Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Absurdalne i nietypowe kradzieże. Zobacz, co pada łupem złodziei

Urszula Bisz [email protected]
sxc.hu
Sprawdź szczegóły.

Koreczki śledziowe, ciasto, lampki, lalki, pralka Frania, prezerwatywy - te różne rzeczy łączy jedno: wszystkie były tak atrakcyjne dla złodziei, którzy je ukradli, że zaryzykowali dla nich pobyt za kratami.

Takie ciekawe przypadki w województwie podlaskim zdarzają się co kilka miesięcy. Przeglądając kroniki policyjne aż dziw bierze, że niektórzy są w stanie zaryzykować konflikt z prawem, by zdobyć coś, co warte jest kilka złotych. Desperacja złodziei nie zna jednak granic. Nie dość, że kradną te przedmioty, to na dodatek, gdy już zostają zatrzymani, nie chcą ich oddać.

Frania zaginęła bez śladu

Taki problem miał 36-letni mieszkaniec Piątnicy, który wiosną wkradł się do jednego z domów, skąd ukradł pralkę Frania, mikrofalówkę i zamrażarkę. Sprawca działał w porozumieniu z innym mężczyzną, który miał klucze do domu. Był to bowiem dom jego babci. Skradzione fanty kupił kolejny mężczyzna - zamrażarkę za 50 zł, a mikrofalówkę za 20 zł. Frania jednak gdzieś jednak w trakcie tego złodziejskiego procederu zaginęła. Nikt z zamieszanych w tej sprawie nie przyznał się do jej posiadania.

Fanty skonsumował na miejscu

Inni złodzieje są na tyle pewni siebie, że swój łup spożywają na miejscu przestępstwa. W ubiegłym roku białostoccy policjanci zatrzymali szajkę, która na terenie miasta okradła około dwudziestu obiektów handlowych.

Jeden za sprawców był na tyle zuchwały, że w sklepie mięsnym zaparzył sobie kawę, którą popił wcześniej skradzioną kiełbasę. Zaparzył ją w kubku jednego z pracowników sklepu.

Oprócz niego w szajce byli jeszcze 15 i 17-latek. Ci wpadli, kiedy próbowali włamać się do jednej z restauracji przy ulicy Wyszyńskiego w Białymstoku.

Cała trójka okradała sklepy spożywcze, księgarnie, sklepy obuwnicze, agencje turystyczne, kwiaciarnie czy kioski ruchu.

Skradzioną wódkę rozpijali na raty w parku

Z jednego ze sklepów ukradli ponad 20 butelek wódki, którą schowali w parku zwierzynieckim. Przez kilka kolejnych dni wracali do "leśnego baru" i raczyli się wysokoprocentowymi trunkami. Z księgarni i sklepu obuwniczego, gdy nic ciekawego nie dało się ukraść, zabrali pozostawione przez personel pieniądze. Kwotę dzielili zawsze na trzech.

Zdecydowanie mniej szczęścia i okazji do konsumpcji miał inny złodziej. Na początku tego roku próbował ukraść z gołdapskiej Biedronki koreczki śledziowe, których cena wynosiła niecałe 4 zł. Niestety jego plan się nie powiódł. Złapała go obsługa sklepu i wezwała policję.

Nie dość, że niedoszły złodziej musiał zapłacić mandat w wysokości 500 zł, to za znieważenie funkcjonariuszy stanął przed sądem. Na dodatek wyszedł z tej całej przygody głodny.

Konsumpcja zaś towarzyszy niejednemu procederowi przestępczemu podlaskich złodziei. Dość często dopuszczają się oni kradzieży, bo wypili alkohol, właśnie go piją lub mają niezmierną ochotę wypicia, tyle że trunek trzeba zdobyć.

Pili na torach i kradli części

Jednym z ostatnich podobnych przypadków był ten z czerwca z powiatu hajnowskiego.

Dość zaskoczeni byli tamtejsi policjanci, którzy patrolowali rejon nieczynnych torów kolejowych na trasie Hajnówka-Białowieża. W pewnym momencie usłyszeli głośną muzykę. Gdy podeszli bliżej, zauważyli dwóch mężczyzn siedzących na torach.

- Mężczyźni słuchając muzyki i racząc się piwem siedzieli na torach i rozkręcali element po elemencie - relacjonował Tomasz Snarski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce. - Łącznie zdążyli skraść 11 podkładek.

Na widok mundurowych mężczyźni rzucili wszystko i zaczęli uciekać. Po krótkim pościgu zostali jednak zatrzymani.

Przez ich bezmyślną kradzież mogło dojść do tragedii. Kilka dni później trasą, której część zdążyli zdemontować i zniszczyć, miała przejechać specjalna zabytkowa drezyna w ramach Dni Techniki Kolejowej. Brak elementów, które ukradli, mógłby spowodować rozszerzenie torów i wykolejenie pociągu.

Włamali się do samochodu i zasnęli

Ci złodzieje jednak mieli na tyle sił, żeby chociaż próbować uciec przed policyjnym pościgiem. Inni byli tak wymęczeni przez alkohol, że zasnęli w samochodzie, do którego się włamali. Na dodatek było to... auto policjanta.

- Funkcjonariusz z komisariatu w Tykocinie po pracy chciał wrócić do domu. Gdy wyszedł na zewnątrz, okazało się, że w jego samochodzie śpi dwóch mężczyzn - opowiadał Andrzej Baranowski, rzecznik prasowy podlaskiej policji. - Jednego z nich wyciągnął z auta i zaprowadził na komisariat. Drugi w tym czasie próbował uciec, ale policjanci szybko go zatrzymali.

W samochodzie policjanta był uszkodzony zamek. Widoczne były też ślady majstrowania przy przewodach zapłonu.

Okazało się, że włamywacze to mieszkańcy Białegostoku. Jeden z nich miał 30 a drugi 32 lata. Trzeźwieli na komisariacie. Gdy już byli dostatecznie wypoczęci, przyznali się do winy i poddali karze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna