Wczoraj, przed południem do właścicielki lokalu gastronomicznego w Bielsku Podlaskim zadzwonił telefon. Kobieta podniosła słuchawkę i ku swojemu zdziwieniu usłyszała, że przed drzwiami ma położyć 20 tysięcy złotych. Młody głos zagroził, że jeżeli tego nie zrobi, to wybuchnie bomba.
Przerażona kobieta bez wahania poprosiła o pomoc policję. Mundurowi rozpoczęli śledztwo. Niespełna półtorej godziny później namierzyli "bombiarzy". Okazało się, że jest to dwóch uczniów bielskiej podstawówki.
Po zatrzymaniu chłopcy tłumaczyli się tym, że nudząc się w szkole postanowili zrobić kawał. W trakcie przerwy poszli do łazienki. W towarzystwie kolegów z telefonu komórkowego jednego z nich wybrali "na chybił trafił" przypadkowy numer. Zażądali najpierw 10 tysięcy złotych, później dwukrotnie podbili sumę. Dla zaakcentowania powagi sytuacji - jak to określili - dorzucili parę wulgaryzmów. Nie do końca byli świadomi jakie policyjne procedury uruchomili. Ich postępowanie oceni teraz Sąd Rodzinny i Nieletnich. Po przesłuchaniu zostali przekazani pod baczniejszą opiekę rodziców.
Każdy sygnał o podłożeniu ładunku wybuchowego podlascy policjanci traktują bardzo poważnie. Z jednej strony sprawdzają, czy polega on na prawdzie, a z drugiej, kto jest jego autorem. Na szczęście rzadko zdarzają się alarmy bombowe. W większości przypadków sprawcy są ustaleni i karani. Zawsze w takich sytuacjach "mały żart" kończy się dużymi konsekwencjami - podała podlaska policja na swojej stronie internetowej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?