Białystok. Sąd: "za błędy młodości trzeba zapłacić". Drugi rabuś prawomocnie skazany za napad na bank sprzed 9 lat

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
- Z wyjaśnień Mateusza D. jednoznacznie wynika, że był ustalony plan działania. Że obaj założyli możliwość posłużenia się nożem - uzasadniała w środę wyrok sędzia Alina Kamińska. Rabuś prysnął kasjerce w twarz gazem pieprzowym i powalił na ziemię. Drugą sterroryzował nożem żądając wydania pieniędzy.
- Z wyjaśnień Mateusza D. jednoznacznie wynika, że był ustalony plan działania. Że obaj założyli możliwość posłużenia się nożem - uzasadniała w środę wyrok sędzia Alina Kamińska. Rabuś prysnął kasjerce w twarz gazem pieprzowym i powalił na ziemię. Drugą sterroryzował nożem żądając wydania pieniędzy. @ika
Mateusz D. został pobity przez kasjerkę i zatrzymany z łupem zaraz po rabunku. Z kolei Marcin Ch. był przez lata poszukiwany listem gończym. Ukrywał się za granicą. Zmęczony tym faktem, rok temu sam oddał się w ręce organów ścigania.

Ujęty na gorącym uczynku 18-letni D. już dawno usłyszał prawomocny wyrok 4,5 roku więzienia. Drugi z rabusiów dopiero teraz. Ma spędzić za kratami 4 lata. Dotąd nie był w celi ani jednego dnia, gdyż prokuratorowi wystarczyło poręczenie majątkowe.

- To nie było tuzinkowe przestępstwo. Nie było na ówczesne czasy. Być może były to błędy młodości. Oskarżony Marcin Ch. był w tamtym czasie osobą 24-letnią. Ale jest podstawowa zasada: za błędy młodości, będzie kiedyś trzeba zapłacić - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Alina Kamińska z Sądu Apelacyjnego w Białymstoku.

Napad na bank przy ulicy Bacieczki. Złodziejom wypadały pieniądze, 18-latek złapany. (zdjęcia, wideo x 2)

Sprawa otarła się o sądy dwóch instancji. Obrońca Marcina Ch. zaskarżył bowiem nieprawomocny wyrok. Twierdzi, że nie ma dowodów na udział jego klienta w napadzie. Prokuratura ma tylko słabe poszlaki. Jakie? Zeznania więźnia, który siedział w celi razem z Mateuszem D. (ten miał mu się zwierzyć, kto z nim napadł na bank). Po drugie: bilingi telefoniczne, które wskazują na liczne rozmowy między Ch. i D. (ponad 200 połączeń w ciągu miesiąca). Ale nie znamy treści tych rozmów - zaznaczał adwokat. Jego zdaniem fakt, że Mateusz D. ukrywał swoją znajomość z oskarżonym, też nie ma większego znaczenia.

- Nie chciał zaszkodzić koledze. Ale to nie dowód winy - mówił na rozprawie apelacyjnej obrońca Marcina Ch. Wnosił o uniewinnienie. Alternatywny wniosek to zmiana kwalifikacji prawnej czynu z rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia, na "zwykły" rozbój, i złagodzenie kary do 2 lat więzienia w zawieszeniu oraz grzywny. - Bo nawet jeśli przyjąć, że P. brał udział w rabunku, to tylko stał na czatach - twierdzi obrońca. To jego wspólnik groził kasjerce nożem. Nie ma dowodów, że oskarżony Marcin P. o tym wiedział bądź wcześniej ustalał.

Po naradzie, sąd apelacyjny w środę oddalił jednak odwołanie i wyrok skazujący utrzymał w mocy. Sędzia Alina Kamińska przyznała co prawda, że nie ma bezpośrednich, tzw. twardych dowodów winy Ch. Ale wszystkie poszlaki tworzą pewien nierozerwalny, logiczny łańcuch świadczący o jego udziale w przestępstwie. Decyzję sąd oparł m.in. na zeznaniach byłej dziewczyny Marcina Ch. (oskarżony wprost wyznał jej, że brał udziału w rabunku i musi zniknąć), a także danych o miejscach logowania się telefonu komórkowego oskarżonego. Te wskazują, że był w pobliżu miejsca przestępstwa.

Napad na bank. Zamaskowani złodzieje zabrali pieniądze. Trwa pościg. (zdjęcia, wideo)

Do napadu doszło 2 grudnia 2010 r. w oddziale banku spółdzielczego przy ul. Bacieczki w Białymstoku. Było około godz. 16. W placówce były dwie pracownice. Według ustaleń sądu, Marcin Ch. stanął przy drzwiach, pilnując, żeby nikt nie wszedł do środka. Tymczasem jego wspólnik podszedł do jednej z kobiet. Kilka razy prysnął jej w twarz gazem pieprzowym, przeskoczył przez biurko i zrzucił z krzesła na podłogę. Potem Mateusz D. udał się w stronę kasy, gdzie była druga pracownica banku. Uzbrojony w nóż, zażądał od niej wydania pieniędzy. Kobieta zaczęła podawać banknoty. Gdy napastnik sam zaczął ładować pieniądze z innej kasetki, kobieta ukryła się na zapleczu, a jej koleżanka uderzyła rabusia krzesłem w okolice brzucha. Wcześniej zdążyła uaktywnić tzw. cichy alarm.

Marcin Ch. wystraszył się i uciekł (już dzień po napadzie był w Holandii). Mateusz D. również wybiegł z banku. Jedna z pracownic rzuciła się za nim w pogoń. Wzywała pomocy. Sprawcę zatrzymali dwaj przechodnie i przekazali policji. Udało się odzyskać wszystkie skradzione banku pieniądze - a było tego ponad 30 tys. złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Francja podwyższy wiek emerytalny. Protesty na miarę żółtych kamizelek

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Sądy w Białymstoku: rejonowy i okręgowy już dawno straciły swój autorytet. Nic mnie nie zdziwi. Mam taki wyrok w sprawie cywilnej, że w szoku już trzeci rok pozostaję i nie wiem, co z tym gównem zrobić. Dla całego społeczeństwa jest inne orzecznictwo, a dla mnie inne. Dowodów na korupcję nie mam, ale wniosek nasuwa się sam.

G
Gość

ZA NIEUDANY NAPAD POWINNA BYC WYZSZA KARA PARTACZY POWINNI SUROWO KARAĆ

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna
Dodaj ogłoszenie