Kawaler, mężczyzna, po odbyciu służby wojskowej w formacjach konnych, o doskonałym stanie zdrowia i sprawności fizycznej. Takie warunki musiał spełnić kandydat do Białostockiej Straży Ogniowej w 1875 roku. Tabor strażaków składał się wtedy z sześciu par koni, wozu gaśniczego z ręczną pompą, czterech beczkowozów, wozu rekwizytowego, na którym były drabiny. A dziś białostoccy strażacy zawodowi mają 40 samochodów. 264 mundurowych z komendy miejskiej chroni Białystok i największy powiat w Polsce.
- Nasza załoga jest bardzo zgrana. Bez współpracy nie bylibyśmy w stanie wykonać zadania - mówi 29-letni st. sekc. Marek Monach. - Oczywiście zdarzają się niebezpieczne sytuacje. Niedawno moi koledzy zastali bombę w domu. Materiały plus wysoka temperatura - wiadomo jak to się mogło skończyć. Tę akcję mogli przypłacić życiem. Czasem pojawia się strach. Ale wybraliśmy ten zawód, żeby nadstawiać karku i pomagać ludziom.
Strażacy nie tylko gaszą pożary. To jedynie połowa interwencji, których tylko w 2014 roku było ponad 2 tysiące. To strażacy często jako pierwsi są na miejscu wypadku. Uwalniają z zakleszczonych samochodów, udzielają pomocy medycznej. Reagują na alarmy bombowe, zagrożenia chemiczne, katastrofy budowlane. Uwalniają ludzi z wykopów, przygniecionych ciężkim sprzętem, ewakuują uwięzionych w budynkach, na dachach, antenach, usuwają skutki klęsk żywiołowych, ulew, nawałnic... Słowem: są wszędzie tam, gdzie ktoś potrzebuje pomocy.
- Były koty na drzewach i w studniach, szerszenie, pszczoły, które zagnieździły się przy szkołach, jaszczurka w rynnie, pies, który wpadł do stawu przy Pałacu Branickich - wymienia mł. bryg. Arkadiusz Augustyniak. - To ciekawa praca. Jako cywil nie przeżyłbym tylu rzeczy.
Dla strażaków nie ma błahych spraw. Ludzie są wdzięczni. Częstują kiszką ziemniaczaną, kawą. Z drugiej strony, czasem piszą skargi do komendanta o zniszczone podczas interwencji drzwi czy zalane pomieszczenia.
Ale i tak służba ta od lat cieszy się największym społecznym szacunkiem.
- Może dlatego, że pomagamy ludziom, a nie karzemy i wystawiamy mandaty - śmieje się bryg. Paweł Ostrowski, dowódca jednej z pięciu jednostek ratowniczo-gaśniczych Komendy Miejskiej PSP w Białymstoku.
Przyznaje, że każdy dzień w straży jest inny i nie wiadomo co się wydarzy. Jest adrenalina. - To największa zaleta, a jednocześnie wada tej pracy. Ale nie wyobrażam sobie, żebym robił coś innego - kwituje.
Uroczyste obchody 140-lecia Zawodowej Straży Pożarnej w Białymstoku oraz Wojewódzkie Obchody Dnia Strażaka odbędą się dziś na placu przy Pałacu Branickich. Zbiórka i apel z udziałem honorowych gości (z kraju i z zagranicy) oraz odznaczonych i wyróżnionych strażaków rozpocznie się o godzinie 12. Imprezę uświetni orkiestra z OSP w Suchowoli i Podlaska Kompania Honorowa PSP. Organizatorzy szykują też atrakcje dla mieszkańców. Po uroczystym apelu przed pałacem odbędzie się pokaz pojazdów ratowniczych, w tym zabytkowych. Będzie można zrobić sobie zdjęcie, poczuć się jak strażak. Pokaz potrwa do godz. 16.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?