Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

16-latek ofiarą sąsiedzkiego konfliktu Brama zrujnuje mu życie

Helena Wysocka [email protected]
sxc.hu
Marcin ma 16 lat i jest oskarżony o to, że złośliwie niepokoi sąsiadów swojego dziadka. Bo gdy odwiedza staruszka nie zamyka ... bramy.

Zarzuty są śmieszne! Chłopak padł ofiarą sąsiedzkiego konfliktu - oceniają działacze białostockiego stowarzyszenia praw młodzieży. - A sąd, zamiast załagodzić spór, grozi nieletniemu kuratorem i zakładem poprawczym. O interwencję w tej sprawie kilka dni temu zwrócili się do Rzecznika Praw Obywatelskich.

"Nie możemy pozwolić na to, by brama zrujnowała życie dziecka..." - czytamy w piśmie.

Brama podzieliła sąsiadów
Marcin mieszka w Grajewie. Wśród sąsiadów cieszy się dobrą opinią. Mówią, że jest normalnym nastolatkiem, który nikomu nie wchodzi w drogę.

- Na osiedlu problemów z nim nie ma żadnych, a wręcz przeciwnie - zapewniają. - Nie włóczy się i nie chuligani. Podobno w szkole też nieźle mu idzie.

To prawda. Chłopak wprawdzie orłem nie jest, ale promocję otrzymuje co roku. Poza tym, kilka miesięcy temu, gdy kończył gimnazjum, pani dyrektor wręczyła mu specjalną statuetkę. W ten sposób podziękowała za wybitne osiągnięcia sportowe na różnych szczeblach i promocję placówki.

- A do nowej poszedł z piętnem chuligana - irytuje się Bogdan Radwanowicz, wiceprezes Stowarzyszenia Obrony Społecznej Praw Dziecka i Młodzieży w Białymstoku. - To absurd, któremu będziemy musieli stawić czoło. Nie można bowiem godzić się na to, by pieniactwo sąsiadów, czy jakaś brama, rzucały cień na przyszłość tego młodego, utalentowanego chłopaka.

Problemy Marcina mają związek z jego dziadkiem. 84-letni staruszek od lat mieszka samotnie. W starym domu, w centrum miasta. Jest schorowany i niepełnosprawny. Rodzina twierdzi, że niewiele już potrafi zrobić samodzielnie. Wymaga więc ciągłej opieki.

Kilkanaście lat temu w sąsiedztwie domu dziadka Marcina swój dom zbudowali państwo M. Rodziny nie przyjaźniły się specjalnie, ale też nie wchodziły sobie w drogę.
- Nie rozmawialiśmy i nie kłóciliśmy się - przyznaje Iwona M. - Można powiedzieć, że ignorowaliśmy siebie.

Dwa lata temu zaczęły się awantury. A poszło o bramę. Państwo M. zamontowali w ogrodzeniu posesji dwie metalowe konstrukcje. Jedna prowadziła do ich domu, druga - do mieszkania staruszka.
- Goście mogli korzystać z obu - twierdzi Iwona M. - Oczekiwaliśmy jednak, że będą je zamykać. Chodziło przede wszystkim o to, aby po podwórzu nie biegały bezpańskie psy. Dlaczego? Czworonogi obsikiwały tuje, a te wysychały.

Problem w tym, że rodzina staruszka była przeciwna temu przedsięwzięciu. Twierdzi, że został on uwięziony na swojej posesji. Ma bowiem problemy z otwieraniem i zamykaniem ciężkiej, metalowej konstrukcji.
- Przez pół wieku nie było bramy i nic złego się nie działo - tłumaczą. - Jeśli sąsiadom to przeszkadzało, to powinni ogrodzić swoją część posesji, a dziadka pozostawić w spokoju. Poza tym, to dlaczego prowadzą takie inwestycje wbrew jego woli?
Rozmówcy podejrzewają też, że rodzina M. czyha na majątek staruszka i dlatego próbuje zagospodarowywać jego posesję.
- Może się okazać, że skoro korzystali z niej przez tyle lat, to mają do niej prawo w drodze zasiedzenia - przypuszczają.

Jak będzie, nie wiadomo. Faktem jest, że brama stała się powodem konfliktów, w które, kilka tygodni temu został uwikłany też 16-letni Marcin.

Uporczywie niepokoił sąsiadów
Chłopak odwiedzał dziadka codziennie. A czasem nawet kilka razy w ciągu dnia. Z dwóch powodów: chce nim się opiekować, a poza tym dom staruszka znajduje się w sąsiedztwie gimnazjum, do którego uczęszczał. Zdarzało się więc, że wpadał do dziadka nie tylko po szkolnych czy sportowych zajęciach, ale też podczas przerw.

- Za każdym razem zostawiał otwartą bramę - twierdzi Iwona M. - Mieliśmy już tego dosyć.
Marcin przyznaje, że czasem tak się zdarzało. Przede wszystkim dlatego, że w furtce nie ma klamki i nie można jej normalnie otworzyć. Raz, gdy próbował to uczynić, skaleczył palec. Wówczas zaczął oglądać konstrukcję, aby zobaczyć, jak można ją otworzyć inaczej, ale wtedy spotkał się z zarzutem, że chce ją zniszczyć.

- Pokazałem sąsiadowi skaleczony palec - opowiada Marcin. - Pech chciał, że był to środkowy. Wówczas posypały się wyzwiska. Usłyszałem, że jestem bandytą i że on zrobi wszystko, abym jak najszybciej trafił do poprawczaka.

Kilka tygodni temu M. poinformowali organy ścigania, że Marcin jest zdemoralizowany i przez cztery miesiące uporczywie ich niepokoił. Policja przekazała wniosek do sądu, a ten wszczął proces.
- Nie oceniamy, czy zarzut jest śmieszny, czy nie - twierdzą grajewscy policjanci. - To leży w gestii sądu, który ocenia stopień demoralizacji nieletniego i orzeka wobec niego środek wychowawczy.
W tym przypadku w grę wchodzi nadzór kuratora, albo umieszczenie w zakładzie poprawczym. Co zdecyduje sąd, będzie wiadomo 10 września. Radwanowicz ze Stowarzyszenia Obrony Prawd Dziecka i Młodzieży zapowiada, że poruszy niebo i ziemię, aby pomóc oskarżonemu chłopakowi.

- Jeżeli prawo jest absurdalne, to nie można go stosować - uważa. - Marcina i tak już spotkała kara. Policjanci wypytywali o niego w szkole, wśród sąsiadów. To rodzi niepotrzebne podejrzenia.
Matka chłopaka dodaje, że był on też zaczepiany przez funkcjonariuszy na ulicy. Podobno dopytywali go, kiedy był u dziadka i czy zamknął bramę. Skargę w tej sprawie kobieta skierowała do komendanta miejscowej policji, ale została uznana za bezzasadną.

Iwona M. przyznaje, że prowadzone przez grajewski sąd postępowanie może zaważyć na przyszłości 16-latka, ale nie zamierza wycofać swojego oskarżenia.
- Jak mogę to zrobić? - zastanawia się głośno. - On wciąż nie zamyka bramy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna