Chcemy ulic, a nie obietnic!

Poniedziałkowe konsultacje budżetowe burmistrza Eugeniusza Bere-zowca wzbudziły wśród obecnych na spotkaniu wiele emocji. Mieszkańcy chcieli wiedzieć, dlaczego w projekcie uwzględniono te, a nie inne inwestycje i dlaczego wiele ulic czeka tak długo na remonty i przebudowę.

- Nasza ulica spełnia ważną rolę w układzie komunikacyjnym osiedla - mówił pan Lemiesz z ul. Nowej. - Na jej budowę czekamy kilkadziesiąt lat, a do planów miejskich dostaje się sąsiednia uliczka, przy której domy postawiono parę lat temu. To niesprawiedliwe!

- Od dawna jesteśmy zapewniani, że nasza ulica zostanie wyremontowana. Ale ciągle są to tylko obietnice - mówiła pani Szulc z ul. Niecałej.

- Już 50 lat mieszkamy przy wąskiej i błotnistej ulicy, którą nie może przejechać nawet szambowóz - alarmowali mieszkańcy ul. Chopina.

Burmistrz zapewniał, że miasto jest dobrze przygotowane do budów z udziałem środków unijnych.

- W projekcie budżetu zapisaliśmy wiele takich inwestycji. Jeśli pozyskamy na nie środki, to zrobimy nie pojedyncze ulice, ale całe osiedla - zapewniał Berezowiec.
W budżecie zapewniono 5,6 mln zł wkładu własnego miasta w inwestycje z udziałem środków zewnętrznych. Problem w tym, że - jak zauważyli obecni na spotkaniu radni - szansa na otrzymanie pieniędzy unijnych jest znikoma.

- Przedstawianie mieszkańcom listy tych inwestycji to utopia - mówiła radna Bożena Zwolińska.

Co stałoby się w takim wypadku z wkładem finansowym miasta?

- Może zostać przeznaczony na inwestycje własne - mówił skarbnik Janusz Panasiuk.

- Ale może też zmniejszyć planowany deficyt budżetowy - dodawała wiceburmistrz Walentyna Szymczuk.

A ten zaplanowano na 9,4 mln zł. Pokryty miałby być kredytem i pożyczką. Wszystkie wydatki mają pochłonąć kwotę 57,6 mln zł, z czego najwięcej - oświata (17,5 mln zł), pomoc społeczna (10,7 mln zł), transport (9,7 mln), gospodarka komunalna (7 mln zł) i administracja (5,2 mln zł).