Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o zastępcę dyrektora DPS-u w Tursku

Bożena Bryl Wojciech Obremski
Dyrektor DPS-u Andrzej Żelechowski (z lewej) i starosta Stanisław Kubiak, wytoczyli przeciw sobie ciężkie działa
Dyrektor DPS-u Andrzej Żelechowski (z lewej) i starosta Stanisław Kubiak, wytoczyli przeciw sobie ciężkie działa
Stanisław Kubiak chce mnie wyrzucić z pracy za to, że zwolniłem jego protegowanego - mówi dyr Domu Pomocy Społecznej Andrzej Żelechowski.

Żelechowski mówi, że Kubiak zmusił go do utworzenia stanowiska zastępcy dyrektora DPSu. Specjalnie dla szefa powiatowego PiS-u w Sulęcinie Andrzeja Żmijaka.

- Kazał mi ogłosić konkurs, ale w kopercie dał mi życiorys i inne dokumenty tej osoby, według których miałem przygotować ofertę. - Bardzo się opierałem, ale starosta mnie szykanował, stosował mobbing, mówił o swoich układach i możliwościach - dodaje.

Opowiada, że w końcu się ugiął, bo ma rodzinę, czworo dzieci i do spłacenia kredyt hipoteczny. Dał Żmijakowi pracę i - jak twierdzi - pensję, której żądał starosta, czyli nie mniej niż 3.500 zł. Jednak dyrektor DPS-u nie był zadowolony z zastępcy i w końcu go zwolnił. A. Żmijak o swojej pracy w DPS nie chciał z nami rozmawiać.

Chce go odwołać

- Kiedy zwolniłem zastępcę pojawiły się na mnie różne skargi, a 24 stycznia starosta przysłał na kontrolę skarbniczkę powiatu, która wywoziła z Turska oryginały dokumentów- Żelechowski uważa to za tendencyjne.

Stanisław Kubiak potwierdza, że chciał utworzenia w Tursku stanowiska zastępcy dyrektora, bo to duża placówka, opiekująca się ok. 230 chorymi i starszymi ludźmi. Nie zaprzecza, że na tym stanowisku widział Żmijaka. - To młody, rzutki człowiek z dwoma fakultetami, dlatego o nim dyrektorowi Żelechowskiemu powiedziałem - twierdzi.

Podkreśla, że nie było żadnych nacisków. Mówi za to, że ma dowody na to, że szef DPS-u działał na szkodę powiatu, narażając go na duże straty finansowe, dlatego chce go odwołać ze stanowiska. Zwrócił się już do radnych miejskich o zgodę na to, bo Żelechowski jest jednym z nich. O jakie straty chodzi? Chodzi o budowę w Tursku windy dla osób niepełnosprawnych.

Winda w 18 dni?

- Kontrola, zresztą planowana, wykazała szereg nieprawidłowości - mówi starosta. Dyrektor szukał wykonawców, którzy zbudowaliby szyb razem z łącznikiem, dostarczyli dźwig i go zamontowali w... 18 dni. W razie niedotrzymania warunków miały być wysokie kary. Termin by nierealny, a mimo to już w tydzień od podpisania umowy na rachunek wykonawcy szybu wpłynęło z Turska ponad 70 proc. wartości umowy, opiewającej na prawie 276 tys. zł.

Dostawca dźwigu, który miał go też zamontować już po trzech dniach od podpisania umowy dostał 62 tys. zł ze 143,5 tys. zł. W sumie inwestycja trwała prawie rok, ale nikt nie zapłacił żadnych kar, bo zostały podpisane aneksy do umów. Starosta dodaje, że część tej inwestycji w formie dotacji sfinansował wojewoda lubuski. - Ponieważ te pieniądze zostały wydane z naruszeniem prawa, należy się liczyć, że powiat będzie musiał je oddać - dodaje.

Dyrektor Żelechowski tłumaczy, że musiał tak podpisać umowy, bo czas był do końca roku, a potem pieniądze z dotacji by przepadły. - Wszyscy tak robią - podkreśla. W sprawie prowadzenia inwestycji nie ma sobie nic do zarzucenia.

Powiat zgłosił sprawę budowy windy do prokuratury. - A ja naciski i mobbing starosty do ABW - twierdzi dyrektor Żelechowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska