Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytam więc wiem: Na egzaminach widać, kto czyta i ma wiedzę

Julia Szypulska [email protected] tel. 85 748 74 25
Księżyc świeci na poziom liryczny, a Justyna w oczach Zenona była różnie postrzegana, zależało, którym kontem oka na nią zerkał. To nie humor z zeszytów, tylko fragmenty prac maturalnych z języka polskiego. - Ubogi zasób słownictwa, błędy gramatyczne czy logiczne to efekt tego, że uczniowie nie czytają - alarmują poloniści.

Podane przykłady pochodzą z raportu Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łomży. Dotyczy on prac maturalnych uczniów z ubiegłego roku. Z podobnymi "kwiatkami" poloniści stykają się jednak w codziennej pracy.

- Ja je wybieram z prac pisemnych, nie podając oczywiście nazwisk osób, które to napisały, i staram się jakoś piętnować. Bo taka niewiedza to wstyd - mówi Maria Bartnicka, polonistka z III LO w Białymstoku, egzaminatorka i doradca metodyczny. - Choć muszę przyznać, że poczucie wstydu u uczniów zmieniło się na przestrzeni lat. W tej chwili nie wiedzieć to żaden wstyd. Uczniowie myślą raczej: "Nie wiem, to nie wiem. Jakoś to będzie".

Odwiedź serwis poświęcony naszej kampanii społecznej Czytam, więc wiemwww.wspolczesna.pl/wiem

Tymczasem istnieje wyraźna zależność między czytaniem, a wynikiem egzaminów. Ci, co znają lektury, piszą dużo lepiej i dostają więcej punktów. - Widać, kto czytał, a kto nie - nie ma wątpliwości Anna Rynkiewicz, polonistka z Zespołu Szkół nr 5 w Białymstoku i egzaminatorka w gimnazjach. - Uczeń znający lektury ma przede wszystkim bogatszy zasób słownictwa, radzi sobie z ortografią. Widać to także w konstrukcji pracy. Ma ona wstęp, rozwinięcie i zakończenie, a argumentacja jest przeprowadzona logicznie i poprawnie. Poza tym taki uczeń potrafi czytać ze zrozumieniem i kojarzyć fakty.

Anna Rynkiewicz przyznaje jednak, że mało jest prac idealnych, za które można przyznać maksymalną liczbę punktów. Widać jednak prawidłowość: uczeń, który dostaje wysoką ocenę za realizację tematu, z reguły radzi sobie też z językową stroną, jak np. ortografia czy gramatyka. Gdy zaś nie czyta, w rozprawce argumentuje jednym, dwoma zdaniami, ma ubogi zasób słownictwa i nie zna znaczenia wielu słów. Formułuje krótkie zdania, które i tak zawierają błędy składniowe czy gramatyczne. Cała zaś treść pracy jest bardzo uboga. - Zdarzają się też sytuacje, w których uczeń w ogóle nie podejmuje próby napisania rozprawki - mówi Anna Rynkiewicz. - Należy też zauważyć, że z czytaniem jest dużo gorzej u chłopców, niż u dziewcząt. Staramy się ich zachęcać na różne sposoby. Proponujemy na przykład na początku roku, by uczniowie sami wskazali kilka książek, które chcieliby omówić na lekcjach. Mogą to być nawet popularne książki, np. "Harry Potter". Niestety, czasem nawet to nie przynosi rezultatu.

Bywają jednak wyjątki. Właśnie w ZS nr 5 jest klasa koszykarska, która wzorem swego trenera zaczęła pasjonować się historią.

- Chłopcy wymieniali się tomami ze skandynawskiej serii "Zwiadowcy", każdy ma około 300 stron. Mnie też pożyczali książki - opowiada Agnieszka Antczak, nauczycielka historii i wiedzy o społeczeństwie. - To literatura popularna, ale zawiera wiele pożytecznych treści. To na przykład kodeks rycerski pełen szlachetnych zasad.

W ocenie polonistów winę za to, że uczniowie nie czytają częściowo ponosi sama formuła egzaminów. - Przeciętnie inteligentny, a nawet mało inteligentny uczeń wie, że dostanie kawałek tekstu i jego zadaniem będzie ten tekst przetworzyć. On nie musi nic wiedzieć, on idzie na egzamin bez stresu. Ma fragment tekstu, wystarczy, że coś tam z niego wyczyta, napisze parę zdań i już ma punkty. I zda maturę, bo cóż to jest uzyskać 30 proc. punktów - ubolewa Maria Bartnicka. - W tej chwili z ogromnym przerażeniem patrzymy na to, że uczniowie wielu klas niehumanistycznych, w ogóle nie czytają. Uważają, że to niepotrzebne, a w tym przekonaniu utwierdzają ich koledzy ze starszych roczników. Słyszą od nich: "Nie przejmuj się, ja nie czytałem i zdałem; ten pomylił "Chłopów" z "Weselem" i też zdał".

W jej ocenie uczniowie ważą to, co im się opłaca. W efekcie robią tylko tyle, ile muszą, by zdać maturę. - Ta wyższa motywacja jest im obca - mówi Bartnicka. - To się jednak kiedyś obróci przeciwko nim. Bo nie oszukujmy się, to czytanie nie jest potrzebne tylko po to, by zdać egzamin. To jest potrzebne, by rozumieć świat, drugiego człowieka. Tak jak powiedział Gombrowicz: "Gdyby nie literatura, nikt nie wiedziałby, co myśli i czuje człowiek". To czytanie jest potrzebne po to, by się w świecie lepiej czuć. I jak ja to tłumaczę w pierwszej klasie liceum, to uczniowie patrzą na mnie jakbym spadła z Księżyca.
Co zrobić, by tę sytuację zmienić? Już wiadomo, że zmieni się formuła matury. Młodzi, którzy są teraz w pierwszej klasie będą przygotowywani do egzaminu dojrzałości zupełnie inaczej.

- Nowa formuła będzie wymagała samodzielności, myślenia, znajomości tekstów, bo trzeba się będzie do nich odwołać z pamięci - wylicza Maria Bartnicka.- O problemie słabego czytelnictwa trzeba też mówić publicznie. Bo jeśli będzie mówił tylko polonista w szkole, to nic się nie zmieni.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna