Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Całe życie trzeba być gotowym na śmierć

Redakcja
Nic w życiu nie jest tak pewne jak to, że zakończy je śmierć. Może przyjść w każdej chwili, musimy to sobie uświadomić - mówi dr Andrzej Guzowski, tanatolog, w rozmowie z Urszulą Ludwiczak.

Jak to się stało, że zostałeś tanatologiem - osobą zawodowo zajmującą się tematem śmierci? Uczysz o niej studentów medycyny.

- Temat śmierci zawsze mnie inspirował, był ciekawy. Związane to jest zapewne z lękiem tanatycznym, to każdy ma. I każdy inaczej tę śmierć oswaja. Ja ją oswajam zajmując się nią naukowo, w sensie antropologicznym, bólu, cierpienia.

Problem odchodzenia jest mi bliski, wychodzi z trzewi, bo ja bardzo wcześnie straciłem rodziców. Mama umarła, jak miałem 7 lat, tata gdy byłem 13-latkiem. Byłem przy procesie ich choroby, cierpienia, bólu. Byłem świadomy, wiedziałem, że coś jest nie tak. Nie straszono mnie śmiercią. Mój dom był domem wierzącym, więc perspektywa nieba i radości związanej z odejściem do lepszego świata była. Te przeżycia jednak powodowały, że zastanawiałem się, czym jest śmierć. Ja jestem duszą rogatą, poszukującą cały czas tego metafizycznego bytu, tego, co nieosiągalne, niedostrzegalne. A śmierć jest zagadnieniem nierozerwalnie związanym z Bogiem, którego ciężko dotknąć, co sprawia też radość poszukiwania tej odpowiedzi.

Starożytni powiedzą, że śmierci nie ma, bo jak jestem ja, nie ma śmierci, a jak jest śmierć, to nie ma mnie. W średniowieczu mówiło się, że śmierć jest i trzeba się do niej przygotować. We współczesności wiemy, że śmierć jest, ale kultura ją odrzuca. Bo świat stał się tak sterylny, czysty, elegancki, że dobre jest tylko to, co piękne. A śmierć nie jest piękna. Chyba że jest atrakcyjna do przekazania w mediach. Ale ona nie jest wtedy naturalna, a wykreowana. Jest brutalna, ale ludzie lubią to oglądać.
Ta śmierć, którą ja się zajmuję, jest oswojona, realna, naturalna.

Czego uczysz studentów?

- Wydział Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku jest jedynym ośrodkiem naukowym w Polsce, który wprowadził do programu nauczania tantopedagogikę i kulturę życia i śmierci w praktyce pielęgniarki. Na zajęciach omawiany jest ten problem z różnych aspektów. Pokazuje się studentom antropologię śmierci, czy koncepcję bólu totalnego i wypracowane metody radzenia sobie z tym bólem. Na ból totalny składają się różne bóle i cierpienia: psychiczne, społeczne, fizyczne i duchowe. Boli, serce, psychika, głowa, dusza. W tym wszystkim bardzo ważne jest odpowiednie postępowanie zespołu terapeutycznego. To, jak będzie funkcjonowała pielęgniarka, która potrzyma wtedy za rękę, pracownik socjalny, który załatwi socjalne kwestie czy mądry duchowny, który będzie umiał przygotować na pewne rzeczy, mądry lekarz i psycholog. Pokazujemy jak to powinno wyglądać. Studia mają nauczyć myślenia skierowanego na człowieka antropocentrycznego.

To jest potrzebna nauka?

- Jak pielęgniarka może być prawdziwą pielęgniarką, jak nie będzie trzymała pacjenta za rękę, nie będzie z nim, a tylko będzie wykonywała procedury? Procedury się skończą, a wtedy trzeba zostać z pacjentem. O śmierci się nie uczy. Ja studiowałem pedagogikę, przez pięć lat studiów była tylko jedna godzina, podczas której była mowa o śmierci. Czyli to, co pewne, było wyrzucone poza nawias. Pokazano nam tylko, że człowiek umrze, że to normalny cykl rozwojowy.

Nie każdy to wynosi z domu?

- Chyba wszyscy wiemy, jak dziś funkcjonuje świat. Wystarczy włączyć telewizję czy Internet... Dziś trzeba uczyć ludzi takich rzeczy od podstaw, począwszy od tego, że człowiek jest wartością samą w sobie. Struktura rodziny jest już zaburzona. Z domów rodzinnych usunięto naturalny bieg życia, że w domu stoi kołyska i trumna. Nie ma rodzin wielopokoleniowych, to skąd dzieci mają wiedzieć, że naturalne jest to, że człowiek umrze, skoro w świecie wirtualnym można żyć i się nie umiera, albo bardzo trudno jest umrzeć. Popatrzmy na przykład Szwecji, gdzie bardzo często nie ma kto zwłok odebrać, bo jak tam jest szósty tato, wychowujący czwarte dziecko pierwszej żony, to tam nie ma już żadnych więzi.

Ale powrotu do umierania w domu już chyba nie będzie?

- Sądzę, że to się wszystko unormuje, że będzie towarzyszenie ojcu, matce, bratu, synowi... Lubię być optymistą. Sądzę, że czasy prawdziwego humanizmu i ukierunkowania na człowieka, jeszcze przed nami.

Wydział Nauk o Zdrowiu, pod wodzą prof. Elżbiety Krajewskiej Kułak, od ośmiu lat organizuje konferencję pod hasłem "Życiodajna śmierć". Uczestniczą w niej lekarze, pielęgniarki, położne, studenci, ale także etycy, psychologowie, filozofowie, duchowni różnych wyznań, artyści, chorzy i ich rodziny. Omawiane są na niej wszelkie zagadnienia dotyczące śmierci. To też moment do refleksji nad życiem i przemijaniem.

Czym jest śmierć?

- To ustanie wszelkich czynności życiowych. Są tu różne definicje naukowe, ale to nie jest istotne, jaka jest definicja. Chodzi o to, jak my do niej podchodzimy.

Umieranie jest straszne?

- Proces umierania dla osoby, która jest sama, ma niepozałatwiane sprawy w życiu, nigdy drugiej osobie szklanki wody nie podała, jest straszny. Gdy umiera nestor rodziny, który o nią dbał, a ona o niego, to śmierć nie jest taka straszna.

Ale nie każdy chce odchodzić.

- To kwestia tego, jak się przygotowujemy przez całe życie. Nie może być tak, że jak przeszliśmy na emeryturę, najpierw się pobawimy, a potem zaczniemy przygotowywać do śmierci. Nic nie jest tak pewne, jak to że ona przyjdzie. Może przyjść w każdej chwili. Nie unikniemy śmierci, musimy sobie to uświadomić. Ja nie uniknę, nie wiem, czy dojdę do domu psy nakarmić... Trzeba być całe życie gotowym na śmierć. Takim przykładem umierania spokojnego, gotowego na odejście, było umieranie Jana Pawła II.

Nie da się wszystkich spraw w ostatniej chwili naprawić?

- Chyba nie. Widać to u chorych, którzy muszą pożegnać się, nie zamknąwszy wszystkich kart. Ból fizyczny da się złagodzić, socjalne sprawy też można próbować pozałatwiać. Ale jak człowiek nie jest pogodzony sam ze sobą, to jest problem.
Tak jak jest problem, gdy umierający niewierzący w ostatniej chwili pomyśli, a co jeśli coś jest? Bo jeśli wierzący zacznie wątpić, to nie jest taki ból.

Jak śmierć oswajać?

- Jest dużo możliwości. Ja ją oswajam, bo się nią zajmuję. Pomaga na pewno wiara. Można oswajać śmierć przez różne gadżety: breloczki trumienki czy kostki. Halloween też jest jakimś oswajaniem. Ale czy da się tak do końca tę śmierć oswoić - nie wiem. Tomasz Mann powiedział, że można komuś do końca towarzyszyć, ale ten moment, gdy on musi przejść na drugą stronę, każdy przechodzi sam. Co się w tym momencie dzieje, nie wiemy. Boroz, teolog rumuński mówi, że to jest ten moment graniczny, gdy człowiek widzi Chrystusa ukrzyżowanego, i to jest to ostatnie pytanie, czy idziesz do mnie czy nie. Chrześcijaństwo mówi o nadziei zmartwychwstania. To wiara, która osładza moment zbliżania się do śmierci.

A zapewnienie sobie za życia miejsca na cmentarzu, wybranie trumny, w jakiej się chce być pochowanym?

- To może być oswajanie, ale i pragmatyka, bo może nie ma kto takiej osobie tego zapewnić.

Śmierć to ulga?

- Wierzę, że tak, że to odejście do czegoś lepszego. Ciężko byłoby mi zrozumieć, że nic dalej nie ma.

A reinkarnacja?

- Do mnie to nie trafia. Ale każdy wierzy w to, w co mu łatwiej wierzyć.

A śmierć kliniczna jest dowodem na istnienie Boga?

- Prawdopodobnie neurochirurdzy powiedzą, że to procesy związane z niedotlenieniem mózgu. Inaczej podejdzie do tego osoba, która tego doświadczyła, albo teolog. Argumenty biologiczne nie zbiją mistycznych. Nie da się pogodzić logiki z wiarą. Ale doznania ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną dają nadzieję, że coś jest. Choć ja tę nadzieję czerpię głównie z Biblii.

Co daje trzymanie kogoś za rękę w momencie odchodzenia?

- Z obserwacji tego, jak pracują w hospicjum, dużo. Ta obecność, bycie razem, nie pozostawienie człowieka samemu sobie, jest bardzo ważne.
Mnisi trapiści czy cystersi mają taką tradycję, że jak umiera ich współbrat, rozlega się dzwonek i wszyscy biegną do jego celi, aby być razem z nim. W tym momencie dla niego najpiękniejszym. Bo jaki może być dla mnicha piękniejszy moment, niż zjednoczenie się z Bogiem? Jan od Krzyża napisał cały traktat o tym, jak dusza od ciała odchodzi i łączy się z Bogiem. Mnisi w momencie, gdy ich towarzysz przestaje oddychać, wyśpiewują Salve Regina. To jest ta radość, że on już przeszedł, a my nadal czekamy.

Warto modlić się o dobrą śmierć?

- O dobrą na pewno. Kiedyś modlono się "od nagłej i niespodziewanej śmierci", aby się do niej przygotować. Teraz pewnie też ma to sens.

Teraz medycyna sprawia, że wyrywamy się śmierci, nawet wielokrotnie, za wszelką cenę.
- Czy to takie dobre? Trzeba tu zdrowego rozsądku i respektowania praw natury. Wydaje mi się, że zaprzestanie terapii powinno nastąpić, gdy medycyna mówi, że już nie potrafi nic zrobić. Wtedy powinno się zacząć leczyć paliatywnie i przygotowywać na odejście. Lekarz, pielęgniarka, rodzina, powinni ten moment uszanować. Że wszystkie naukowe zdobycze mówią koniec. Pozwólmy mu odejść. I to moment, gdy dobry, mądry lekarz ustępuje.

Sam pogrzeb jest ceremonią dla tych, co zostali?

- To moment oczyszczenia dla tych, co zostali i rozpoczęcia żałoby. Przygotowanie do pogrzebu po śmierci to ten szczyt emocji, jaki nas dopada po pożegnaniu bliskiej osoby. Ale sam pogrzeb i stypa to już początek oczyszczenia. Potem już tylko spokojne przeżywanie żałoby i powrót do normalnego życia.

Zbliżające się święto zmarłych nie powinno być więc smutne?

- Dla mnie to przypomnienie o Wielkanocy, czyli zmartwychwstaniu. W orędziu paschalnym jest mowa o woskowej kolumnie, która jest dziełem pracy pszczelego roju, którym jest paschał, symbol zmartwychwstałego Chrystusa. Tam jest taki fragment: "o błogosławiona noc, która jako jedyna, była godna poznać czas i godzinę zmartwychwstania Chrystusa. O szczęśliwa wina, którą zgładził tak wielki odkupiciel". Czyli ten grób, symbol śmierci i ten znicz, stawiany na grobie, są symbolem przejścia do życia wiecznego, zmartwychwstania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna