Do zdarzenia doszło 1 października o godz. 12 w Szkole Podstawowej nr 8 w Białymstoku.
- Jestem strasznie zdenerwowany - mówi dziadek Mateusza. - Złamanie jest poważne, wnuk został na leczeniu w szpitalu. To skandal, nauczyciele powinni lepiej pilnować porządku w szkole. Wnuk mówił, że został napadnięty w łazience.
Okoliczności zdarzenia nie potwierdza dyrektor szkoły, Anna Suchan. Z jej ustaleń wynika, że około 12, w czasie, gdy trwały lekcje, pracownica świetlicy poleciła uczniom, w tym Mateuszowi, żeby poszli do łazienki i umyli ręce.
- Mateusz to takie żywe srebro, bardzo ruchliwe dziecko. Chciał popisać się przed kolegami i rozstawiając szeroko nogi zaczął wdrapywać się do góry po ścianach znajdujących się blisko siebie. Uczeń z pierwszej klasy szarpnął go i Mateusz spadł na podłogę tak niefortunnie, że doznał obrażeń ciała - mówi dyrektor Suchan. - Szkolna pielęgniarka powiedziała, że nie można przewieźć dziecka do szpitala, jeśli nie ma rodziców. Dlatego chłopiec został odprowadzony do domu i pozostawiony pod opieką cioci.
Z naszych ustaleń wynika jednak, że w innych szkołach w sytuacjach, gdy dziecko wymaga pomocy lekarskiej, wzywane jest pogotowie ratunkowe. Nauczyciele nie czekają na przybycie rodziców, chociaż oczywiście jak najszybciej informują ich o zdarzeniu. Tak było w przypadku, gdy uczeń jednej ze szkół podstawowych w czerwcu rozpylił na korytarzu gaz czy wtedy, gdy uczennice liceum połknęły środki psychotropowe i źle się poczuły.
Po zdarzeniu dyrekcja "ósemki" wprowadziła wewnętrzne rozporządzenie które zobowiązuje pracownice świetlicy do wychodzenia do łazienki z uczniami pozostawionymi pod ich opieką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?