, nie usiedzę w domu spokojnie. Ciągle nasłuchuję i wyglądam, czy jakieś auto nie rozwala właśnie naszej bramy i płotu.

Będą ekrany - będzie dobrze

Rodzina chce innego miejsca na świecie. Mają dosyć strachu, hałasu. I jeszcze jedno: być może z drugiej strony ich domu pobiegnie niebawem droga szybkiego ruch. - Od 1997 roku piszę pisma do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad - mówi R. Markulak. - Przekonuję, że nie da się tak żyć i proszę o wykupienie mojego domu. Bo zburzenie go byłoby najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich. Dla nas i dla kierowców.

A co na to gospodarz drogi? W jednej z odpowiedzi jakiś urzędnik zza biurka zapewnił Markulaków, że będzie dobrze bo.... postawią im ekrany dźwiękochłonne. - Gdzie? Na środku drogi? - śmieje się mężczyzna. Ale to smutny śmiech. - Nawet nikomu nie chciało się tu pofatygować, by zobaczyć, jakie nam zafundowali życie tą drogą.
Pisma płyną od lat. W jedną i w drugą stronę. Ale ich efekt jest żaden.

Kolejna mglista obietnica

Z pytaniem na pytanie jaki los czeka rodzinę Markulaków zwróciliśmy się do zarządcy krajowej trójki. - Faktycznie, ta sprawa ciągnie się już od wielu lat - powiedziała rzeczniczka GDDKiA Agnieszka Paszkowska. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że tej rodzinie trudno jest żyć w takim miejscu. Ewentualny wykup domu i jego wyburzenie uzależniamy jednak od przebiegu trasy S3.

Dyrekcja zobowiązuje się wydać ostateczną decyzję do lutego 2008 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska