Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stolica nas wykolei

Tomasz Rożek
Głodujemy, bo boimy się o swoją pracę - mówią kolejarze, którzy wczoraj w Białymstoku rozpoczęli strajk głodowy. Nie godzą się na likwidację Podlaskiego Zakładu Przewozów Regionalnych, który od 1 lipca łączy się z większym zakładem mazowieckim. Podlaski samorząd jest w szoku: daliśmy miliony na naszą kolej, a teraz okazuje się, że te pieniądze trafią do Warszawy!

Decyzja o fuzji zakładów zapadła w pierwszych dniach czerwca. Dyrektor Podlaskiego Zakładu Halina Kurzyna długo wyjaśniała nam, że nasz zakład ma jedne z najniższych przychodów w kraju i dla oszczędności trzeba było wejść w układ z Warszawą. Układ polegający na likwidacji zakładu podlaskiego. Dowiedzieliśmy się wówczas nieoficjalnie, że pracę może stracić 40 pracowników administracyjnych podlaskiego zakładu.

Kolejarze: będą zwolnienia

W podlaskim zakładzie pracuje obecnie około 500 osób. Wczoraj dyrektor Kurzyna uspokajała nas, że o żadnych zwolnieniach nie ma na razie mowy - ani w administracji, ani w służbach technicznych. - Z dojazdem do pracy do Warszawy może się liczyć najwyżej 10 osób - zapewniała.
Innego zdania są kolejarscy związkowcy, z których dwaj wczoraj postanowili zacząć głodówkę. - Nie zgadzamy się na destrukcyjne działania PKP. Po 1 lipca na pewno zaczną się zwolnienia. Zamierzamy głodować aż do skutku. Na szczęście mamy za sobą samorząd - mówi Jerzy Grodzki, szef kolejarskiej "Solidarności" w Białymstoku.
Chętnych do protestu było więcej, wśród nich kobiety. Lekarz nie pozwolił im na głodówkę.

Fuzja wcale niepotrzebna

Zarząd województwa, który w maju przeznaczył 6,5 miliona złotych na przewozy regionalne, został postawiony przed faktem dokonanym. - Podpisaliśmy umowę z PKP do końca czerwca i nagle okazało się, że te 6,5 miliona może trafić na Mazowsze. To skandal! Żeby chociaż ktoś z PKP tę decyzję z nami skonsultował! A tu w ogóle nie było żadnej dyskusji! - denerwuje się wicemarszałek województwa Karol Tylenda.
Samorząd zagroził wczoraj zerwaniem umowy z PKP. - Dziś na Podlasiu mamy ponad sto połączeń. A ile będzie po tej fuzji? Ile zostanie? - zastanawia się wicemarszałek Tylenda. - Nie da się dotować kolei nie mając kontroli nad własnymi pieniędzmi.
Zdaniem Tylendy PKP mogło np. zmienić godziny kursowania pociągów, żeby stały się one bardziej rentowne. - Po co od razu łączyć zakłady? Jest tyle lepszych i prostszych rozwiązań - uważa.
Prezes spółki PKP "Przewozy Regionalne" Janusz Dettlaff przyjeżdża do Białegostoku 15 czerwca. Będzie rozmawiał z dyrektor Kurzyną i związkowcami o szczegółach fuzji.
- I już po tym widać jak nas traktują: obiecali, że przyjadą już 9 czerwca, a zjawią się dopiero 15. A przecież wiedzą, że to nasze "być albo nie być". Tym bardziej sądzimy, że nie możemy poważnie traktować żadnych zapewnień PKP - uważa Bogdan Gierałtowski, drugi z głodujących kolejarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny