Gdy budynek się walił, jedna i druga ulica były pustawe. Szczęście w nieszczęściu, że w kamienicy nikt nie mieszkał. Podobnie jak w stojącej przy Giełczyńskej czerwonej ruderze, z której raz po raz sypią się cegły. I pewnie będą się dalej sypać, póki zabytek się nie rozpadnie.
- Budynek stwarza zagrożenie, ale ostatecznie nikt nie każe nam pod nim przechodzić - zdają się myśleć władze, które odgrodziły pas ulicy. Mieszkańcy kamienic przy ul. Dwornej wyboru nie mają. Im, zamiast cegieł, spada z dachu eternit.
- Całe szczęście, że jeszcze w nikogo nie trafił - Antoni Tomaszewski patrzy na kamienicę nr 67. - Mieszkam obok. Nie ma tego kto uprzątnąć.
Zarówno tym, jak i dwoma sąsiednimi budynkami, w których są mieszkania socjalne, administruje Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. Niszczeje stolarka okienna, ściany nasiąkają wilgocią, płatami odpada tynk. Artur Dąbrowski, kierownik ZGM, określa stan kamienic jako... średni.
- Mieszkam tu od 23 lat i nic się tu nie dzieje - denerwuje się Romuald Chanc. - Po 11 latach czekania wymienili nam okna, bo wcześniej do niczego się nie nadawały. Musieliśmy pozabijać je dechami! A dopiero teraz odmalowali klatkę.
Sąsiednim budynkiem, w którym mieszka Tomaszewski, od kilku lat administruje potomek dawnych właścicieli Tadeusz Modzelewski.
- Złego słowa nie mogę o nim powiedzieć - zapewnia pan Antoni. - Widzę, że się stara. A ja znam się na budownictwie i remontach, wiem, że na to trzeba pieniędzy. Dużych pieniędzy.
Nowy właściciel Modzelewski opowiada, że od ZGM-u przejął budynek w opłakanym stanie.
- Ze ścian i elewacji sypał się tynk, komin był z cegły dziurawki, co jest niezgodne ze standardami - wspomina. - Trzeba było wyremontować.
Wymienił również część okien, ponieważ - jak mówi - obawiał się, że wypadną.
Ale do normalności z XXI wieku wiele jeszcze brakuje. Największym problemem jest brak łazienek. Prowizoryczne latryny bez oświetlenia mieszczą się w byle jakich barakach. Po całym podwórku roznosi się smród. Fekalia wylewają się kilka metrów dalej, tuż za "toaletami".
- Nawet odpływu nie ma - Chanc załamuje ręce. - Zresztą czuć, jak tu okropnie śmierdzi!
Jeden z mieszkańców nie kryje oburzenia:
- Zróbcie zdjęcia i zanieście je Sroczyńskiemu! Niech zobaczy, jak ludzie żyją!
Balkon służy do ozdoby
Wcale nie lepiej prezentują się kamienice przy ul. 3 Maja, Wojska Polskiego czy Polowej. Spróchniałe okna, stropy, schody. Rakotwórczy eternit na dachu. Odrapane ściany. Brud, smród i ubóstwo.
- Mają nam go remontować - cieszy się na rogu Wojska Polskiego z Polową starsza kobieta.
Ona skorzysta z tych 800 tys. zł, które miasto przeznacza w tym roku na renowację dachów i klatek schodowych w ZGM-owskich budynkach. Ale już mieszkańcy bloków przy ul. Dmowskiego powodów do radości nie mają. Gdy w sierpniu 2004 r. odpadł jeden z balkonów, Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej wydało zakaz ich użytkowania. Obowiązuje on zresztą do dziś. Rozzłoszczeni lokatorzy pomstują na administrację i prezydenta. Ani ZGM, ani włodarze Łomży nie pomogli mieszkańcom w remoncie, sugerując usunięcie wadliwych balkonów. A na to lokatorzy z Dmowskiego nie chcą się zgodzić. I dlaczego mieliby płacić za wady konstrukcyjne?
Kazimierz Burzyński mieszka w zadbanym domku przy ul. Kopernika. Czyste podwórko, wypielęgnowany ogródek. Za płotem - rudera, gdzie bawi się dzieciarnia albo - nawet częściej - spotykają pijaczkowie. Towarzystwo uciążliwe. Straż miejska tu się nie zapuszcza. Rodzina pana Kazimierza od lat zabiega o możliwość zakupu tej niewielkiej działki. Miasto jednak nie chce się zgodzić. Tak więc niewielki budynek niszczeje, sypią się cegły, a w trakcie jednej z zim złodzieje wynieśli... drewnianą podłogę. Porąbali ją na kawałki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?