Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chętnych wielu, a wygrała ciotka

Irena Poczobut [email protected]
- Ciocia mojej żony była najlepszą kandydatką na referenta spośród 21 osób - twierdzi Krzysztof Wiszniewski, wicedyrektor ZS nr 6 w Suwałkach i przewodniczący komisji konkursowej.
- Ciocia mojej żony była najlepszą kandydatką na referenta spośród 21 osób - twierdzi Krzysztof Wiszniewski, wicedyrektor ZS nr 6 w Suwałkach i przewodniczący komisji konkursowej. I. Poczobut
Suwałki. Ponad dwadzieścia osób ubiegało się o posadę w Zespole Szkół nr 6 w Suwałkach, jednej z największych placówek w mieście.

Konkurs wygrała... ciocia żony wicedyrektora, który był przewodniczącym komisji. W szkole pracuje też jego żona.
- To granda! - denerwują się inni uczestnicy konkursu. - W tym mieście, jeśli nie jest się czyimś krewnym, nie ma szans na pracę.
Chodziło o stanowisko referenta do spraw uczniowskich.
- Człowiek uczy się, przygotowuje, a potem taki numer?! - oburzają się odrzuceni kandydaci. Według nich, konkurs był ustawiony. Pracą w szkole interesowało się 21 osób. Wstępną selekcję przetrwała połowa. W trakcie egzaminu wyszło aż 6 osób, a tylko 4 dotrwały do samego końca. Większość "wyłożyła się" na bardzo trudnym teście komputerowym.
Dlaczego zwyciężczyni konkursu wyszła z tej próby obronną ręką? Konkurenci mają jednoznaczne wyjaśnienie: musiała znać test wcześniej.
- Pani, która uzyskała największą liczbę punktów, nie jest moją rodziną, tylko ciocią żony - wyjaśnia Krzysztof Wiszniewski, wicedyrektor szkoły, a zarazem przewodniczący komisji konkursowej.
Zaprzecza jednocześnie pogłoskom, że osobiście układał trudny test. Dlaczego nie wycofał się z prac komisji? Ponieważ nie było na to czasu. - Potrzebowaliśmy kogoś do spraw uczniowskich od zaraz - przekonuje.
Jego zdaniem, w tym, że on przewodniczył komisji, a konkurs wygrała krewna żony, nie ma niczego niestosownego. - Miałbym dyskomfort psychiczny, gdybym przeforsował osobę niekompetentną. A tak nie jest - mówi jedynie.
Wiszniewski przyznaje, że w czasie, od kiedy jest wicedyrektorem, posadę w szkole znalazła też jego żona. - To było wtedy, gdy o informatyków było naprawdę trudno. Poza tym dla nas to duża wygoda, chociażby ze względu na dojazdy do pracy - wyjaśnia.
Zenon Gościewski, dyrektor placówki, zapewnia, że nie wiedział o spowinowaceniu przewodniczącego komisji i jednej z kandydatek. Gdyby wiedział, powołałby inną komisję. A teraz, nie ma już o co kruszyć kopii...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna