Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Całą taktykę piorun strzelił. Tur pokonał 2:1 Promień i nadal walczy

Krzysztof Jankowski [email protected]
Z początku meczu na suchej trawie piłkarze próbowali grać piłką, ale po obfitych opadach murawa zrobiła się tak śliska, że na boisku często rządził przypadek.
Z początku meczu na suchej trawie piłkarze próbowali grać piłką, ale po obfitych opadach murawa zrobiła się tak śliska, że na boisku często rządził przypadek. K. Jankowski
Ulewne burze towarzyszyły sobotniemu meczowi Tura z Promieniem.

Załamanie pogody utrudniło grę piłkarzom drużyn, które i tak nie zaliczają się do najsilniejszych w lidze.
- Może nie był to mecz ładny dla oka kibica, ale dla nas najważniejsza jest teraz skuteczność. To zwycięstwo ma wielkie znaczenie, bo pozostawia nas w grze o utrzymanie w III lidze. Mamy nadal o co walczyć w kolejnych spotkaniach - mówił Paweł Bierżyn, trener Tura.

W odmiennym nastroju był szkoleniowiec gości.
- Przy całym szacunku dla gospodarzy, Tur był najsłabszym rywalem, z jakim do tej pory mierzyliśmy się w III lidze - oceniał Przemysław Kołłątaj.
Promień faktycznie dosyć szybko mógł objąć prowadzenie. Już w 10. minucie gry goście wrzucili z autu piłkę w pole karne Tura, tam Łukasz Godlewski strzelił z kilku metrów, a piłka trafiła w poprzeczkę.

Gospodarze szybko stracili najbardziej doświadczonego zawodnika ofensywnego - Karola Kosińskiego, który po starciu z jednym z obrońców nie był w stanie kontynuować gry.
- Boli mnie kolano i nie wygląda to dobrze - mówił Kosiński.

Jego miejsce musiał zająć Karol Domalewski, by wspomagać najmłodszego na boisku Michała Walczuka. Szesnastolatek, który dostaje sporo szans od swojego trenera-wychowawcy, odwdzięczył się już po chwili strzeleniem debiutanckiego gola. Dostał podanie ze środka boiska, wpadł w pole karne gości i pokonał Dawida Jabłońskiego.
Obraz gry zdecydowanie zmienił się, gdy nad Bielsk nadciągnęły burze. Sędzia konsultował się w kapitanami obydwu drużyn i podjął decyzję, że meczu nie przerywa. Z nieba płynęły więc strugi deszczu, raz za razem biły pioruny, a zawodnicy nadal walczyli na boisku.

W 37. minucie goście wykorzystali błąd obrońców Tura, którzy ślizgali się na mokrej trawie. Aleksandr Popławskij wystartował do prostopadłej piłki i wyrównał.

Drugą połowę sędzia Łukasz Kuźma rozpoczął już po zakończeniu największej nawałnicy. Płyta boiska szybko oddała wodę i na murawie nie było kałuż. Do szturmu ruszyli gospodarze, którym bardzo zależało na zwycięstwie. Dwukrotnie strzałami głową próbował zaskoczyć Jabłońskiego Krystian Tomaszewski, ale za każdym razem minimalnie chybiał. Bierżyn zdjął go więc z boiska, a na jego miejsce wpuścił siedemnastolatka Daniela Daniłowskiego. Ten, tuż po wejściu, dostał krosową piłkę od Walczuka, wpadł w pole karne i posłał ją pod ręką bramkarza do siatki gości. Piłkarze Tura cieszyli się, jak po zdobyciu mistrzostwa świata i do końca meczu już raczej zabezpieczali tyły, by Promień nie mógł wyrównać.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna