Konflikt między lekarzami a szpitalem. Dlaczego zawieszono oddział chirurgii w Opolu?

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Prezes Szpitala Wojewódzkiego w Opolu zapowiada, że najprawdopodobniej w poniedziałek (27.05) rozpocznie się stopniowe uruchamianie działalności oddziału chirurgii w trybie planowym. Na powrót ostrych dyżurów będzie trzeba poczekać dłużej.
Prezes Szpitala Wojewódzkiego w Opolu zapowiada, że najprawdopodobniej w poniedziałek (27.05) rozpocznie się stopniowe uruchamianie działalności oddziału chirurgii w trybie planowym. Na powrót ostrych dyżurów będzie trzeba poczekać dłużej. Archiwum nto
Lekarze, którzy rozwiązali umowy w trybie natychmiastowym, twierdzą, że kierowali się dobrem pacjentów. Kierownictwo szpitala i władze regionu uważają, że chodziło o wybujałe oczekiwania.

Informacja o tym, że oddział chirurgii ogólnej Szpitala Wojewódzkiego w Opolu zawiesił swoją działalność pojawiła się w ub. piątek (17.05). Stało się tak, ponieważ dzień wcześniej 6 lekarzy tego oddziału rozwiązało umowy w trybie natychmiastowym, powołując się na to, że warunki ich pracy zostały zmienione z dnia na dzień i bez ich zgody. Jedna osoba poszła na zwolnienie lekarskie.

- Stało się to tuż po tym, gdy kierownictwo szpitala zdecydowało, że od tego momentu jeden chirurg dyżuruje stacjonarnie w szpitalu, a drugi pod telefonem i w razie potrzeby jest ściągany na miejsce – wyjaśnia jeden z lekarzy, który odszedł z pracy. – Bywa, że w naszym zawodzie o życiu i zdrowiu pacjenta decydują minuty. Czasami musimy operować bez zbędnej zwłoki, a do tego potrzeba dwóch chirurgów. Nie mogliśmy się zgodzić na takie warunki, bo to by oznaczało, że bierzemy na siebie realne ryzyko. Podam przykład. 1,5 tygodnia wcześniej trafił do naszego oddziału pacjent z wypadku, liczył się czas. Dzięki temu, że drugi chirurg był na miejscu, mógł być operowany natychmiast i tego człowieka udało się uratować. Nie wiem, jak ta historia by się skończyła, gdyby musiał czekać, aż drugi lekarz dojedzie z domu.

Zdaniem mojego rozmówcy problemem były niskie stawki, które nie zachęcały lekarzy z innych szpitali do dyżurowania, dlatego on i jego koledzy z oddziału musieli działać w coraz bardziej okrojonym składzie.

- Szpital podpisał z nami porozumienie, a później się z niego częściowo wycofał. Teraz docierają do nas informacje, że stawka proponowana lekarzom, którzy przyjdą na nasze miejsce jest o 1/3 wyższa niż nam proponowano. Zresztą lekarze w niektórych oddziałach naszego szpitala również mieli stawki dwa razy wyższe od naszych i pani prezes nie widziała w tym problemu – mówi chirurg. – Nas było za mało, dlatego pracowaliśmy w ciągłym biegu, przez co brakowało czasu np. na wdrażanie kolejnych innowacyjnych metod leczenia. Łataliśmy te braki kosztem siebie. W ubiegłym roku lekarka w ciąży pracowała do 7. miesiąca, żeby tak długo, jak będzie w stanie, nas odciążać. Mamy żal do pani wicemarszałek województwa, bo wzięła stronę kierownictwa szpitala, nie słuchając naszych racji. Czuliśmy, że nie jesteśmy partnerami w tej rozmowie.

Prezes: To jedyny sposób na zapewnienie stałej opieki

Renata Ruman-Dzido, prezes Szpitala Wojewódzkiego w Opolu, uważa, że wprowadzona formuła dyżurów była jedynym sposobem, by zapewnić pacjentom opiekę przez 7 dni w tygodniu (m.in. dlatego, że zatrudnieni lekarze odmówili podpisania klauzuli opt-out, która pozwalałaby im pracować powyżej 48 godzin tygodniowo czy złożenie oświadczeń o odmowie pracy powyżej 8 godzin dziennie, w związku posiadaniem małych dzieci, co jest zgodne z prawem). Prezes zwraca też uwagę, że dzień po rozwiązaniu umów przez chirurgów spotkała się z nimi w obecności wicemarszałek województwa.

- Zaproponowałam złożenie indywidualnie podań o pracę z zachowaniem ostatnio obowiązujących zasad wynagrodzenia, w tym z utrzymaniem dodatku w wysokości 3 tys. złotych do wynagrodzenia oraz 1,5 tys. złotych dodatkowo do każdego dyżuru od czwartego włącznie – wyjaśnia Renata Ruman-Dzido. - Na 9 dni przed rozwiązaniem umów przez lekarzy został ogłoszony konkurs na udzielanie świadczeń w zakresie chirurgii ogólnej oraz pełnienie dyżurów, ze stawką kontraktową 200 złotych za godzinę. Nikt z lekarzy oddziału nie złożył w nim oferty. Zrobił to natomiast jeden lekarz spoza naszego szpitala. Łatwo policzyć, że za dobę szpital musi zapłacić lekarzowi ok. 5 tys. złotych.

Lekarze z zawieszonego kilka dni później oddziału nie przystąpili do konkursu, ponieważ – w ich ocenie – określone w nim warunki były niemożliwe do spełnienia.

Dr Krzysztof Kamiński, konsultant wojewódzki w dziedzinie chirurgii ogólnej, uważa, że wdrożona przez szpital organizacja dyżurów nie jest najlepszym rozwiązaniem.

- Gdyby zapytano mnie o zdanie, rekomendowałbym stan, gdzie dwóch lekarzy dyżuruje na miejscu, bo przemawia za tym bezpieczeństwo pacjentów – mówi dr Kamiński. - Opole liczy ponad 100 tys. mieszkańców. Do tego dochodzą ościenne miejscowości. Dyżury ostre w stolicy regionu świadczy Uniwersytecki Szpital Kliniczny i do niedawna Szpital Wojewódzki, dlatego pacjent z wypadku, czy np. z ostrym zapaleniem wyrostka albo perforacją wrzodu żołądka trafiłby właśnie do jednej z tych placówek i szpital musi być na to gotowy. Jestem zaskoczony wdrożoną przez kierownictwo zmianą, ponieważ wcześniej to właśnie samo kierownictwo uznało, że dyżurantów na miejscu powinno być dwóch.

Marszałek: Taki model sprawdza się w Nysie

Organem prowadzącym dla Szpitala Wojewódzkiego w Opolu jest samorząd regionu. Zuzanna Donath-Kasiura, wicemarszałek województwa, odpowiedzialna na służbę zdrowia, widzi tę sprawę tak:

- Lekarze nie chcieli dyżurów w systemie jeden specjalista na oddziale, drugi pod telefonem, a tymczasem taki model sprawdza się w Nysie, choć tamtejsza placówka ma wyższy stopień referencyjny, co oznacza, że trafia tam więcej trudnych przypadków – przekonuje wicemarszałek. – Lekarze powołują się na interes pacjentów, a tymczasem to oni z dnia na dzień zostawili ich bez opieki, doprowadzając do zawieszenia oddziału. Ich oczekiwanie finansowe to było 200 złotych za godzinę bez względu na liczbę dyżurów w szpitalu, czyli stawki wyższe niż na innych oddziałach. Statystyki pokazują, że miesięcznie w ramach dyżuru było wykonywanych około 15 zabiegów, to średnio daje jeden przypadek co drugi dzień. Opłacanie dwóch lekarzy tylko za bycie w gotowości byłoby marnotrawstwem potencjału ludzkiego i pieniędzy. W mojej ocenie lekarze manipulują rzeczywistością. W sprawę był zresztą zaangażowany zawodowy mediator, ale lekarze nie byli skłonni do żadnych ustępstw.

Prezes Szpitala Wojewódzkiego poinformowała nas, że najprawdopodobniej w poniedziałek rozpocznie się stopniowe uruchamianie działalności oddziału w trybie planowym.

- Na uruchomienie działalności ostrodyżurowej musimy jeszcze poczekać, ale na poniedziałkowym (20.05) spotkaniu w NFZ dyrektorzy innych szpitali z oddziałami chirurgicznymi zobowiązali się do wsparcia w tym zakresie, dla zapewnienia bezpieczeństwa pacjentów – mówi Renata Ruman-Dzido.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Śmierdząca kupa - powody

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska