Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cegły lecą z nieba, a władza nic!

Aleksandra Gierwat, Michał Modzelewski
Takie widoki jak podwórko przy ul. Pięknej w pobliżu Wiejskiej straszą w wielu miejscach Łomży. Jeżeli za remonty nie wezmą się prywatni właściciele albo przedsiębiorcy, na zmiany inicjowane przez władze w ratuszu nie ma co liczyć.
Takie widoki jak podwórko przy ul. Pięknej w pobliżu Wiejskiej straszą w wielu miejscach Łomży. Jeżeli za remonty nie wezmą się prywatni właściciele albo przedsiębiorcy, na zmiany inicjowane przez władze w ratuszu nie ma co liczyć.
Łomża. Ranek, 18 kwietnia. Przy zbiegu ulic Długiej i Krótkiej jest jeszcze spokojnie. Nagle słychać przerażający huk. Zawalają się dwie kondygnacje wystawionej na sprzedaż prywatnej kamienicy. Chwilę później rozlegają się syreny nadjeżdżających służb. Ogólnopolski portal onet.pl podaje informację o rannym w katastrofie budowlanej w Łomży. Jak spod ziemi wyrasta ekipa TVN. Informacja, na szczęście, nie znajduje potwierdzenia.

Gdy budynek się walił, jedna i druga ulica były pustawe. Szczęście w nieszczęściu, że w kamienicy nikt nie mieszkał. Podobnie jak w stojącej przy Giełczyńskej czerwonej ruderze, z której raz po raz sypią się cegły. I pewnie będą się dalej sypać, póki zabytek się nie rozpadnie.

- Budynek stwarza zagrożenie, ale ostatecznie nikt nie każe nam pod nim przechodzić - zdają się myśleć władze, które odgrodziły pas ulicy. Mieszkańcy kamienic przy ul. Dwornej wyboru nie mają. Im, zamiast cegieł, spada z dachu eternit.

- Całe szczęście, że jeszcze w nikogo nie trafił - Antoni Tomaszewski patrzy na kamienicę nr 67. - Mieszkam obok. Nie ma tego kto uprzątnąć.

Zarówno tym, jak i dwoma sąsiednimi budynkami, w których są mieszkania socjalne, administruje Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. Niszczeje stolarka okienna, ściany nasiąkają wilgocią, płatami odpada tynk. Artur Dąbrowski, kierownik ZGM, określa stan kamienic jako... średni.

- Mieszkam tu od 23 lat i nic się tu nie dzieje - denerwuje się Romuald Chanc. - Po 11 latach czekania wymienili nam okna, bo wcześniej do niczego się nie nadawały. Musieliśmy pozabijać je dechami! A dopiero teraz odmalowali klatkę.
Sąsiednim budynkiem, w którym mieszka Tomaszewski, od kilku lat administruje potomek dawnych właścicieli Tadeusz Modzelewski.

- Złego słowa nie mogę o nim powiedzieć - zapewnia pan Antoni. - Widzę, że się stara. A ja znam się na budownictwie i remontach, wiem, że na to trzeba pieniędzy. Dużych pieniędzy.

Nowy właściciel Modzelewski opowiada, że od ZGM-u przejął budynek w opłakanym stanie.

- Ze ścian i elewacji sypał się tynk, komin był z cegły dziurawki, co jest niezgodne ze standardami - wspomina. - Trzeba było wyremontować.

Wymienił również część okien, ponieważ - jak mówi - obawiał się, że wypadną.
Ale do normalności z XXI wieku wiele jeszcze brakuje. Największym problemem jest brak łazienek. Prowizoryczne latryny bez oświetlenia mieszczą się w byle jakich barakach. Po całym podwórku roznosi się smród. Fekalia wylewają się kilka metrów dalej, tuż za "toaletami".

- Nawet odpływu nie ma - Chanc załamuje ręce. - Zresztą czuć, jak tu okropnie śmierdzi!

Jeden z mieszkańców nie kryje oburzenia:

- Zróbcie zdjęcia i zanieście je Sroczyńskiemu! Niech zobaczy, jak ludzie żyją!
Balkon służy do ozdoby

Wcale nie lepiej prezentują się kamienice przy ul. 3 Maja, Wojska Polskiego czy Polowej. Spróchniałe okna, stropy, schody. Rakotwórczy eternit na dachu. Odrapane ściany. Brud, smród i ubóstwo.

- Mają nam go remontować - cieszy się na rogu Wojska Polskiego z Polową starsza kobieta.

Ona skorzysta z tych 800 tys. zł, które miasto przeznacza w tym roku na renowację dachów i klatek schodowych w ZGM-owskich budynkach. Ale już mieszkańcy bloków przy ul. Dmowskiego powodów do radości nie mają. Gdy w sierpniu 2004 r. odpadł jeden z balkonów, Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej wydało zakaz ich użytkowania. Obowiązuje on zresztą do dziś. Rozzłoszczeni lokatorzy pomstują na administrację i prezydenta. Ani ZGM, ani włodarze Łomży nie pomogli mieszkańcom w remoncie, sugerując usunięcie wadliwych balkonów. A na to lokatorzy z Dmowskiego nie chcą się zgodzić. I dlaczego mieliby płacić za wady konstrukcyjne?

Kazimierz Burzyński mieszka w zadbanym domku przy ul. Kopernika. Czyste podwórko, wypielęgnowany ogródek. Za płotem - rudera, gdzie bawi się dzieciarnia albo - nawet częściej - spotykają pijaczkowie. Towarzystwo uciążliwe. Straż miejska tu się nie zapuszcza. Rodzina pana Kazimierza od lat zabiega o możliwość zakupu tej niewielkiej działki. Miasto jednak nie chce się zgodzić. Tak więc niewielki budynek niszczeje, sypią się cegły, a w trakcie jednej z zim złodzieje wynieśli... drewnianą podłogę. Porąbali ją na kawałki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna