MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chleb zmieszany z pajęczyną dobry na rany

Redakcja
Z Markiem Gajewskim, autorem wystawy "Wojskowa służba zdrowia 1815-1945", rozmawia Aniela Łabanow.

Czy dzieje wojskowej służby zdrowia mają tyle samo lat co historia sztuki wojennej?
- Od momentu powstania pierwszych armii w jej szeregach zawsze znajdowali się ludzie zajmujący się rannymi i chorymi żołnierzami: znachorzy, cyrulicy, balwierze, znacznie później wyspecjalizowane wojskowe służby medyczne.
Przygotowując wystawę, która czynna jest w białostockim Muzeum Wojska, wybrał Pan polską wojskową służbę zdrowia lat 1815-1945.
- Zdecydowałem się na 1815 rok, bowiem w owym czasie zakończyły się nasze walki narodowo-wyzwoleńcze, kampanie epoki napoleońskiej, powstało Królestwo Kongresowe i zaczęła powstawać pełnowartościowa armia polska, tyle że pod berłem carskiej Rosji. Tworzono ją na wzór armii rosyjskiej, w której każdy pułk piechoty, bądź kawalerii posiadał własny szpital.
Ciekawi mogą się wiele dowiedzieć o dawnej medycynie chociażby za sprawą książeczki "Diariusz medyczny z wyprawy wiedeńskiej roku 1683". To zbiór relacji i listów pisanych przez króla Jana Sobieskiego do Marysieńki.
- Publikacja ta pokazuje dość przerażający obraz pola wiedeńskiej victorii: okrutny upał, straszny fetor gnijących trupów, koni, bydła i wielbłądów, po całym froncie niedawnego boju, który w linii prostej sięgał jakoweś półtorej mili.
Możemy zapoznać się także z ówczesnymi metodami leczenia.
- Tak. Chorym podawano środki napotne, wymiotne, przeczyszczające, węgiel z drzewa palonego, stosowano puszczanie krwi, rany przemywano moczem. Leczono też gorzałką, choć o nią było bardzo trudno. Uważano, że cenne rezultaty, znane od dawna, dają plastry chleba zmieszanego ze śliną i pajęczyną. Pomieszczenia wykadzano jałowcem, piołunem, pomarańczowymi skórkami.
Wśród eksponatów, stanowiących wyposażenie wojskowych medyków, znajdują się i bańki.
- Stosowano je i pod Wiedniem. Te na wystawie są bardziej współczesne, z okresu międzywojennego.
Ekspozycja zawiera wiele danych o lekarzach, ale są także dokumenty weterynarza Jana Bartosiewicza, w których możemy przeczytać: "Zdrowie i życie konia w wojsku było niemniej ważne od zdrowia żołnierzy".
- Bardzo słuszne stwierdzenie. W wojsku istniała wojskowa służba weterynaryjna, były maski przeciwgazowe ludzkie, ale końskie też.
Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna