Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agresja i przemoc w szkole

Dorota Naumczyk Joanna Klimowicz
Uczniowie coraz częściej rozwiązują problemy za pomocą pięści
Uczniowie coraz częściej rozwiązują problemy za pomocą pięści B. Maleszewska
Plują na nauczycieli, wyzywają, grożą, że wybiją im szyby w oknach. Kolegów z klasy potrafią pobić i okraść. Banda osiedlowych łobuzów? Nie! Uczniowie polskich szkół.

Strach wejść do szkoły! Taki wniosek nasuwa się po przeczytaniu najnowszych badań CBOS-u. Szkoły jawią się w nich jako miejsca, gdzie trzeba uważać, żeby nie stać się ofiarą, atakowaną przez innych uczniów. Zupełnie niechcący można też zostać oprawcą swoich szkolnych kolegów, a nawet nauczycieli...
- Od początku trzeba było udowadniać, że jest się silnym - mówi Piotr, uczeń III klasy w białostockim Zespole Szkół Zawodowych. - I to nie tylko silnym fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Trzeba było pokazać, że "ja to jestem ktoś", bo inaczej zrobiliby z ciebie ofiarę. A los takiej ofiary? Wiadomo! Na przerwie głowa w kibel i wszyscy rechoczą.
W jaki sposób demonstruje się przed innymi uczniami swoją siłę? A chociażby naśmiewając się ze słabszych kolegów, czy też obrażając nauczycieli. Tajemnicą poliszynela jest, że stawiając jedynki nauczyciele są narażeni na groźby pobicia czy też... wymiany szyb w oknach mieszkania.
Połowa uczniów jest w konflikcie z nauczycielami
Kiedy słyszy się takie historie, wielu z nas myśli: na szczęście ani mnie, ani mojego dziecka to nie dotyczy. Tymczasem z przeprowadzonych w marcu br. przez CBOS badań wynika, że aż połowa uczniów weszła w tym roku szkolnym w co najmniej jeden konflikt z nauczycielem. Powód? Zazwyczaj jest nim niesprawiedliwa - zdaniem ucznia - ocena. Poza tym, uczniowie uważają, że nauczyciele jednych faworyzują, a innych gnębią...
Młodzież nie pozostaje nauczycielom dłużna: prawie połowa polskich pedagogów twierdzi, że w ich szkołach zdarzają się problemy z prowadzeniem lekcji, bo uczniowie im przeszkadzają, ignorują polecenia, a nawet prowokują, starając się wyprowadzić z równowagi. Co piąty nauczyciel otwarcie przyznaje, że był przez uczniów obrażany i wulgarnie przezywany.
Do konfliktów uczniów z nauczycielami najczęściej dochodzi w szkołach ponadgimnazjalnych, rzadziej - w podstawówkach. Zresztą wydaje się, że im młodzież starsza, tym większe są z nią problemy. Sondażowe badania pokazują, że w starszych klasach uczniowie coraz bardziej nudzą się na zajęciach, boją się niektórych lekcji, czują się mniej doceniani, mają mniej przyjaciół, a jednocześnie większe poczucie bezsensu - starszym uczniom wydaje się, że... już się nie rozwijają.
Ofiarami są koty, lizusy i prymusi
Co trzeci uczeń i co trzeci nauczyciel wyjawia, że w ich szkołach przemoc jest poważnym problemem. Widzą ją wokół siebie prawie wszyscy, którzy uczą się i pracują w placówkach oświatowych, a aż dwie trzecie uczniów przyznaje, że sami mieli w tym roku szkolnym konflikty z innymi uczniami. Przyczyną szkolnych spięć między rówieśnikami jest najczęściej rozpuszczanie plotek (58 proc. przypadków), wywyższanie się jednych uczniów nad innych (47 proc.), chęć podporządkowania sobie innych (41 proc.), gnębienie słabszych (37 proc.) oraz drwiny z gorzej ubranych kolegów pochodzących z mniej zamożnych rodzin (31 proc.).
Na bycie ofiarą przemocy najbardziej narażone są: "koty", czyli uczniowie pierwszych klas, "lizusy", czyli dzieci starające się przypodobać nauczycielom oraz "prymusi" - dzieci najlepiej uczące się.
- Rzeczywiście jest z tym problem - przyznaje Bogdan Wróbel, dyrektor SP nr 5 w Białymstoku. - W naszej szkole po każdym semestrze organizujemy uroczysty apel, na którym wyczytujemy nazwiska dzieci najlepiej uczących się i one mają wystąpić przed szereg. I już od jakiegoś czasu obserwuję, że robią to bardzo niechętnie, bo nie chcą się wyróżniać. Nie chcą być wytykane palcami - nawet za dobre wyniki w nauce.
Zdaniem Ryszarda Pszczółkowskiego, p.o. podlaskiego kuratora oświaty, jest to "normalna psychologia grupy".
- Grupa rówieśników preferuje średniaków, uczniów podobnych sobie, a tych, co się wyróżniają "wyrzuca poza nawias" - kwituje kurator.
Stąd też w klasach tworzą się grupy rówieśnicze, które izolują od siebie zarówno najsłabszych, jak i najlepszych uczniów.
- A taka izolacja też jest formą przemocy, bo może być dla ucznia równie dokuczliwa jak pobicie - mówi psycholog Ewa Czemierowska.
Gimnazja - enklawy przemocy
Największa agresja uczniów wobec nauczycieli i kolegów z klasy widoczna jest w szkołach gimnazjalnych - wynika z sondaży CBOS.
- Już w ostatnich klasach szkół podstawowych obserwuję, jak dzieciom zaczynają buzować hormony i jak nie mogą się one doczekać, aż staną się gimnazjalistami - mówi dyrektor Wróbel. - Szóstoklasistom wydaje się, że jak przekroczą próg gimnazjum, to od razu staną się bardziej dorośli i więcej im będzie wolno. I czasami aż przykro patrzeć, jak te miłe dziewczynki z podstawówki po roku nauki w gimnazjum stają się aroganckie, agresywne i sypią wulgaryzmami.
Dyrektor Publicznego Gimnazjum nr 18 w Białymstoku, Dariusz Mierzyński, do sprawy agresywnych zachowań gimnazjalistów podchodzi z większą rezerwą:
- Owszem, są tacy uczniowie, którzy wszelkie konflikty rozwiązują za pomocą pięści, ale to już taki trudny wiek - mówi. - Oni akurat przeżywają okres buntu i trzeba to przetrwać. Jak któryś burknie do nauczyciela niecenzuralne słowo, to należy mu zwrócić uwagę, a nie od razu podnosić alarm, że w szkole jest przemoc i agresja. My, nauczyciele, bierzemy pieniądze również za wychowanie młodzieży, a nie tylko za uczenie definicji i regułek.
Wielu dyrektorów jednak dodaje, że bez współpracy z rodziną nie da się wychowywać uczniów. A z tą współpracą są często problemy, bo zaganiani rodzice nie mają czasu dla swoich dzieci.
- Bywa też, że zupełnie bezkrytycznie do nich podchodzą - dodaje dyrektor Wróbel i przypomina przypadek ucznia, któremu matka daje do dyspozycji "złotą kartę" do bankomatu, a on robi z tego "świetny" użytek, by zaimponować kolegom i zostać liderem nieformalnej grupy.
Problemem jest też swego rodzaju niemoc nauczycieli:
- Coraz mniej nam wolno - stwierdza rozkładając ręce pedagog z białostockiego Zespołu Szkół Zawodowych. - Kiedyś krnąbrnego ucznia można było pociągnąć za ucho, strzaskać mu łapę linijką i wyrzucić za drzwi, a dzisiaj... nic z tych rzeczy, bo przecież złośliwy gówniarz zaraz poleci na skargę do rzecznika praw dziecka, że naruszyliśmy jego godność osobistą. A to, że on zwyzywał nauczycielkę od "k..." to już niech szkoła sama się martwi.
Zdaniem kuratora Pszczółkowskiego, szkoły nie są w stanie same poradzić sobie z rosnącym zjawiskiem agresji.
- Szkoły nie są źródłem przemocy, to nie tu rodzą się agresywne zachowania uczniów, chociaż tu czasami znajdują one swoje ujście - mówi Pszczółkowski. - Ale też i szkoły nie są wyspą spokoju w życiu uczniów. Młodzież bywa w różnych miejscach, ogląda telewizję i widzi różne wzorce zachowań. Widzi na przykład, że dobry Chuck Norris dochodzi swoich praw łomocząc złych ludzi... Młodzież widzi agresję wokół siebie, bo przecież wystarczy obejrzeć obrady polskiego Sejmu. Nie oznacza jednak, że z tą agresją uczniów szkoły nie powinny walczyć...
I walczą. Próbują wychowywać i być w tym konsekwentne. Najgorzej mają te, w których obwodach znajdują się placówki wychowawcze i resocjalizacyjne. Z wieloma bardzo trudnymi przypadkami przemocy na co dzień spotyka się dyrektor takiej szkoły - Zespołu Szkół Sportowych w Supraślu. Dokładnie dwa lata temu miał tam miejsce mrożący krew w żyłach incydent. Dwóch uczniów gimnazjum wybrało się na wagary. "Wyciągnął" ich starszy kolega - były uczeń tej szkoły. Razem wypili "morze wódki" i postanowili porozrabiać. Próbowali wedrzeć się do szkoły, a kiedy w drzwiach stanął dyrektor Jan Żmojda, schwycili go za krawat, dusili i wyzywali. Dyrektor nie mógł użyć siły. Cudem udało się mu wezwać policję przez telefon komórkowy. A potem trzeba było wykonać tytaniczną pracę, aby sytuacja w szkole wróciła do jako takiej normy. Podstawową sprawą było wyciągnięcie konsekwencji wobec rozrabiaków. Ten, który okazał skruchę, po dwóch miesiącach wrócił do gimnazjum i ukończył je. Drugi musiał przenieść się do innej szkoły, a najstarszy, prowodyr, skończył z wyrokiem sądowym.
- Konsekwencja w postępowaniu i nieustanny nadzór to warunki powodzenia w procesie wychowywania uczniów - przekonuje dyrektor Żmojda. Wszyscy jego nauczyciele dyżurują na przerwach, szkoła dodatkowo zatrudnia dwóch pedagogów.
- Efekty przynoszą też działania informacyjne, choćby akcje plakatowe. Od dawna prowadzimy tzw. "Dzień z dzień dobry, przepraszam, dziękuję", czyli uczymy podstawowych form grzecznościowych. Aby zatrzymać uczniów na długiej przerwie, nauczyciele organizują rozgrywki sportowe, np. grę w popularne rzutki - relacjonuje Żmojda.
Szkoła bez przemocy
Do walki szkół z przemocą chce się również przyłączyć "Gazeta Współczesna". Razem z 20 innymi gazetami ukazującymi się w różnych zakątkach Polski, będziemy prowadzić akcję pod hasłem "Szkoła bez przemocy". Na naszych łamach zamierzamy promować dobre pomysły różnych placówek oświatowych, które walczą z agresją uczniów. Będziemy zamieszczać rady pedagogów i psychologów. Chcemy też pomóc szkołom wypracować własne kodeksy postępowania w krytycznych sytuacjach. Razem stworzymy kodeks "Szkoły bez przemocy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna