Budowa stoczni w Sejnach nie dojdzie do skutku. Nie będzie ani jachtów, ani miejsc pracy. Inwestor zmienił plany

- Próbuję przekonać potencjalnego inwestora, aby zmienił zdanie - mówi burmistrz Arkadiusz Nowalski. - Ale sprawa nie jest prosta. Przedsiębiorca nie ma dojazdu do działki, a na zakup gruntu niezbędnego do wykonania drogi nie wyrażają zgody radni.

To miał być motor rozwoju miasteczka, w którym od lat nie powstają żadne większe zakłady pracy. A przedsiębiorca deklarował, że zatrudni co najmniej sto osób. Na początek, bo wraz ze wzrostem zamówień na niewielkie, lecz luksusowe łodzie i rozwojem firmy miejsc pracy miało być jeszcze więcej. Inwestor mówił nawet o podwojeniu pierwotniej liczby.

Władze miasta poniosły koszty z przygotowaniem planu zagospodarowania przestrzennego. Musiały dokument zmienić, ponieważ stary przewidywał inny sposób wykorzystania gruntu.

Wygląda na to, że wydatek nie był potrzebny, bo przedsiębiorca chce wycofać się ze wcześniejszych deklaracji. Burmistrz uważa, że to efekt braku drogi dojazdowej do działki, na której miała powstać stocznia. - Chcieliśmy kupić na ten cel nieruchomość od rolnika - dodaje. - Ale zgody nie wyrazili radni.

Na sesji przesunęli planowane na wykup gruntu pieniądze na inny cel. Uznali bowiem, że burmistrz chce kupić zbyt dużo pola, bo aż dwa hektary. Nowalski zapowiada, że podczas dzisiejszego posiedzenia rady miasta będzie próbował ponownie przekonywać do swoich racji.

A co na to inwestor? Wczoraj nie odbierał telefonu, ale trzeba przyznać, że dość niemrawo zabierał się do budowy stoczni. Choć działkę dzierżawi od ponad roku, do tej pory nie wystąpił do starostwa o pozwolenie na budowę.

- Byłaby ogromna szkoda, gdyby ta inwestycja nie powstała - nie kryje starosta Piotr Alszko.

Magazyn Informacyjny 17.05.2018