Sądowy finał wypadku w przepompowni ścieków w Gasówce Starej
Właz przepompowni nie był zabezpieczony pomostem obsługowym, pracownicy nie mieli środków ochrony dróg oddechowych ani szelek i linek asekuracyjnych zabezpieczającego przed upadkiem z wysokości. To tylko kilka ze wskazanych przez prokuraturę zaniechań przełożonych, które miały mieć wpływ na wypadek.
Czytaj też:
Mowa o prezesie i członku zarządu Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łapach (ZWiK) oraz głównym mechaniku. Wszyscy - jako odpowiedzialni za bezpieczeństwo i higienę pracy - usłyszeli zarzuty niedopełnienia obowiązków i narażenia przez to pracowników zakładu na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci trzech z nich.
- Oskarżeni przesłuchani w toku śledztwa nie przyznali się do winy, dwóch odmówiło wyjaśnień - poinformował w czwartek (12.10) Karol Radziwonowicz, Prokurator Rejonowy w Białymstoku. - W naszej ocenie zebrany w sprawie materiał dowodowy wskazuje, że podejrzani dopuścili się zarzucanego im czynu. Uzasadniał też zamknięcie śledztwa i skierowanie aktu oskarżenia do sądu.
Proces toczyć się będzie przed Sądem Rejonowym w Białymstoku. Oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy, gdyż prokuratura nie stosowała wobec nich żadnych środków zapobiegawczych.
Wypadek w Gąsówce Starej. Dwie osoby zginęły na miejscu, trzecia zmarła w szpitalu
Do wypadku doszło 25 sierpnia 2022 r. w przepompowni ścieków w Gąsówce Starej (gm. Łapy). Podczas prac remontowo- naprawczych do "szamba" wpadło trzech pracowników ZWiK. Jak wynika z ustaleń śledczych, jeden z pracowników pochylając się na włazem spadł do przepompowni, a dwaj pozostali weszli do środka, aby go ratować. Wśród nich była osoba w stanie nietrzeźwości.
Na miejsce wypadku wysłano m.in. Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Wysokościowego. Po dwóch godzinach akcji, z głębokości 6 metrów, strażacy wydobyli z nieczystości zwłoki dwóch poszkodowanych. Trzeci z mężczyzna - wyciągnięty niemal natychmiast i po skutecznej resuscytacji - zmarł następnego dnia w białostockim szpitalu. Przyczyną zgonu wszystkich ofiar były obrażenia po upadku.
Zobacz także:
Oskarżonym w związku z wypadkiem grozi kara do 5 lat więzienia
Wszczęte zostało śledztwo. Śledczy przesłuchali świadków, dokonali oględzin na miejscu zdarzenia. Zasięgnęli także opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej i bhp oraz zapoznali się z wynikami kontroli Państwowej Inspekcji Pracy. Tak ustalono, że prace przy przepompowni były źle zorganizowane, toczyły się niezgodnie z procedurą prowadzenia prac szczególnie niebezpiecznych i bez właściwego nadzoru.
Ten nadzór powinien sprawować główny mechanik. Zdaniem prokuratury przełożony dopuścił pracowników do robót nad otwartym włazem choć nie mieli sprzętu chroniącego przed upadkiem z wysokości oraz środków ochrony dróg oddechowych i ochrony indywidualnej (np. szelek bezpieczeństwa, linki asekuracyjne, masek, kasków i przenośnych detektorów gazów niebezpiecznych oraz tlenu). Dodatkowo, gdy jeden z pracowników spadł, mechanik nie zbadał atmosfery na obecność gazów szkodliwych i tlenu, zanim pozostali dwaj koledzy wskoczyli za tamtym na pomoc.
Warto przeczytać:
Z kolei szefostwo główne ZWiK (prezes i członek zarządu) w opinii śledczych tolerowało odstępstwa od bhp i nie dopilnowało montażu na przepompowni elementów bezpieczeństwa, np. pomostu obsługowego z ażurową, przeciwpoślizgową kratą ze stali.
- Za zarzucane oskarżonym przestępstwa grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności - mówi prokurator Karol Radziwonowicz.
Strefa Biznesu: Polska nie jest gotowa na system kaucyjny?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?