Centrum jest gotowe już od roku. Zatrudnia też pracowników. Tyle, że ciągle... nie działa.

Nowoczesne stanowisko, znajdujące się w budynku straży pożarnej przy ul. Warszawskiej, miało obsługiwać numer alarmowy 112. To właśnie tam mieliśmy się dodzwonić, wybierając 112 zarówno z telefonu komórkowego, jak i stacjonarnego. Chodziło o to, żeby w jednym miejscu wspólnie działały straż, policja i pogotowie. Miało być szybciej i sprawniej. Miało, ale na razie Centrum Powiadamiania Ratunkowego pełni jedynie funkcję reprezentacyjną.

Zawinił brak łączności
Połączenie nie są tam przekierowywane. Przeszkodą okazała się różnorodna infrastruktura w zakresie łączności radiowej poszczególnych służb, które miały znaleźć się we wspólnym systemie powiadamiania - policji, straży i pogotowia. CPR-y będą działać dopiero wtedy, gdy powstanie wspólny system teleinformatyczny. Ten problem dotyczy nie tylko Białegostoku, ale wszystkich centrów w kraju.
I choć CPR nie może pełnić funkcji, do której zostało stworzone, są w nim zatrudnieni pracownicy.
Biorą pensje tylko za to, że przychodzą do pracy

- Nasze Centrum Powiadamiania Ratunkowego zatrudnia 10 operatorów, którzy pracują na zmianach dwu-, trzyosobowych - powiedział Jerzy Kędzierewicz, zastępca dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarzą- dzania Kryzysowego Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego.

"Pracują" to jednak za dużo powiedziane. Z informacji dyrektora wynika, że zatrudnione osoby głównie przygotowują się do pracy, jaką miały wykonywać przy obsłudze numeru alarmowego 112. Maksymalna płaca operatora CPR wynosi w kraju 3 tys. zł brutto. Dyrektor Kędzierewicz zapewnia jednak, że białostoccy operatorzy mają niższe pensje.

Kiedy ruszy CPR?
Rok temu, gdy minister Jerzy Miller wizytował białostockie CPR, mówiło się, że ruszy ono w lipcu 2011 r. Potem była mowa o lutym 2012 r. Teraz już nikt nawet nie próbuje podać kolejnego terminu.