Nawet dziewięć miesięcy trzeba czekać na rehabilitację w suwalskich ośrodkach. - To jakieś nieporozumienie - uważa Wiesław Fryziel. - Zabiegi powinne być natychmiast, a nie po kilku miesiącach.
W podobnym tonie wypowiadają się specjaliści.
- Po takim czasie gorzej pracuje się z pacjentem i znacznie trudniej poprawić jego kondycję - przyznaje Andrzej Butkiewicz, rehabilitant.
Czeka 3 tysiące chorych
W Suwałkach funkcjonują dwa ośrodki - przy ulicy Waryńskiego i Młynarskiego. Pierwszy oferuje leczenie na oddziale szpitalnym oraz dziennym. Aby dostać się do szpitala trzeba czekać pół roku. Na oddział dzienny - cztery miesiące.
- Ale wcześniej są kolejki do specjalisty, który kieruje na konkretne zabiegi - wyliczają pacjenci ośrodka. - W sumie zbiera się nawet 9 miesięcy.
Aktualnie na liście oczekujących jest około 3 tysięcy osób.
Kierownictwo ośrodka tłumaczy się niskim kontraktem.
- W minionym roku kolejki były mniejsze, ponieważ NFZ płacił nam więcej - mówi Edyta Domalewska z placówki.
Podobna sytuacja jest w ośrodku przy ulicy Młynarskiego. Tam na rehabilitację trzeba czekać ponad cztery miesiące.
- Moglibyśmy przyjmować znacznie więcej pacjentów, gdyby fundusz płacił za nadwykonania - tłumaczy Bożena Nowacka, kierownik placówki. - A tak nie jest.
Fundusz nie ma pieniędzy
Narodowy Fundusz Zdrowia wyjaśnia, że tegoroczne limity zostały ustalone na podstawie analizy ubiegłorocznych potrzeb.
- Dostosowaliśmy je do naszych możliwości finansowych - przyznaje Małgorzata Jopicha z białostockiego oddziału NFZ. - Stawki zostały ustalone na pół roku.
Czy od lipca będą wyższe, nie wiadomo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?